Życzymy Wam wszystkim Wielkanocy z Jajem! W dniach 30.03, 31.03 oraz 01.04 wielkanocnie odpoczywamy – i Wam życzymy również wypoczynku i dobrej energii, do zobaczenia we wtorek 02.04!             

Czy jest miesiąc, który obiecuje więcej niż kwiecień? Zobowiązania, które zaciągnął u nas wszystkich na przestrzeni ostatnich miesięcy (głównie od listopada do połowy marca), zdają się być przytłaczające: wszak wciąż czekamy na wiosnę w pełnym rozkwicie, wciąż kurtki zimowe złowieszczo wiszą na wieszakach, a herbata z miodem i gorąca kawa jeszcze królują pośród kawiarnianych zamówień.

Zarażeni bakcylem nieokiełznanego optymizmu i (za) daleko idącej wyrozumiałości, przygotowując program na najbliższy miesiąc, zdecydowaliśmy się nieco pomóc temu biednemu, przeciążonemu odpowiedzialnością kwietniowi. W ciągu najbliższych tygodni proponujemy wydarzenia i aktywności, które będą ze wszystkich sił przywoływać wiosnę, zachęcać do aktywności, kusić możliwościami wyjątkowych spotkań i niezwykłych doświadczeń. W kwietniu, proponujemy przede wszystkim spacery! Wszystkie możliwe badania pokazują, że aktywność fizyczna pobudza kreatywność. Kiedy umysł i ciało są w ruchu, często łatwiej myśleć nieszablonowo i znajdować nowe perspektywy.

Dlatego w tym miesiącu przyjrzymy się Gdyni, jej historii, tożsamości i architekturze spacerując! Spacery z cyklu Gdynia Nadaje możecie przejść również online, słuchając naszych podcastów o historii gdyńskich dzielnic w streamingach i na www.muzeumgdynia.pl/gdynia-nadaje!

Seniorkom i seniorom proponujemy wyjątkowy spacer architektoniczny, a wszystkim miłośniczkom i miłośnikom miejsc nieoczywistych wyprawę przez malownicze Chylońskie Łąki i mieszane lasy Dębogórza. Rodziny z Dziećmi, zaprosimy za to na plażę – by przed warsztatami tworzenia naturalnych dekoracji, zaopatrzyć się w naturalne skarby, które można znaleźć nad brzegiem zatoki. Liczmy, że wiosenna bryza, morska woń i skrzek mew nad głowami – uwolnią Waszą kreatywność.

Kwietniowi przyjdziemy z pomocą również podczas tych momentów, w którym będzie przeplatał na naszą „niekorzyść”. W przytulnej przestrzeni muzeum oferujemy tak samo dużo! Przez oprowadzania po wystawach, odkrywanie tajemnic muzealnych magazynów, sensoryczne zajęcia dla najmłodszych, po praktyczne zajęcia poświęcone sztuce (w ramach otwartej pracowni malarskiej Kreska, czy spotkaniach z cyklu „Anatomia Sztuki”). Jesteśmy pewni, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

Nie uciekamy też od trudnych, wymagających, a czasami wystawiających na próbę tematów. W tym miesiącu zaplanowaliśmy arcyciekawe spotkania: ze Stasią Budzisz i Katarzyną Włodkowską wokół nagradzanego, wstrząszającego reportażu z Kaszub “Na oczach wszystkich”, z profesorem Wojciechem Eichelbergiem, Jakubem Szczęsnym, czy drem Jackiem Kołtanem. Będziemy dyskutować o społeczeństwie, wspólnocie, ale i o indywidualizmie, stale szukając nowych wątków i wyzwań.

Nasz program na ten miesiąc jest prawdziwie kwitnący!

Do zobaczenia #wmuzeum!

Fot. Sygnatura: R.fot.I.224.28. Port rybacki w Gdyni. Fotograf: Wacław Schulz.

Kwiecień 2024 w Muzeum Miasta Gdyni

Wydarzenia i informacje Muzeum Miasta Gdyni, ul. Zawiszy Czarnego 1A, Gdynia

W każdą niedzielę o godzinie 14:00 czeka na Was przewodnik, który oprowadzi po naszych wystawach I magazynach.

W każdym momencie możecie skontaktować się z naszym Ośrodkiem Edukacji w sprawie rezerwacji wyjątkowych, gdyńskich zajęć dla najmłodszych, nastolatków, szkół i przedszkoli pod adresem edukacja@muzeumgdynia.pl. Pełna oferta: https://muzeumgdynia.pl/edukacja/

Miło nam poinformować, że nasza wystawa „W Gdyni nie pada”, a także projekt konserwacji muzealiów, który planujemy w związku ze zbliżającym się stuleciem miasta uzyskały wysokie dofinansowanie w ramach Programów Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Innowacyjna wystawa historyczno – sensoryczna „W Gdyni nie pada”, której koncepcja wykracza poza ramy współczesnego muzealnictwa, otrzymała jedną z najwyższych not od ekspertów i otrzymała dofinansowanie w wysokości 198 500 zł – jedno z najwyższych w całym kraju! Kuratorka i pomysłodawczyni wystawy, Gosia Bujak z muzealnego Ośrodka Edukacji, rusza z produkcją, by już na początku wakacji zaprezentować publiczności jedną z pierwszych sensorycznych wystaw muzealnych przeznaczonych dla najmłodszych widzów!

Dodatkowo, aż 86 500 zł ministerialnej dotacji trafi do Muzeum na konserwację muzealiów, którą zaplanowaliśmy w naszym zespole w związku ze zbliżającym się setnym jubileuszem miasta. Gdyńskie pamiątki, najcenniejsze memorabilia miejskie, tym samym otrzymają fachową opiekę i będą mogły służyć mieszkańcom, badaczom przez wiele kolejnych pokoleń.

Szczęśliwi i dumni – zabieramy się do pracy!

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego w ramach programu „Wspieranie Działań Muzealnych”

Marzec – jedni go kochają, inni mniej. Dla niektórych – to już właściwie jest wiosna! Poranny świergot ptaków, promienie słońca odbijające się w tafli wody, coraz dłuższe dni. Z drugiej strony –  wciąż chłodne poranki, kaprysy pogody i nadmorski wiatr.

W Muzeum Miasta Gdyni bierzemy pod nasze skrzydła miłośników i przeciwników marca! Nasz program na ten miesiąc wypełniliśmy aktywnościami, które znajdą swoich odbiorców zarówno w grupie gotowej na nadejście wiosny, jak i wśród tych, którzy są przekonani, że na cieplejszą pogodę przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Zapraszamy na drugi w tym sezonie spacer historyczny w ramach naszego cyklu „Gdynia Nadaje” – wybierzemy się w nostalgiczną podróż śladami oksywskiej kolei nadbrzeżnej. „To na Oksywiu była kolej?!” – aż chce się zapytać – była. Zapraszamy, podczas spaceru dowiecie się więcej!

Z zaciekawieniem spojrzymy na nowo na zabudowania, które służyły Marynarce Wojenne – wszak są niemalże równolatkami naszego miasta, a do tej pory mówiono o nich niewiele albo prawie wcale. Podczas interaktywnego wykładu Kamila Sarapuka przyjrzymy się budownictwu, które służyło marynarzom i znacząco wpłynęło na charakter części miasta. 

Wiosenny entuzjazm wykorzystamy twórczo na warsztatach dla rodzin (w tym miesiącu na zajęciach stworzymy płaskorzeźbę!), podczas spotkania Klubu Doborowego Towarzystwa (a tam – seniorki i seniorzy przygotują stroiki wielkanocne), szkoląc artystów – amatorów w Pracowni malarstwa i rysunku Kreska i podczas warsztatów historyczno-sztucznych dla dorosłych i podczas licznych oprowadzań po naszych wystawach.

Jeżeli to nie przekona wiosennych maruderów, pod koniec miesiąca Jakub Szczęsny – architekt, projektant, artysta i chyba najbardziej wiosenna postać jaka istnieje, będzie u gościem nas w Muzeum w ramach nowej serii spotkań „Jakub Szczęsny zaprasza”! Projektant i zarazem bohater naszej wystawy z cyklu “Polskie Projekty Polscy Projektanci” porozmawia z prof. Mirosławem Miętusem. Dyskusja, która jest bliska naszym muzealnym sercom będzie poświęcona wyzwaniom, jakie stawiamy klimatowi. Z pewnością będzie to kopalnia inspiracji i bodźców do działania lub dalszych poszukiwań. Dokładnie w połowie miesiąca, w piątek 15.03, zawita w naszym muzeum Grzegorz Piątek i Błażej Ciarkowski, którzy opowiedzą o ponadczasowym, architektonicznym dziedzictwie małżeństwa Danuty i Daniela Olędzkich.

Zachęcamy do dzielenia się informacjami!

