Wydarzenia i informacje Muzeum Miasta Gdyni, ul. Zawiszy Czarnego 1A, Gdynia
3 VI 2022, godz. 12:00 „LUDZIE \ MIASTO \ PORT” – wernisaż wystawy w Galerii Klif
3 VI 2022, godz. 20:00 – 04 VI 2022, godz. 10:00 „Kiedy las śpi” – rodzinne nocowanie w Leśnym Ogrodzie Botanicznym „Marszewo”
Prowadzenie: Olga Lewandowska, Patrycja Wójcik
4 VI 2022, godz. 11:00 „Słowo, a ilustracja” – spotkanie z ilustratorką Olą Niepsuj
5 VI 2022, godz. 14:00 „Ściana zaczarowana. Ilustracje Bożeny Truchanowskiej” – oprowadzanie kuratorskie po wystawie
Prowadzenie: Małgorzata Bujak, Jacek Friedrich, Tomasz Sosnowski
8 VI 2022, godz. 11:00 „A to historia” – czytanie książek dla dzieci
Prowadzenie: Patrycja Wójcik
11 VI 2022, godz. 10:30 – 16:30 „Dzień wolnej sztuki” – zwiedzanie wystawy bez pośpiechu
12 VI 2022, godz. 14:00 „MORZE \ MIASTO \ PORT” – oprowadzanie po wystawie
Prowadzenie: Gabriela Zbirohowska-Kościa
15 VI 2022, godz. 11:00 „Z widokiem na port” – plener malarski dla seniorów
Prowadzenie: Gosia Bujak
19 VI 2022, godz. 14:00 „Gdynia – dzieło otwarte” – oprowadzanie po wystawie
Prowadzenie: Marcin Szerle
24 VI 2022, godz. 17:00 „Gdynia w międzywojennym malarstwie polskim” – wykład Moniki Jankiewicz-Brzostowskiej
25 VI 2022, godz. 10:00 „Dzikie muzeum”– spacer historyczny po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym
Prowadzenie: Dawid Gajos
25 VI 2022, godz. 19:00 „MORZE \ MIASTO \ PORT w dźwiękach” – koncert Michała Jeziorskiego z widokiem na morze
26 VI 2022, godz. 14:00 „MORZE \ MIASTO \ PORT” – oprowadzanie po wystawie Prowadzenie: Anna Śliwa
4 maja 2022 roku Henryk Baranowski obchodziłby swoje dziewięćdziesiąte urodziny. Ten czołowy polski malarz dokumentalista urodził się w 1932 roku w Starogardzie Gdańskim. W 1945 roku rozpoczął naukę w szkole i zamieszkał u ukochanej babci Marty, której podarował swój pierwszy obraz olejny. Rysował od dziecka, głównie do „teczki”. Po ukończeniu nauki w 1948 roku wyjechał do Gdyni. Został przyjęty do Państwowego Ogniska Kultury Plastycznej w Sopocie, gdzie pod kierunkiem wielu doświadczonych wykładowców doskonalił swoje umiejętności. Od początku uwielbiał malować w plenerze. Wkrótce przyjęto go w charakterze wolnego słuchacza do Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Sopocie, a już we wrześniu 1952 roku zaprezentował swoją pierwszą indywidualną wystawę w salonie sztuki „Cyganeria” przy ul. 3 Maja w Gdyni. W tym samym roku został powołany do służby wojskowej, którą odbył w Pracowni Plastycznej przy Klubie Oficerskim Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy. Po krótkiej przerwie sam zgłosił się w 1956 roku do Marynarki Wojennej, dzięki której zwiedził m.in. obszar basenu Morza Śródziemnego i Bliski Wschód. Rejsy te miały ogromny wpływ na udoskonalenie warsztatu malarskiego i wzbogacenie palety barw. Baranowski malował i szkicował podczas sztormów, manewrów, w każdej możliwej chwili – wówczas przypisano mu tytuł „reportera z paletą”.
