Zdjęcia z misiem na skwerze Kościuszki
Tradycją, jeszcze przedwojenną, były niedzielne spacery rodzinne na skwer Kościuszki. Tu przychodziło się dla relaksu, dla zaczerpnięcia, świeżego, morskiego powietrza, którego zarówno zapach, jak i smak czuło się zawsze przebywając w tym miejscu. Tu zachodziło się na kawę i lody do licznych kawiarni. Tu wreszcie, w pobliżu skrzyżowania z ul. Świętojańską, robiło się pamiątkowe zdjęcia. Większość zdjęć ze skweru Kościuszki jest bardzo podobna w charakterze, z pasem zieleni na pierwszym planie i pierzeją północną kamienic, które powstawały przed II wojną, w tle.
Każdy dorosły gdynianin ma taką fotkę w rodzinnych albumach. Najciekawsze zdjęcia przedstawiają dzieci. Głównie dla nich ustawione były na początku skweru różnego rodzaju przedmioty, które przyciągały uwagę najmłodszych. Maluchy koniecznie chciały wsiąść do miniaturowego samochodu, czy małej bryczki z konikiem a fotograf, który stał obok, natychmiast dokumentował to pstrykając fotografie. Oczywiście za odpowiednią opłatą i pokwitowaniem. Zdjęcia przychodziły pocztą po kilku dniach, można je było także odebrać w zakładzie fotograficznym. Zimą robiono zdjęcia dzieciom na sankach, do których zaprzęgnięto tego samego konika, który latem ciągnął bryczkę. Fotografie zachwycają urokiem radosnych dzieci i intrygują pomysłowością dorosłych na robienie interesu. Przedsiębiorczy fotograf, wykupiwszy licencję, mógł wykonywać swój zawód w plenerze. Dla przyciągnięcia klientów ustawiał modele wspomnianych pojazdów, ale także np. drewniane bociany. Ci, którzy przechadzali się po skwerze Kościuszki, czy pobliskiej promenadzie przed II wojną, mogli fotografować się z żywym bocianem, zwanym Wojtkiem, czy Maćkiem? Największą furorę wśród mieszkańców i letników, także po wojnie, robił niedźwiedź i to nie tylko u dzieci. Oczywiście biały, polarny miś.
4-5 Fotografie datowane na rok 1950 i 1951
6-7. Fotografie z połowy lat 50. XX w.
Mężczyzna, bo chyba był to mężczyzna, ukryty za przebraniem misia, wcale nie miał łatwego zadania. Przecież pracował w sezonie letnim, często w upalne dni. Musiał zagadywać dorosłych, mamić maluchy, aby pozwoliły na zdjęcie. Czy taką niedźwiedzią mordą można się było uśmiechać i to w taki sposób, by dzieci nie bały się i pozwoliły nawet wziąć się na ręce? Wiem z własnych przeżyć, że nie wszystkie maluchy na to pozwoliły. Ja nie zgodziłam się nawet na przywitanie z misiem, który wyciągnął do mnie potwornie, jak mi się zdawało, kosmatą łapę. Nie mam wśród swoich pamiątek zdjęcia z gdyńskim misiem. Znalazłam natomiast fotografię na sankach, „ciągniętych” przez konika.
Charakterystyczne jest to, że przed wybuchem II wojny, na skwerze Kościuszki i promenadzie „działał” tylko niedźwiedź, no i żywy bocian. Po wojnie pojawiły się dodatkowo: drewniane bociany, bryczka z konikiem, sanki a następnie różnej marki samochody. Jednak zdjęcia znajdujące się rodzinnych albumach wskazują, że na przełomie lat 50. i 60. XX w. dzieci fotografowane były także w towarzystwie krasnoludków, w samolociku czy w bryczce zaprzęgniętej do psa bernardyna. A więc, dość duża rozpiętość w pomysłach fotografów. Interesujące jest też gdzie i przez kogo produkowane były wymienione zabawki? Czy były wytwarzane w kraju, czy, co jest bardziej prawdopodobne, przywożone z zagranicy?
Przeglądając muzealne fotografie zwróciłam uwagę na to, że wśród obiektów, z którymi fotografowały się dzieci, brak jest modeli statku, okrętu, czy choćby kutra rybackiego. Czy dlatego, że te prawdziwe przycumowane były niedaleko, w basenie portowym? Jedynie na gdyńskiej i orłowskiej plaży widzimy pamiątkowe koła ratunkowe. W Orłowie koło było własnością Foto Alma, przedwojennego zakładu fotograficznego. Na kole zainstalowanym na gdyńskiej plaży jest podany jedynie rok: 1947. Kilka fotografii sprzed wojny na rewersach ma pieczątki Foto Alma i Foto Fox. Przedstawicielem tego drugiego zakładu był znany gdyński fotograf Wacław Schulz. Natomiast ze zdjęć powojennych nie dowiemy się, kto był ich autorem i tak pięknie dokumentował krótkie chwile radości maluchów. Na ich rewersach zachowały się jedynie oznakowania numeryczne, które niczego nie wyjaśniają. Gdynianie opowiadają, że wywołane zdjęcia odbierało się, za odpowiednią opłatą w niewielkim kantorku zakładu na zapleczu jedynego w Gdyni fotoplastykonu, który mieścił się przy skwerze Kościuszki nr 18. Powstał w latach 50. XX w. Inicjatorem zainstalowania urządzenia do oglądania zdjęć stereoskopowych i jednocześnie obsługującym go był starszy bosman Marynarki Wojennej, operator filmowy i fotograf, Paweł Płonka. Prawdopodobnie, chociaż nigdzie nie znalazłam potwierdzenia, to on właśnie był fotografem ze skweru Kościuszki. Z czasem, po zamknięciu fotoplastykonu, stał się „nadwornym” fotografem na okręcie-muzeum ORP „Burza”.
Szkoda, że tradycja zdjęć pamiątkowych na skwerze Kościuszki w pewnym okresie zanikła. Ostatnie datowane zdjęcie, znajdujące się w zbiorach Muzeum Miasta Gdyni, pochodzi z 1981 r. Przedstawia uśmiechniętego chłopca w wyścigowym samochodzie, obok stojącego dmuchanego zająca.
W muzealnej kolekcji takich scenek rodzajowych na fotografiach, z różnych okresów, jest zaledwie około dwudziestu. Pochodzą od mieszkańców Gdyni, darowane z myślą o zachowanie w pamięci gdynian pięknego zwyczaju.
Barbara Mikołajczuk