Marzec 2024 r. w Muzeum Miasta Gdyni

01.03.2024, godz. 18:00 Spotkanie z Michałem Korkoszem wokół książki “Nowe rozkoszne” – prowadzenie: Małgorzata Muraszko
03.03.2024, godz. 14:00 Gdynia – Dzieło Otwarte – oprowadzanie po wystawie
06.03.2024, godz. 17:00 Kreska – pracownia malarstwa i rysunku
10.03.2024, godz. 14:00 Jakub Szczęsny. Polskie Projekty Polscy Projektanci – oprowadza-nie kuratorskie po wystawie
13.03.2024, godz. 11:00 Klub Doborowego Towarzystwa: Nastrój się! – warsztaty z tworzenia stroików wielkanocnych dla gdyńskich seniorek i seniorów
13.03.2024, godz. 17:30 Budownictwo Marynarki Wojennej okresu międzywojennego w Gdyni – wykład Kamila Sarapuka
16.03.2024, godz. 10:00 Gdynia nadaje: Oksywska Kolej Nadbrzeżna – spacer historyczny
16.03.2024, godz. 11:00 Dzień Rodzinny: Po fachu – warsztaty tworzenia płaskorzeźby
17.03.2024, godz. 14:00 Gdynia – Dzieło Otwarte. Port, morze, architektura – oprowadza-nie po wystawie
20.03.2024, godz. 11:00 Wyczuwanki – zabawy sensoryczne w muzeum
20.03.2024, godz. 17:00 Kreska – pracownia malarstwa i rysunku
20.03.2024, godz. 18:00 Jakub Szczęsny zaprasza: prof. Mirosław Miętus – Klimat. Spot-kanie z publicznością
22.03.2024, godz. 18:00 Tam, gdzie ptaki są farwné – premiera filmu fundacji “aby chciało się chcieć”
24.03.2024, godz. 14:00 Oprowadzanie po magazynie dokumentów, planów i plakatów
27.03.2024, godz. 17:00 Anatomia sztuki: Od wschodu do zachodu – o sztuce im-presjonistycznej – warsztaty historyczno – sztuczne dla dorosłych

W zbiorach Muzeum Miasta Gdyni znajduje się wiele dzieł wykonanych przez kobiety – artystki, malarki, rzeźbiarki, tkaczki, graficzki. Można wymienić kilka znanych gdyńskich nazwisk: Marię Zabłocką, Marię Wlazłowską-Epstein, Inger Borchsenius, Irenę Loroch, Gizelę Pierzyńską-Bossak, Aleksandrę Bibrowicz-Sikorską, Beatę Słuszkiewicz-Kaczorowską. Niewiele z nich portretowało jednak siebie, tym bardziej należy docenić jeden z bardziej zmysłowych kobiecych autoportretów autorstwa Adeli Szwai. Nietypowy, bo abstrakcyjny, ukazuje piękną i pogodną twarz uzdolnionej artystki.

„Autoportret”, Adela Szwaja-Dudzińska, fot. Katarzyna Gec-Leśniak

Zmysłowość, energia, hipnoza

Twórczość Adeli Szwai porusza zmysły. Jej prace wibrują kolorami i światłem, intrygują, wręcz hipnotyzują. Jednak początkowo artystka wykorzystywała wąską, chłodną tonację, opartą na błękitach – rozbielonych lub zszarzałych, rozświetlonych lub przygaszonych. To wtedy zafascynowała się światłem i jego transformacjami. Z lat sześćdziesiątych XX wieku pochodzą obrazy o charakterze nokturnowym, zainspirowane blaskiem wielkomiejskich latarni: Stalownia V (1963), Impresja (1964), Światła Warszawy (1965) czy Światła Warszawy „Ochota” (1970)1. Następnie paleta zaczyna się radykalnie zmieniać – artystka wprowadza gamy płomiennych czerwieni, oranżów, różów i żółci skontrastowanych z błękitami i zieleniami2. Szwaja wstępuje w świat rażących, jaskrawych kolorów, które u niejednego widza mogą wzbudzić podenerwowanie a nawet agresję.

„Ścieżki myśli”, „Promień”, „W przestrzeni” – Adela Szwaja-Dudzińska, fot. Katarzyna Gec-Leśniak

Na początku lat siedemdziesiątych XX wieku jasne plamy zaczynają przyjmować postać regularnych kół, a kompozycja coraz silniej zmierza w stronę centralnej3. Koła nie służą jednak tylko formalnemu układowi dzieła, ale również wywołaniu wrażenia ruchu, który dla artystki oznacza zmianę, przemijanie, karuzelę ludzkiej egzystencji4. Tej kolistej strukturze podporządkowuje wszystko – ludzkie sylwetki, twarze, ręce – i tworzy hipnotyzujący wir.

W latach dziewięćdziesiątych figuracja i przedstawieniowość zanika, a kluczowe staje się zmysłowe wyczucie natężenia koloru, jego wizualnej mocy, wpływu na percepcję. Najlepiej oddają to obrazy Ścieżki Myśli (2001), Promień (2004), W przestrzeni (2005), znajdujące się w zbiorach Muzeum. Fascynacja światłem, rytmem i kolorem w postaci czystych i klarownych barw idealnie wpisuje się w nowoczesną stylistykę malarską

Il. Fragment obrazu „Autoportret”, Adela Szwaja-Dudzińska, fot. Katarzyna Gec-Leśniak

Kolor, światło, ruch

„Autoportret” to obraz z 1991 roku namalowany farbami olejnymi na płótnie, o wymiarach 85 x 85 cm, sygnowany „Adela Szwaja ‘91” w prawym dolnym rogu. Abstrakcyjna kompozycja składa się ze spiętrzonych kół nałożonych na siebie, kontrastującymi barwami błękitu, fioletu, różu i beżu.

Uproszczenie, zdeformowanie, zgeometryzowanie kształtów, zerwanie z realistycznym i tradycyjnym przedstawianiem rzeczywistości, używanie mocnego światłocienia to elementy zaczerpnięte z kubizmu, futuryzmu oraz ekspresjonizmu. Zwielokrotnienie kół, skomplikowane przedstawienie przestrzeni, połączone ze zgeometryzowanym abstrakcjonizmem w „Autoportrecie” przywodzi na myśl formistyczne prace polskiego malarza Leona Chwistka. Z drugiej strony późną twórczość Adeli Szwai można porównać do zamiłowania kolorem i światłem francuskiego abstrakcjonisty-kolorysty Roberta Delaunaya i Soni Delaunay – jego żony malarki. Oboje tworzyli kompozycje oparte na kołach w nurcie orfizmu – ich wspólnym kierunku artystycznym5. W obrazach Soni Delaunay możemy obserwować geometryczne figury, zwłaszcza koła, w połączeniu z silnymi kontrastami kolorystycznymi, tak jak u Szwai, gdzie kompozycje z wycinków kół zachodzą jedno na drugie i sprawiają wrażenie ciągłego ruchu.

Zbliżenie na twarz – fragment obrazu „Autoportret”, Adela Szwaja-Dudzińska, fot. Katarzyna Gec-Leśniak

Jutrzenka, Gwiazda Poranna, Wenus

W centrum „Autoportretu” znajduje się zgeometryzowana twarz ukazana z prawego profilu. Jej lico zbudowane z nakładających się na siebie kół i półkoli, kontrastuje z wyraźnym profilem – wysokim czołem, prostym i długim nosem, zamkniętymi w półuśmiechu ustami i wydatnym podbródkiem. Takich subtelnych kontrastów jest więcej. Podczas gdy tył głowy artystki wyłania się z niebieskiego półkola Księżyca, a białe włosy rozlewają na wietrze, tworząc promienistą łunę – przód zwiastuje kres nocy i początek dnia. Brzask, wschód słońca, pierwsze promienie, które delikatnie przebijają się zza warg sportretowanej kobiety.
Najbardziej realistycznym elementem twarzy jest oko artystki, zaznaczone ciemniejszymi barwami, jakby zmrużone. Wzrok pełen jest spokoju, ale też nadziei, radości, zmęczenia… czyżby miłości? Planeta Wenus jest nieodłączną towarzyszką Słońca przy wschodach i zachodach, najlepiej widoczna o brzasku. Swoją nazwę zawdzięcza rzymskiej bogini miłości, w Grecji utożsamianej z Afrodytą

Adela Szwaja-Dudzińska w pracowni malująca obraz, zdjęcie z katalogu wystawy „Malarstwo. Adela Szwaja”

Artystka, malarka, tkaczka

Adela Szwaja urodziła się 10 listopada 1925 roku w Dąbrowie na Wołyniu, zmarła 14 lipca 2019 roku. Swoją pasję dzieliła między malarstwem sztalugowym, rysunkiem, grafiką warsztatową i tkaniną artystyczną. Studiowała na Wydziale Malarstwa PWSSP w Gdańsku u profesorów Juliusza Studnickiego i Stanisława Teisseyre’a, a w pracowni Józefy Wnukowej szkoliła się w technice druku na tkaninie – tam też współpracowała przy tworzeniu kostiumów dla zespołu „Śląsk”6. Dyplom otrzymała w 1956 roku a po studiach zajmowała się malowaniem i drukiem na tkaninach7.

W latach 1960-1961 zrealizowała cykl wielkoformatowych tkanin w technice sitodruku, w makatach (rodzaj tkaniny artystycznej) uzyskała efekty malarskie i wrażenie bogactwa koloru poprzez zróżnicowanie ich nasycenia i stopnia pokrycia tła8. W późniejszym czasie stosowała różne techniki: akwarela, gwasz, pastele, które pozwoliły jej na przełożenie indywidualnego odczucia światła, barwy i ruchu na różnorodne formy plastyczne. W czasie stanu wojennego współpracowała z instytucjami kościelnymi. Ważną część w jej twórczości stanowiły gobeliny, w których wydobyła „mięsistość” włóknistej struktury, grubych splotów z różnych materiałów, potęgujące światłocieniowe efekty w miękkich kompozycjach.

Il. Podpis artystki na płótnie – tył obrazu „Autoportret”, Adela Szwaja-Dudzińska, nr inw. MMG/SZ/2027, fot. Katarzyna Gec-Leśniak

Prace Adeli Szwai znajdują się w wielu kolekcjach, m.in. w zbiorach: Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, Muzeum Narodowego w Gdańsku, Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Diecezjalnego w Płocku, Muzeum Polskiego w Chicago . Uczestniczyły w licznych ekspozycjach sztuki polskiej za granicą, m. in. wystawach tkaniny artystycznej w Tunisie, Manchesterze i Florencji (1969), Lozannie, Bukareszcie i Budapeszcie (1973), Londynie (1975 i 1980), Berlinie (1979), Helsinkach, Tampere i Pori (1982).
W Gdyni mogliśmy podziwiać niesamowitą wyobraźnię i wyczucie barw malarki na jej indywidualnej wystawie zorganizowanej przez Muzeum Miasta Gdyni w 2012 roku (19.05–01.07). Zaprezentowano wtedy dwadzieścia sześć obrazów olejnych na płótnie, powstałych od lat sześćdziesiątych do 2010 roku. Artystka przekazała je w darze Muzeum. Cała kolekcja składa się nie tylko z obrazów, ale także z rysunków w technice mieszanej na papierze, z użyciem pasteli, akwareli, tempery i ołówka, będących jednocześnie projektami dla przyszłych tkanin. Łącznie kolekcja liczy prawie 60 obiektów i stanowi świetny przegląd transformacji artystycznej Szwai.

Katarzyna Gec-Leśniak


[1] A. Śliwa, Wstęp do katalogu „Adela Szwaja. Malarstwo”, 2012, Muzeum Miasta Gdyni.
[2] T. Sowińska, Wyrazić ruch, „Zwierciadło”, 24.11.1977.
[3] A. Śliwa Wstęp do katalogu „Adela Szwaja. Malarstwo”, 2012, Muzeum Miasta Gdyni.
[4] Malarstwo i Gobeliny Adeli Szwaja, „Tarnowski magazyn informacyjny”, 27.06.1961.
[5] Orfizm – z francuskiego orphisme (od gr. Orpheús „Orfeusz”) to tendencja artystyczna w obrębie kubizmu, zwana także synchronizmem i symultanizmem, w której tworzył Robert Delaunay. Liryczne i żywe odczuwanie koloru nawiązywało do tradycji impresjonizmu i równocześnie opierało się na studium widma słonecznego – Słownik terminologiczny Sztuk Pięknych, Warszawa 2014, s. 291.
[6]  „Młodość sztuki naszego czasu”. Tkanina malowana i drukowana lat 50. I 60. XX w. z kolekcji Centralnego Muzeum Włókiennictwa, red. M. Wróblewska-Markiewicz, Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, lipiec 2012 – luty 2013 [kat. wyst.], Łódź 2012, s. 150.
[7] Tamże.
[8] Tamże.

Wszystkich, którzy chcieliby rozwijać swoje pasje i umiejętności, serdecznie zapraszamy na nasz nowy cykl warsztatów, podczas których raz w miesiącu będziemy omawiać poszczególne zagadnienie z zakresu historii sztuki.

 Zajęcia to świetna okazja do rozpoczęcia przygody z analizą dzieł sztuki. Zapraszamy wszystkich, dla których świat sztuki był zawsze bliski, wszystkich ciekawskich, a także tych, którzy już w maju spróbują swoich sił na maturalnym egzaminie z historii sztuki.

Podczas pierwszych zajęć, już 28 lutego o godz. 17:00 porozmawiamy o perspektywie. Uczestnicy i uczestniczki wykonają kilka prostych ćwiczeń, które pomogą im lepiej zrozumieć omawiane zagadnienie.

Spotkania prowadzi Patrycja Wójcik z muzealnego Ośrodka Edukacji.

Bilety w cenie 20 zł można nabyć w kasie muzeum lub na naszej stronie: www.muzeumgdynia.pl
Terminy i tematy kolejnych spotkań:

  • 28 lutego, godz. 17:00: Zależy skąd patrzysz – o perspektywie w sztuce
  • 27 marca, godz. 17:00:  Impresja wschód słońca – o sztuce impresjonistycznej
  • Kwiecień: Zmruż oczy – o światłocieniu w sztuce
  • Maj: Dlaczego bidet jest fontanną? – o sztuce konceptualnej
  • Czerwiec: Za fasadą – krótka historia architektury cz. 1

Przez 123 lata utraty własnej państwowości, mimo silnej polityki wynaradawiania, Polacy nie poddawali się w dążeniu do utrzymania własnej tożsamości narodowej. Choć jeszcze pod koniec dziewiętnastego wieku sytuacja międzynarodowa i presja ze strony zaborców nie dawała wiele nadziei na powrót niepodległego państwa polskiego na mapę Europy, to Polacy skupili się na pracy organicznej, „pokrzepieniu serc i zachowaniu polskiego ducha w narodzie”. Walka przybrała charakter pozytywistyczny. Była związana z działalnością polskich gazet i Towarzystwa Czytelni Ludowych, edukacją i patriotycznym wychowaniem młodzieży oraz sumiennością w każdej sferze życia. Właśnie takie działania nazwano „najdłuższą wojną nowoczesnej Europy”.

Brutalna polityka germanizacyjna pruskiego zaborcy dotykała Polaków na każdym kroku, ale paradoksalnie czyniła ich też bardziej zjednoczonymi. Rodacy w Cesarstwie Niemieckim wykorzystywali każdą okazję do zamanifestowania polskości, często wbrew zakazom i późniejszym represjom. Jedne z największych patriotycznych manifestacji zorganizowano w 1894 roku, w setną rocznicę polskiego zrywu niepodległościowego – insurekcji kościuszkowskiej. Wydarzenia upamiętniające powstanie odbyły się we wszystkich trzech zaborach, jednak najwięcej Polaków uczestniczyło w Galicji (mającej autonomię i względną wolność polityczno-kulturową). W ramach obchodów między innymi zaprezentowano po raz pierwszy spektakularny obraz „Panorama Racławicka” oraz wydano biografię Tadeusza Kościuszki napisaną przez Tadeusza Korzona. Książka w krótkim czasie trafiła do dwóch pozostałych zaborów, gdzie stała się przyczynkiem do kolejnych patriotycznych działań.

Telegram kościuszkowski, papier, chromolitografia, aut. nieznany, 1895-1905 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/I/5339).

Telegramy kościuszkowskie wbrew cenzurze

Postać Tadeusza Kościuszki już od początku dziewiętnastego wieku cieszyła się dużą popularnością przede wszystkim w Wielkopolsce. Tuż po jego śmierci, właśnie w Poznaniu w 1817 roku msza żałobna przerodziła się w wielką manifestację polskiego społeczeństwa. A pod koniec stulecia to tam rozpoczęto drukowanie blankietów telegramowych, na których zaczął pojawiać się wizerunek generała.

W 1895 roku z inicjatywy Marii Łebińskiej i Teodory Kusztelanowej, z grona działaczy poznańskiego Funduszu Kościuszkowskiego oraz Towarzystwa Ochrony Pracy Kobiet utworzył się Komitet Wydawania Kart Gratulacyjnych, zwany Komitetem Pań, ponieważ tworzyło go dziewięć kobiet. Oficjalnie wydawał różnego rodzaju dyplomy, zdobione karty urodzinowe oraz ślubne, jednak jego drugą działalnością (przy współpracy z zakładem litograficznym Antoniego Rose w Poznaniu) stało się drukowanie i kolportowanie blankietów telegramów o treściach historycznych i patriotycznych.

Najczęściej były one wykorzystywane do składania życzeń w czasie świąt narodowych, rodzinnych czy osobistych. Za sprawą umieszczenia na jednym rodzaju blankietów portretu Tadeusza Kościuszki, w krótkim czasie przylgnęła do nich nazwa telegramy „kościuszkowskie”. Od 1912 roku zaczęło je drukować Towarzystwo Czytelni Ludowych, a zwyczaj rozpowszechnił się również w innej części zaboru pruskiego – na Pomorzu. Z czasem rozwinięto także paletę graficzną telegramów. Ilustrowano na nich ważne historyczne wydarzenia i postacie, począwszy od chrztu Polski i koronacji Bolesława Chrobrego, przez zwycięstwo w bitwie pod Grunwaldem, po powstania – listopadowe i styczniowe, a także wizerunki polskich wieszczów narodowych – Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Pojawiła się również seria telegramów prezentujących polskie miasta – Warszawę, Kraków, Lwów czy Poznań i ich zabytki, a także treści religijne, takie jak wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej czy nawet symbolikę ludu polskiego, w postaci chłopa i rzemieślnika, stojących nad mogiłą ojczyzny, z unoszącymi się ponad nimi datami powstań listopadowego i styczniowego. Obok grafik zamieszczano pokrzepiające hasła takie jak: „Jedność Narodu”, „Honor i Ojczyzna”, „Oświata. Pilność. Praca”, „Oświata ludu dokona cudu”, a także cytaty z Mazurka Dąbrowskiego Józefa Wybickiego (Jeszcze Polska nie zginęła) i Roty Marii Konopnickiej (Nie rzucim ziemi skąd nasz ród). Mimo promowania pozytywistycznej „pracy u podstaw”, czasem odwoływano się do romantycznej i martyrologicznej wizji narodu polskiego z hasłami w rodzaju „Jeszcze kielich naszej doli wiele kropel ma, trzeba cierpieć, pić powoli, wypić aż do dna!”.

Telegram patriotyczny z wizerunkiem Adama Mickiewicza i hasłem „Oświata ludu dokona cudu”, papier, chromolitografia, pismo odręczne, aut. Kazimierz Kościański, 1935 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/I/4522).

Prawdziwą intencją drukowania telegramów było zdobycie funduszy na cele charytatywne, edukację polskiej młodzieży i walkę o niepodległość państwa, dlatego cena znacząco przewyższała zwykłe pocztowe blankiety. Dla kolejnych pokoleń Polaków żyjących pod zaborami stały się one prawdziwą „lekcją historii w obrazkach” i jedną z form walki o zachowanie własnej tożsamości narodowej, kultury i języka.

Kolportaż telegramów patriotycznych był aktem sprzeciwu wobec polityki zaborców. Za promowanie propolskich wartości, a w dodatku druk omijający państwową cenzurę – groziła kara więzienia. W tej sytuacji telegramów nie można było wysyłać tradycyjną drogą, korzystając z usług państwowej Poczty Rzeszy Niemieckiej. Korzystano z pomocy polskich gońców pocztowych – młodych chłopców, którzy doręczali przesyłkę „do rąk własnych” – albo rozprowadzano je nielegalnie, wkładając do poznańskich gazet i czasopism, takich jak „Dziennik Poznański, „Kurier Poznański”, „Wielkopolanin” czy „Bazar Poznański”. Można było je również nabyć „spod lady” w wielu zakładach, księgarniach i sklepach prowadzonych przez Polaków na terenie zaboru pruskiego. Z czasem wymyślono inny sposób, który ułatwił wysyłanie telegramów patriotycznych poprzez pruską pocztę. Składano je starannie na pół albo zwijano w wąski rulonik (by nie można było zobaczyć ich treści oraz ilustracji) i zaklejano specjalną „zalepką”, która chroniła przed samoczynnym otwarciem. Mimo tego wybiegu, telegramy często konfiskowano przez pruską policję oraz państwowy urząd cenzorski. Dokonywano również regularnych rewizji w polskich zakładach, w szczególności drukarniach, co kończyło się reperkusjami sądowymi, karą grzywny a nawet więzienia dla ich właścicieli.

Telegram patriotyczny z orłem białym i widokiem na skaliste wybrzeże morskie, papier, chromolitografia, pismo odręczne, aut. nieznany, 1928 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/I/1985).

Patriotyczna tradycja w II Rzeczypospolitej w zbiorach Muzeum Miasta Gdyni

Choć po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku edukacją patriotyczną narodu zajęły się polskie placówki oświatowe i nie było już potrzeby potajemnej, pozytywistycznej walki o zachowanie własnej tożsamości narodowej, to tradycję wysyłania barwnych telegramów patriotycznych podtrzymywano przez cały okres istnienia II Rzeczypospolitej. Nie wzywano już do zbiórek charytatywnych i patriotycznych, ale skupiono się na budowaniu jednolitej polskiej tożsamości, dotychczas podzielonej na trzy zabory. Dawne „telegramy kościuszkowskie” stały się oficjalnie „telegramami narodowymi”. Zdecydowanie polepszyła się również jakość ich oprawy graficznej, nad którą nie musiano już pracować w ukryciu. Do projektowania zatrudniono najlepszych polskich artystów, zwłaszcza wybitnych poznańskich malarzy i rysowników – Franciszka Tatulę i Kazimierza Kościańskiego. Poznań nadal pozostawał największym ośrodkiem dystrybucji telegramów, które powstawały w Drukarni św. Wojciecha i Drukarni Franciszka Pilczka. Jednocześnie państwo zaczęło kolportować nowe wzory o charakterze symbolicznym i propagandowym, które związane były z najważniejszymi rocznicami w historii narodu i doniosłymi wydarzeniami, jakie odbywały się w II RP.

W zbiorach Muzeum Miasta Gdyni znajduje się ponad 50 egzemplarzy telegramów patriotycznych wydanych od około 1895 roku do wybuchu II wojny światowej. Wiele z nich to tradycyjne telegramy „kościuszkowskie”, nawiązujące do ogólnopolskich wydarzeń. Znaczną część stanowią także telegramy podkreślające przywiązanie Polski do morza. Miały one być potwierdzeniem słów wygłoszonych przez Marszałka Sejmu Wojciecha Trąpczyńskiego podczas posiedzenia Sejmu, które odbyło się dokładnie w dzień zaślubin Polski z morzem 10 lutego 1920 roku: „Szum Bałtyku – to najpiękniejszy hymn naszej państwowości”. W nawiązaniu do tego hasła na telegramach prezentowano motywy morskie, ukazujące często w alegoryczny sposób marynarzy, polską flotę oraz „najważniejsze dziecko II Rzeczypospolitej” – Gdynię i jej port. Obok nich zamieszczano hasła oddające cześć „polskiemu morzu”, takie jak: „NASZ BAŁTYK POLSKIM NA WIEKI”, „MORZE TO WIELKOŚĆ I BOGACTWO NARODU”, „BAŁTYK TO NASZ!”, „ZIEMIA I MORZE POLSKIE NAS WITA” czy „CZEŚĆ POLSKIEMU BAŁTYKOWI!”. Idylliczna wizja „Polski Morskiej” znalazła odzwierciedlenie również w bogatej, doniosłej symbolice telegramów. Na jednym ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni widzimy marynarza, który spogląda ze skał na płynący żaglowiec tuż po wschodzie słońca. Na innym blankiecie można zauważyć postać w marynarskim mundurze, która stojąc na rufie okrętu z biało-czerwoną banderą, z dumą spogląda na nowoczesny port pełen statków, wśród których wyróżnia się sylwetka polskiego transatlantyku. Obok niego zamieszczono napis „GDYNIA”. Kolejny telegram ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni skupia się nie tylko na gospodarczym i patriotycznym aspekcie posiadania dostępu do morza, ale także na jego funkcji turystycznej. Ponownie widzimy marynarza, wspinającego się na maszt żaglowca z powiewającą biało-czerwoną flagą, który patrzy na znajdujące się na morzu statki oraz plażę pełną ludzi i pozostawionych na brzegu żaglówek.

Na telegramach nierzadko pojawiały się również fragmenty dzieł literackich. Na jednym z nich obok żaglowca płynącego po Bałtyku w okolicy Gdyni, zamieszczono wersy Hymnu do Bałtyku, do którego muzykę skomponował wybitny kompozytor Feliks Nowowiejski, a słowa napisał bohater powstania wielkopolskiego Stanisław „Myrius” Rybka:

I póki kropla jest w Bałtyku,
polskim morzem będziesz ty,
bo o twe wody szmaragdowe
płynęła krew i nasze łzy.

Telegram patriotyczny z żaglowcem i wyobrażeniem Gdyni oraz fragmentem tekstu „Hymnu do Bałtyku”, papier, chromolitografia, aut. nieznany, wyd. A. Jóźwiak Poznań, lata 20. dwudziestego wieku (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/I/5340).

Telegramy patriotyczne drukowano w II Rzeczypospolitej aż do wybuchu II wojny światowej. Po jej zakończeniu nowe władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej uznały symbole oraz patriotyczną tradycję z okresu zaborów i dwudziestolecia międzywojennego za szkodliwe i niemal całkowicie je stłumiły. Choć nie przygotowywano już nowych telegramów, to Polacy używali zachowanych przedwojennych druków jeszcze do połowy lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku, kiedy ten zwyczaj zupełnie zaniknął, a telegramy patriotyczne stały się niezwykłym reliktem z czasu walki Polaków o własną tożsamość narodową.

Dawid Gajos

Telegram patriotyczny przedstawiający marynarza na maszcie żaglowca, papier, fotolitografia, pismo odręczne, aut. Franciszek Tatula, wyd. Drukarnia św. Wojciecha w Poznaniu, 1935 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/I/3252).
Telegram patriotyczny przedstawiający port w Gdyni, papier, chromolitografia, pismo odręczne, aut. Kazimierz Kościański, 1933 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/I/3787).
Telegram patriotyczny przedstawiający kominy śląskie, Mysią Wieżę oraz Bałtyk wysłany przez biskupa sufragana Dembka do Wacława Szczeblewskiego, papier, chromolitografia, pismo odręczne, aut. Wacław Szczeblewski, 1922 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/I/4511).

Bibliografia:

  • K. Bączek, Wystawa „W służbie niepodległości. Telegramy patriotyczne 1895-1939” [w:] „Komunikaty Warmińsko-Mazurskie” 2019 nr 303 t. 1, s. 162-164.
  • A. Kotecki, Telegramy patriotyczne z motywami morskimi w zbiorach Muzeum Niepodległości w Warszawie [w:] XIV Konferencja Polskiego Muzealnictwa Morskiego i Rzecznego, Gdańsk 2020.
  • P. Olejarczyk, Historia pisana depeszami. Patriotyczne telegramy z zeszłego wieku, Onet.pl, 27.07.2018, https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/100-lat-polsko-patriotyczne-telegramy-z-zeszlego-wieku/3yz6stt [dostęp: 08.11.2023].
  • M. Ollick, Telegramy patriotyczne. Zapomniana tradycja, Tuchola–Bydgoszcz 2008.
  • W. Postuła, Małe przedmioty, wielka historia Polskie pocztówki i druki patriotyczne XIX i XX wieku, Warszawa 2022.
  • B. Stragierowicz, „I na obczyźnie wierni Ojczyźnie”. Patriotyczne telegramy wrocławskiej Polonii, PortaPolonica.de, 08.2019, https://www.porta-polonica.de/pl/atlas-miejsc-pami%C4%99ci/i-na-obczyznie-wierni-ojczyznie-patriotyczne-telegramy-wroclawskiej-polonii?page=1#body-top [dostęp; 08.11.2023].
  • Telegram kościuszkowski, Muzeum Historii Polski, http://kosciuszko.muzhp.pl/szacunek-i-uznanie [dostęp: 08.11.2023].
  • W służbie niepodległości. Telegramy patriotyczne 1895-1939, Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, https://muzeum.olsztyn.pl/5068,w-sluzbie-niepodleglosci-telegramy-patriotyczne-1895-1939.html [dostęp: 08.11.2023].
  • T. Zakrzewski, Telegramy kościuszkowskie. Zapomniane dokumenty patriotyzmu polskiego (1895–1939). Wystawa ze zbiorów Tadeusza Zakrzewskiego, Muzeum Okręgowe w Toruniu, Toruń 1995.
  • E. Zdrojkowska, Telegramy kościuszkowskie. Kronikarz warmińsko-mazurski, Polskie Radio Olsztyn, audycja radiowa, 11.01.2018, https://radioolsztyn.pl/telegramy-kosciuszkowskie/01372171 [dostęp: 08.11.2023].

O rodzinie Radtke pisano już niejednokrotnie. Nietrudno jest znaleźć artykuły i informacje o Janie Radtke, pierwszym polskim sołtysem Gdyni i zasłużonym działaczu polskim i kaszubskim. Porównywalnie wiele informacji znajdziemy na temat jego brata, księdza Stefana Radtke, zmarłego z wycieńczenia w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen w 1940 roku, gdzie przetrzymywany był za niewzruszoną postawę wobec własnego powołania. Rzadziej pojawiają się wzmianki o ich bracie Józefie – nauczycielu Szkoły Podstawowej nr 1 w Rumi, siostrze Pelagii – matce profesora Abdona Stryszaka, rodzicach Józefie i Juliannie czy dziadkach Antonim i Weronice – dwóm pokoleniom gburostwa z Dębogórza. Tylko z imienia wymieniani są brat Klemens oraz siostry Waleska, Ludwika i Otylia Jadwiga. Często mówi się, że rodzeństwa było siedmioro, zapominając o Feliksie Radtke, gospodarzu w Dębogórzu i zmarłych jako dzieci Auguście Wojciechu, Teodorze, Elżbiecie Walerii i Julii Angelice.

Jednak czytanie o tej gałęzi mojej rodziny (Julianna, matka wójta Jana Radtke to jednocześnie moja praprababka) wydaje się dawać niepełny obraz jej członków. Najczęściej pojawiają się tu wyłącznie najistotniejsze i najbardziej znane fakty z historii rodu – daty i miejsca urodzenia oraz śmierci, miejsca zamieszkania, wykonywane zawody, wykształcenie i większe osiągnięcia. O wiele rzadziej napotykamy anegdoty z życia codziennego, a nawet one stanowią jedynie ubarwienie opisu głównych osiągnięć. Choć wszystkie te informacje są bardzo istotne, osoby opisywane w ten sposób jakby tracą swoje człowieczeństwo i stają się bliższe postaciom sztuki teatralnej opisanym wyłącznie pod kątem ich wartości dla fabuły. Ponadto, gdy spojrzymy jeszcze raz na to, których członków rodziny opisuje się z jaką dokładnością zauważymy, że kobiety pojawiają się tu znacznie rzadziej niż mężczyźni, a dalsze pokolenia rzadziej niż to z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, do którego należał wójt Jan Radtke i mój pradziadek Józef.

Uczłowieczająca materia

Natomiast bliskie przyjrzenie się materii części ubioru Julianny Radtke (z domu Magrian) – jej czepcowi i kompletowi kabatów, spódnic i fartuchów, znajdujących się pod fachową opieką Muzeum Miasta Gdyni – może pomóc nam uzupełnić te braki w literaturze. Przede wszystkim – przybliżyć do ich właścicielki jako człowieka niewiele różniącego się od nas samych. Dobrym tego przykładem jest znana również naszym ciałom potrzeba komfortu ubrań, które nosimy, czego ślady obserwujemy w wyżej wymienionym komplecie. Na jedwabnym materiale widać przetarcia i naciągnięcia, wynikające z użytkowania ubrania. Ale po uważnym przyjrzeniu, widzimy też pozostałości bardziej celowych zabiegów poprawienia wygody stroju. Na linii dekoltu jednego z kabatów zauważamy zaszycie rantu do wewnątrz – czy to dlatego że sam w sobie uwierał, czy dla lepszego ułożenia z innymi warstwami ubioru bądź z biżuterią.

Tradycyjny atłasowy kabat kaszubski, należący do Julianny Radtke, atłas, płótno, tiul, szycie maszynowe, ok. 1890-1910 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/III/203/3).

Widać także zwężenia, celem dopasowania spódnic i kabatów do zmieniającego się ciała. Komplet ten służył bowiem Juliannie przez dłuższy – jak na dzisiejsze standardy – czas. Jak sugerują fotografie, musiała ona wejść w jego posiadanie nie później niż w latach 1910-1915, jako że pojawia się ono na zdjęciu z tego właśnie okresu, przedstawiającym rodzinę i letników przed domem Jana Radtke na rogu dzisiejszej ulicy 10 Lutego. Od tego czasu widzimy Juliannę tylko w tym komplecie: na fotografii z mężem Józefem, synem Janem i córką Ludwiką z około 1919 roku, na zdjęciu ze ślubu syna Józefa z Marią Roszczynialską z 1922 roku, jak i na tym sprzed domu rodzinnego w Dębogórzu wykonanym niedługo przed jej śmiercią w 1927 roku. Fotografie potwierdzają też hipotezę, iż był to komplet odświętny, cenny dla jego właścicielki, co sugeruje już sam ubiór przez swą jedwabną materię, falbanki, koronki i hafty, oraz doskonały stan zachowania, mimo wielu lat wysługi.

Julianna Radtke (w środku) z rodziną przed domem syna Jana w Gdyni, papier fotograficzny, ok. 1910-1915 (ze zbiorów autora).
Ślub Józefa Radtke z Marią Roszczynialską. Matka Józefa, Julianna Radtke siedząca po lewej, papier fotograficzny, 1922 (ze zbiorów autora).

Tymczasem czepiec podpowiada nam o jej guście i chęci porządnego, zgodnego z jej gburowskim stanem wyglądu w dniu ślubu – jako że, jak mówi się w rodzinie, był on w użyciu wyłącznie przy tej okazji. Czepiec należał oryginalnie do teściowej Julianny – Weroniki Radtke, a jego przynależność do dwóch pokoleń Radtków potwierdzona jest różnorodnością ściegów, jakie na nim widzimy. Oprócz tych równych i wprawnych okalających konstrukcję bazy czepca, widzimy też szycia mniej umiejętne bądź wykonane w pośpiechu wokół jego aktualnych wykończeń. Trudno też wiarygodnie interpretować niesymetrycznie przyszytą koronkę czepca – czy jako wprawne dopasowanie nakrycia głowy do kształtu twarzy czy raczej nieumiejętność szycia powodującą nierównomierne napięcie materiału koronki. Być może to sama Julianna dodała w pośpiechu do czepca swój osobisty akcent, by „uprawomocnić” swoją pozycję jako nowej pierwszej damy rodziny

Tradycyjny czepiec kaszubski – tzw. złotnica – należący do Weroniki oraz Julianny Radtke, aksamit, nici bawełniane, nici metalowe, haft płaski, ok. 1849 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/III/202).

Przeszywająca Kaszubszczyzna

Być może najważniejszym, czego dowiadujemy się o Juliannie dzięki wspomnianemu czepcowi, jest jej otwarta kaszubskość, która musiała wpłynąć na młodego Jana Radtkego, inspirując go później do tak gorliwej działalności społecznej dla dobra Kaszubów. Sam czepiec jako element ubioru jest bodaj najbardziej autentycznym elementem stroju kaszubskiego, gdyż noszony był w społeczności kaszubskiej nieprzerwanie na przestrzeni co najmniej trzech wieków. Reszta tego, co określamy jako ‘strój kaszubski’, przechodziła wiele przemian.

Na przestrzeni wieków rzeczywisty ubiór Kaszubów rozwijał się zgodnie z kwestiami praktycznymi oraz dostępnością materiałów i krojów – jak dowodzą między innymi obszerne prace etnograficzne Izydora Gulgowskiego i Bożeny Stelmachowskiej. Ukazuje to również niedawna rekonstrukcja dziewiętnastowiecznego stroju kaszubskiego Alicji Woźniak. Tymczasem pojawiały się różne artystyczne wersje idealizowanego stroju kaszubskiego: od popularnej w dwudziestoleciu międzywojennym wersji zaprojektowanej przez Franciszkę Majkowską z nieużywaną już dziś dużą ‘szkocką’ kokardą, przez wersję uwiecznioną na obrazach Zofii Stryjeńskiej, która jest nam dziś już niemalże zupełnie obca, po znany do dzisiaj świetlicowy kostium kaszubski powstały około lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, chętnie używany między innymi przez zespoły ludowe. Jednak czepiec pojawia się we wszystkich wiarygodnych badaniach rzeczywistego ubioru regionu, w tym w słynnym eseju Tadeusza Seweryna poświęconym właśnie temu elementowi stroju. Widzimy go również w większości rekonstrukcji artystycznych.

Idąc o krok dalej, łącznikami z kaszubskością jest widoczny na czepcu haft i pozostałe ozdoby. Etnografowie podają kilka różnych wersji historii rozwoju haftu znanego nam dzisiaj, najczęściej wskazując na zakonnice klasztoru norbertanek w Żukowie lub Teodorę Gulgowską jako jego rzeczywiste inicjatorki. Lecz wszyscy wydają się zgadzać co do wagi czepcowego haftu złotego, z którym mamy tu do czynienia, jako inspiracji dla dzisiejszego wyglądu haftu kaszubskiego. Motywy pojawiające się w hafcie na czepcu są jasno rozpoznawalne jako kaszubskie. Centralne miejsce zajmuje tu wzór podobny owocowi granatu lub palmety, okolony licznymi tulipanami i elementami przypominającymi dzisiejsze margaretki. Linie nie przecinają się, zgodnie z zasadą haftowania drzewa życia, którego gałęzie nie mogą się przecinać, jako że ma być ono (zarówno symboliczne drzewo jak i przedstawiane przez nie życie) harmonijne i prostolinijne. Ponadto, haft jest tu okolony antualarzem, czyli koronką o specyficznym kształcie wachlarzyków, który choć dziś nie jest kojarzony z kaszubszczyzną to notowany jest w antropologicznym tekście Seweryna jako typowy dla czepców kaszubskich.

Co nam mówi ubiór Julianny

Być może nigdy nie poznamy dokładnej historii obiektów, którym się tu przyglądaliśmy. Ale dzięki nim samym bliższa wyda nam się ich właścicielka. Dzięki znanym i nam potrzebom, jakie odczuwała a jakie odcisnęły się na jej stroju, przedstawieniu jej indywidualności, a także obrazowi jawnej kaszubskości, która musiała wpłynąć na jej dzieci wreszcie dowiadujemy się czegoś na temat jednej z kobiet rodu i wypełniamy braki w dotychczas publikowanych źródłach. A wszystko to zamknięte jest w zaledwie jednym komplecie ubrań odświętnych i pojedynczym kaszubskim czepcu.

Filip Gesse

Bibliografia:

  • G. Antoniewicz, Jedźta do Gdyni, Bo Tam Po Łąkach Będą Pływały Statki…, „Dziennik Bałtycki” 01.02.2019.
  • K. Dombrowska, Katalog „Wdzydzkiego Haftu Kolorowego”, Wdzydze Kiszewskie 2019.
  • A. Frydrychowska, Historia Mojej Rodziny, „Gazeta Kociewska” 20.12.1996.
  • I. Gulgowski, Kaszubi, Kraków 1924.
  • E. Kizik, Konstruowanie Przeszłości. Powstanie Ludowego Ubioru Kaszubskiego W Pierwszej Połowie XX Wieku, „Zapiski Historyczne” 31.05.2021.
  • I. Mach, Wyszywanie, Gdynia 2020.
  • B. Rezmer, Jak Haftować po Kaszubsku, Gdańsk 1984.
  • T. Seweryn, Kaszubskie Złotogłowie i Nowe Hafty Wdzydzkie, Lwów 1929.
  • B. Grzenkowicz-Ropela, Kaszubski Strój Świetlicowy, rozm. przepr. Filip Gesse, Wejherowo 2023.
  • B. Stelmachowska, Atlas Polskich Strojów Ludowych: Strój Kaszubski, Wrocław 1959.
  • B. Zagórska, Wiatr od Morza: Kaszubi w Sztuce Polskiej 1920-1939. Katalog Wystawy Styczeń-Wrzesień 2020, Chojnice 2020.
  • Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Haft Kaszubski: Wzory Czepcowe, Gdańsk 1975.

Nadszedł luty! Dla Gdyni miesiąc szczególny, urodzinowy. 10 lutego 1926 roku Gdynia uzyskała prawa miejskie. To doskonała okazja do celebrowania lokalnych bohaterów. Dla nas, takim gdyńskim herosem jest Kazimierz Kachu Ostrowski, artysta, abstrakcjonista, którego wrażliwość wzbogacała nasz kulturowy krajobraz przez dekady XX wieku.

Uczcimy Kacha, tuż przed urodzinami Gdyni i urodzinami samego malarza nowym muralem w naszym muzealnym foyer. Do wspólnego świętowania zapraszamy wszystkich: rodziny z dziećmi w wieku przedszkolnym zabierzemy na pełen atrakcji spacer po naszej wystawie stałej “Gdynia – Dzieło Otwarte”, tradycyjnie wstęp na wszystkie nasze wystawy tego dnia będzie bezpłatny, a ponad wszystkim będzie unosił się duch najdawniejszych dziejów Gdyni…dokładnie 10 lutego o godzinie 13:00 zapraszamy na otwarcie nowego modułu naszej wystawy stałej pt. “Odkryj w Gdyni nieoczywiste. Pradzieje.”! Kuratorka wystawy Aleksandra Fijałkowska poprowadzi Was przez epokę brązu i wczesną epokę żelaza, będzie można stanąć oko w oko z popielnicami twarzowymi oraz reliktami kultury pomorskiej. Takiej wystawy jeszcze nie było – poznajcie pradzieje Gdyni i jej dzielnic!

Urodziny Gdyni będziemy świętować aż do Walentynek! Zapraszamy na warsztaty, oprowadzania, spotkania – bądźmy razem!

Ale luty to nie tylko urodziny i Święto Zakochanych! To również czas zimowych wakacji! Edukatorki z naszego Ośrodka Edukacji przygotowały serię warsztatów dla rodzin z dziećmi z cyklu “Ferie w Muzeum”. To doskonała okazja, by spędzić ten czas w kreatywny i twórczy sposób. To także jedne z naszych najpopularniejszych wydarzeń dla najmłodszych więc warto zarezerwować swoją wejściówkę już teraz!

Dla miłośników spacerów i odkrywania miasta w terenie przygotowaliśmy cykl “Gdynia nadaje”, który zainaugurujemy popołudniową wyprawą na górę Donas w dzielnicy Gdynia Dąbrowa już 19 lutego o 17:00.

Do zobaczenia w lutym w Muzeum Miasta Gdyni!

Życie sportowe w Gdyni zamarło po wkroczeniu Niemców w 1939 roku. Ludności polskiej (nie wspominając o żydowskiej) zabroniono formalnej działalności w klubach czy stowarzyszeniach sportowych. Życie jednak nie znosi próżni, a władzom niemieckim zależało rzecz jasna także na odrodzeniu w nowej (wojennej) rzeczywistości życia sportowego.

Nowa organizacja sportu

W celu unifikacji ziem wcielonych do Rzeszy, na przełomie 1939 i 1940 roku utworzono w ramach okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie (obejmującego Kujawy i Pomorze, w tym Gdynię), nowy XIX okręg sportowy (XIX Sportbereich Danzig-Westpreußen). Dzielił się on na trzy rejony (Sportbezirke), odpowiadające strukturom administracji cywilnej, czyli rejencjom (gdańskiej, bydgoskiej i kwidzyńskiej). W ramach każdego rejonu utworzono obwody (Sportkreise), choć początkowo tylko po jednym w każdym z rejonów. Te struktury były podstawą organizacji rozgrywek ligowych w dwóch najpopularniejszych dyscyplinach sportowych, czyli piłce nożnej i ręcznej. Istniała więc 1. liga (Bereichklasse, zwana też Gauklasse) oraz 2. liga (Kreisklasse). Rozgrywki ligowe w innych dyscyplinach (np. koszykówce, hokeju na trawie) miały poziom jedynie jednoligowy na cały okręg Gdańsk-Prusy Zachodnie. Wynikało to z braku odpowiedniej liczby drużyn.

Sytuacja zmieniła się dopiero w 1943 roku, po zakończeniu rozgrywek sezonu 1942/43. Wówczas z rejonu gdańskiego (1. Danziger Kreisklasse) wydzielono zupełnie nowy, gdyński(1. Gotenhafener Kreisklasse), co było prawdopodobnie konsekwencją rozwoju sportu w pierwszej kolejności w okupowanej Gdyni. Do gdyńskiego rejonu należały kluby i stowarzyszenia sportowe nie tylko z Gdyni, ale też Rumi, Wejherowa i Kartuz.

Bałtyckie Zjednoczenie Żeglarskie

Cechą charakterystyczną sportu w czasie wojny na Pomorzu i Kujawach było także powstanie szeregu drużyn, które przez cały lub niemal cały okres okupacji ograniczały swoją aktywność tylko do spotkań towarzyskich. Innym, charakterystycznym wyznacznikiem była nadreprezentacja drużyn „resortowych”, a więc wystawianych przez poszczególne rodzaje Niemieckich Sił Zbrojnych, policję lub SS z jednej strony, jak i „zakładowych”, czyli organizowanych przez społeczności największych przedsiębiorstw (co do zasady państwowych) z drugiej strony.

W Gdyni było podobnie. Większość klubów, która działała w latach okupacji niemieckiej, bazowała na personelu wojskowym lub największych zakładów. Wyjątkiem jest w istocie jeden podmiot – Bałtyckie Zjednoczenie Żeglarskie (Baltische Segler-Vereinigung – BSV), formalnie powołane 28 stycznia 1940 roku w Gdyni. BSV powstało z połączenia pięciu istniejących już wcześniej klubów żeglarskich, które istniały na terenie Estonii i Łotwy. Były to: Ryski Jachtklub (Rigaer Yacht-Club) z 1878 roku, Lipawski Jacktklub „Północ” (Libauer Yacht-Club „Norden”) z 1883 roku, Estoński Jachtklub Morski (Estländischer See-Yacht-Club) z 1888 roku, Kuressaareski Jacktklub (Arensburger Yacht-Club) z 1891 roku oraz Liwoński Jachtklub (Livländischer Yacht-Club) z 1895 roku.

Okupacyjna Gdynia, ul. Świętojańska (niem. Adolf  Hitlerstrasse) na wysokości skrzyżowania z al. Marszałka Józefa Piłsudskiego (niem. Steinstrasse), 1939-1945

Powstanie i rozwój BSV w okupowanej Gdyni były możliwy dzięki napływowi i osadnictwu przesiedleńców z Estonii i Łotwy, tzw. Niemców bałtyckich (Baltendeutsche). Co więcej, BSV posiadało także oddziały w Bydgoszczy, Gnieźnie, Poznaniu czy Łodzi, gdzie uprawiano przede wszystkim żeglarstwo śródlądowe. W pierwszych latach wojny BSV formalnie liczyło około 450 członków. Jachty Zjednoczenia (wśród nich znalazły się jednostki zagrabione polskim jachtklubom) startowały w najważniejszych imprezach żeglarskich w regionie: w Sopocie, Gdańsku, Królewcu czy Bałtijsku. BSV zajęło na swoją kwaterę parter nieukończonego przed wybuchem II wojny światowej kompleksu Domu Żeglarza (dziś siedziba Wydziału Nawigacyjnego Uniwersytetu Morskiego w Gdyni).

Pocztowcy, Kolejarze, Gimnastycy, Policjanci…

W 1940 roku utworzono drużynę sportową Poczty Rzeszy (Reichspost), czyli Post SG (Sportgemeinschaft) Gotenhafen. W istocie obok klubu sportowego Niemieckiej Marynarki Wojennej, a więc Kriegsmarine Gotenhafen (o którym dalej), był to jedyny podmiot z okupowanej Gdyni, który liczył się na arenie sportowej ponadlokalnie. Post SG Gotenhafen wystawiała drużyny zarówno piłkarzy, jak i szczypiornistów, ale największe sukcesy odnotowali ci pierwsi. W sezonie 1943/1944 byli wiodącymi graczami w 1. lidze.

Obok „Pocztowców” własną reprezentację mieli też lokalni „Kolejarze” (Reichsbahn SG Gotenhafen), których działalność ograniczała się jednak tylko do futbolu. Wyraźniej zaistnieli dopiero w latach 1942-1943.

Także w 1940 roku (najpóźniej w grudniu) powstał cywilny Klub Sportowo-Gimnastyczny Gdynia (TuSV Gotenhafen, najpewniej od Turn- u. Sportverein Gotenhafen). Co zaskakujące, od razu wystawił drużynę do rozgrywek okręgowych w koszykówce, obok dwóch drużyn reprezentujących politechnikę w Gdańsku (Hochschulsportgemeinschaft I i Hochschulsportgemeinschaft II), a także Gdańskiego Klubu Sportowego (Danziger Sportclub). Na koniec pierwszego sezonu (tj. w sierpniu 1941 roku) gdynianie zajęli drugie miejsce w rozgrywkach.

Stadion Miejski w Gdyni w czasie przedwojennego Zlotu Dzielnicowego „Sokoła”, fot. nieznany, 1932

W TuSV Gotenhafen uprawiano również piłkę nożną, ręczną oraz lekkoatletykę. Być może także i tenis ziemny, bo choć w latach okupacji użytkowane były korty tenisowe w Śródmieściu, nie natrafiano na ślad aktywności żadnego, osobnego klubu tenisa ziemnego. Samo TuSV Gotenhafen też relatywnie szybko ograniczył swoją działalność – po około 1942 roku pojawiają się o nim zaledwie pojedyncze wzmianki.

Od jesieni 1940 roku na drugim poziomie rozgrywek, zarówno w piłce ręcznej, jak i nożnej, swoich sił próbowały drużyny wystawiane przez policję gdyńską (Polizei Sportverein Gotenhafen). Wszystko wskazuje, że nigdy nie osiągnęły one awansu do wyższej ligi. Gdyńscy „Policjanci” przynajmniej dwukrotnie – tj. w latach 1940-1941 – zorganizowali dużą imprezę sportową w Gdyni, czyli wyścig „Quer durch Gotenhafen”, którego trasa prowadziła ulicami miasta. Poza piłką nożną, ręczną czy lekkoatletyką Polizei SV Gotenhafen uprawiała także w ograniczonym zakresie boks oraz fistball (niem. Faustball).

„Skoszarowany” sport

Kluczowym podmiotem, który współtworzył i animował życie sportowe okupowanej Gdyni była Niemiecka Marynarka Wojenna, co wynikało ze skali i charakteru jej obecności w mieście i regionie. Najpóźniej w listopadzie 1940 roku po raz pierwszy wystąpili szczypiorniści z Kriegsmarine Gotenhafen, a w marcu 1941 roku – futboliści. Z sezonu na sezon gdyńscy „Marynarze” zyskiwali na rozgłosie jako piłkarze i już w sezonie 1943/44 byli, obok wspomnianych „Pocztowców”, jedną z najsilniejszych drużyn w całym okręgu.
Osobne zespoły wystawiała Kriegsmarine z placówek na Oksywiu (Kriegsmarine Oxhöft). Początkowo (najwcześniejsza wzmianka: październik 1941 roku) jej aktywność ograniczała się do meczów towarzyskich w piłkę nożną, ale już w sezonie 1943/1944 marynarze z Oksywia próbowali swoich sił w rozgrywkach na poziomie 2. ligi.

Pytanie otwartym pozostaje, czy wymienione w planach nowego kształtu 1. ligi piłkarskiej na sezon 1943/44 zespoły TVA Oxhöft oraz SG Hexengrund powstały (przynajmniej częściowo) z podziału Kriegsmarine Oxhöft, czy może były osobnymi podmiotami (a drugi z wymienionych: być może w ogóle cywilnym?).

Na marginesie – w Gdyni o wiele częściej, niż np. w Gdańsku czy Sopocie – mecze rozgrywały jednostki wojskowe z Rumi (Luftwaffesportverein Rahmel) czy z Helu (Kriegsmarine Hela).

Okazjonalnie, drużyny sportowe (przede wszystkim piłkarzy, o wiele rzadziej szczypiornistów) wystawiały do spotkań towarzyskich gdyńska Szkoła Nawigacji (Navigationsschule Gotenhafen) oraz lokalne struktury Powszechnej-SS (Allgemeine-SS). Ta pierwsza była planowana do wejścia jednak w rozgrywki ligowe z początkiem sezonu 1943/44. Ostatecznie jednak do tego nie doszło.

Głównym obiektem sportowym Gdyni w latach II wojny światowej pozostawał oddany do użytku w 1932 roku stadion sportowy przy obecnej ul. Ejsmonda, czyli Grimmweg. Najwcześniejszym, zarejestrowanym spotkaniem, które na nim rozegrano, był mecz piłkarski na poziomie 2. ligi między gdyńskimi policjantami a gdańską reprezentacją „Lotników” (Lufwaffe-Sportverein Danzig) 30 marca 1941 roku. Początkowo stadion określany był jako „boisko pod Wzgórzem Św. Maksymiliana” (Platz am Baltenberg), wkrótce jednak po prostu jako obiekt przy ul. Ejsmonda (Platz am Grimmweg). Praktycznie wszystkie mecze, tak na poziomie 1. lub 2. ligi, gdyńskie drużyny rozgrywały właśnie na terenie współczesnej dzielnicy Wzgórze Św. Maksymiliana. Nie udało się jednoznacznie potwierdzić, czy, a jeśli tak, to w jakim zakresie w latach okupacji prowadzono prace nad rozpoczętą jeszcze w 1937 roku budową nowego stadionu przy obecnej ul. Olimpijskiej.

Specjalizacje

W latach okupacji niemieckiej można dostrzec swoistą specjalizację poszczególnych podmiotów w zakresie uprawiania (i ograniczonych, ale jednak) sukcesów w dziedzinie sportu. Piłka nożna i ręczna, czyli najpopularniejsze dyscypliny sportowe, były domenami największych (wymienionych wcześniej) wielosekcyjnych klubów. Żeglarstwo – siłą rzeczy – leżało w gestii BSV. Sporty zimowe – przede wszystkim narciarstwo biegowe – było, podobnie, jak w innych miastach Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie – uprawiane przede wszystkim przez członków miejscowego Hitlerjugend. Boks z kolei był ewidentną domeną żołnierzy i urzędników zatrudnionych w Arsenale, czyli urzędzie Kriegsmarine odpowiedzialnym za magazynowanie i uzbrajanie jednostek stacjonujących w porcie.

Gdynia w latach okupacji niemieckiej nie była silnym ośrodkiem sportowym. Stała, podobnie zresztą jak Bydgoszcz, Toruń czy Grudziądz, wyraźnie w cieniu Gdańska i Elbląga, a więc tych miast, gdzie oprócz wojskowych i policyjnych klubów funkcjonowały nadal wielosekcyjne kluby niemieckie, tradycjami i historią sięgające czy to okresu międzywojennego, czy jeszcze wilhelmińskiego. Były to miasta niemieckie, gdzie rezerwuar potencjalnych graczy (tj. ludności niemieckiej) był najzwyczajniej nieproporcjonalnie większy, niż w wojennym Gotenhafen.

Podobnie, jak w innych dużych miastach polskich okupowanych przez Niemców na Pomorzu i Kujawach, życie sportowe Gdyni było animowane niemal wyłącznie przez kluby „resortowe” (wojsko, policja, SS) lub „zakładowe” (poczta, koleje, stocznie). W przeciwieństwie jednak do Bydgoszczy czy Torunia, rola Gdyni jako ośrodka sportowego zaczęła wyraźnie wzrastać w latach 1943-1944. Był to w pierwszej kolejności efekt rozbudowy struktur Kriegsmarine, przy jednocześnie (wyraźnie) wzrastających problemach w organizacji życia sportowego w innych miastach (poza samym Gdańskiem). Jednak rosnące problemy natury logistycznej, a także rozwój sytuacji na frontach spowodował, że okres relatywnej prosperity gdyńskiego sportu (zasadniczo ostatnie miesiące 1943 i pierwsze 1944 roku) był nader krótki.

Jan Daniluk

Tekst powstał w ramach prac nad publikacją Heroiczna. Gdynia w latach II wojny światowej, będącą częścią projektu Monografia Gdyni prowadzonego przez Muzeum Miasta Gdyni.

Bibliografia:

Prasa z epoki:

wybrane numery z gazet: „Danziger Vorposten”, „Danziger Neueste Nachrichten” i „Thorner Freiheit“ z lat 1939-1945, oraz z czasopism: „Soldat im Weichselland…“ z lat 1940-1944 i „Deutscher Polizeisport“ z lat 1941-1942.

Opracowania:

100 Jahre BSV, [Steinhude] 1978.
Jan Daniluk, „Miasta skoszarowane”. Gdańsk i Sopot jako garnizon Wehrmachtu w latach 1939-1945, Gdańsk 2019.
Hardy Grüne, Christian Karn, Das Große Buch der Deuschen Fussballvereine, Kassel 2009.
Hanna Richert, Sportowe obiekty, [w:] Encyklopedia Gdyni, Gdynia 2006, s. 726-727.
Małgorzata Sokołowska, Dom Żeglarza, [w:] Encyklopedia Gdyni, Gdynia 2006, s. 981.


Wyobraźnia kreuje obrazy, które niejednokrotnie chcielibyśmy zatrzymać na dłużej. Można tego dokonać przy pomocy płótna, pędzla, farb i sztalugi. 

Wiadomość dla tych z Was, którzy nigdy nie trzymali w rękach pędzla i dla tych, którzy codziennie zmywają z rąk farby.

Utworzyliśmy pracownię malarską KRESKA, w ramach której będziecie mieli szansę tworzyć własne dzieła malarskie i rysunkowe. 

Spotkania w Muzeum Miasta Gdyni odbywać się będą dwa razy w miesiącu, w wybrane środy, w godzinach 17:00 – 20:00.

Bilety dla 10 osób do nabycia w kasie Muzeum w godzinach otwarcia lub na stronie internetowej: TUTAJ https://bilety.muzeumgdynia.pl/

Pracownię KRESKA prowadzi malarka, scenografka i projektantka wnętrz Monika Wójcik.

Będę miała ogromny zaszczyt spotykać się z Wami na rozmowach o sztuce i życiu przy malowaniu lub rysowaniu w pracowni malarskiej KRESKA Muzeum Miasta Gdyni.

Na co dzień prowadzę autorską pracownię projektową i malarstwa sztalugowego ikaDESIGN studio. Podczas pracy łączę różne dziedziny sztuki. Wykonuję projekty scenografii i kostiumów do teatrów na terenie całej Polski i tworzę projekty wnętrz. Maluję z najczulszą wrażliwością na kolor, przestrzeń, fakturę, materiał, linię i światło. Wierzę, iż moje wykształcenie i wieloletnie doświadczenie oraz nasza wspólna pasja pozwoli nam stworzyć wyjątkowe miejsce, z którego dobrodziejstw wspólnie będziemy korzystać z radością.

Do naszego laboratorium sztuki w Muzeum Miasta Gdyni, gdzie szanujemy historię, a nawet tworzymy nową, do wspólnego wdychania farb, do pędzla, koloru, plamy, impastu i KRESKI…serdecznie zapraszam – Monika (Ika) Wójcik.

Na zajęcia zabierz ze sobą podobrazie malarskie, a my zapewnimy farby, pędzle, sztalugi i wszystko inne, co będzie Ci potrzebne.  DO DZIEŁA!

Zajęcia odbywać się będą w wybrane środy, dwa razy w miesiącu, w godzinach 17:00 – 20:00.
Koszt pojedynczych zajęć to 160 zł.
Bilety dostępne tutaj lub w kasie Muzeum.

Jak ferie, to tylko Ferie w Muzeum. Jak każdego roku podczas zimowych wakacji, stworzyliśmy wyjątkową ofertę zajęć artystycznych i kreatywnych dla dzieci w wieku 6 -12 lat, które codziennie w Muzeum wraz ze swoimi opiekunami będą puszczać wodze wyobraźni, tworzyć, burzyć, tworzyć na nowo, skreślać, szyć, wyklejać – co tylko serce i twórcza głowa podpowiedzą.

Pod czujnym okiem edukatorek z muzealnego Ośrodka Edukacji uczestnicy i uczestniczki w przyjaznym, pełnym swobody i bezpieczeństwa środowisku, nie tylko będą mogły wyrazić swoje twórcze „ja”, ale również rozwijać umiejętności artystyczne. Każde spotkanie to rodzinne, pełne radości i kreatywne chwile, podczas których dzieci wraz z opiekunami będą pracować nad własnymi projektami inspirowanymi muzealnymi ekspozycjami i naszą piękną Gdynią.

Terminy zajęć:

30.01 – Gliniane ucho! – warsztaty rzeźbiarskie
31.01 – Na miękko – twórcze warsztaty szycia
1.02 – Mała Akademia Sztuk Pięknych – warsztaty malarskie
2.02 – Pada śnieg – warsztaty tworzenia zimowych kul śniegowych w słoikach
6.02 – Domek! – warsztaty projektowania małych kryjówek
7.02 – Zimowe ogrody – warsztaty projektowania ogrodów zimowych
8.02 – Zbuduję Ci dom – warsztaty tworzenia makiet mieszkań
9.02 – W górę! – warsztaty dekorowania osłonek na donice

Szczegółowe opisy zajęć można znaleźć na stronie www.muzeumgdynia.pl/wydarzenia.