Wszystko było dla niego ciekawe i warte uwiecznienia, fascynowało go morze i jego zmienność, uwielbiał żeglarstwo. Malował także pejzaże górskie, obrazy religijne, martwe natury i autoportrety, ale to marynistyka była mu najbliższa. „Dla mnie kadłub statku na pochylni czy w doku jest równie interesujący, jak talia najpiękniejszej kobiety. Widzę podobne, bujne i niezwykle inspirujące kształty… A ile wypatrzeć można na tych nie pomalowanych, zardzewiałych burtach kolorów. Jak pięknie się odbijają w spokojnych wodach portu. Czy to nie pobudza wyobraźni, nie motywuje?” – mówił artysta[1]. Uwielbiał malować w małych przystaniach, portach jachtowych, w miejscach z których rozciągał się piękny widok na miasto.
Panorama Gdyni
Jednemu z ujęć gdyńskiego krajobrazu namalowanemu przez Henryka Baranowskiego warto przyjrzeć się bliżej. Wysoki na ok. 25 cm i szeroki na 100 cm obraz olejny zatytułowany Panorama Gdyni powstał w 1963 roku (nr inw. MMG/SZ/1870). Panoramiczne ujęcie przedstawia rozciągający się po horyzont gdyński krajobraz. Na pierwszym planie znajduje się plac widokowy na szczycie Kamiennej Góry. Nieco dalej, w dole widzimy Park Rady Europy z otaczającym go szpalerem topoli i kolorowymi namiotami – prawdopodobnie ówczesnym wesołym miasteczkiem. Po lewej stronie wyrasta kościół NMP Królowej Polski – dzisiejsza bazylika mniejsza została przesłonięta mieszkalnymi blokami. Na kolejnym planie, po prawej stronie wyłaniają się: morze, dźwigi na nabrzeżach, port zewnętrzny, baseny Żeglarski i Prezydenta oraz cumujące statki. Całość zamyka zielono-niebieski horyzont – wzgórza Oksywskie i Obłuże.
Widoczny na pierwszym planie obrazu pomnik krzyża ma bogatą historię. Po raz pierwszy stanął w tym miejscu w 1931 roku w intencji budowy Bazyliki Morskiej. W 1934 roku podczas Święta Morza odbyło się wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę bazyliki i ustawienie nowego krzyża. Wysoki, oświetlony w nocy, został niestety zniszczony podczas wojny. Latem 1945 stanął trzeci krzyż, który złamał się podczas wichury w 1958 roku. Po skróceniu, został ponownie ustawiony w tym miejscu, by zniknąć w latach sześćdziesiątych XX wieku na polecenie ówczesnych władz. Kolejny, drewniany krzyż został przeniesiony przez parafian z placu przy kościele NMP Królowej Polski w listopadzie 1990 roku. Finalny pomnik krzyża, wysoki na 25 metrów, stanął dopiero 3 maja 1994 roku. Wykonany został ze stali węglowej i blachy nierdzewnej, dzięki czemu jest odporny na warunki atmosferyczne.
Kolejnym elementem obrazu wartym odnotowania jest niepozorny, brązowy dach budynku po prawej stronie kadru. Skupiając na nim wzrok, można docenić precyzję warsztatu Baranowskiego – dostrzec dokładny stan obiektu, wystającą konstrukcję, pojedyncze deski. To dach teatru tzw. „Stodoły”, który w nocy z 25 na 26 listopada 1960 roku spłonął z powodu wadliwej instalacji elektrycznej. Dopiero po tym wydarzeniu zapadła decyzja o rozbiórce obiektu, a w tym miejscu stanął obecny Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni.
Fotografia i obraz
Podczas malowania obrazu Panorama Gdyni Baranowski z dużym prawdopodobieństwem posługiwał się fotografią Mieczysława Syrowatko (1909–1962), gdyńskiego fotoreportera który wykonał zdjęcie panoramy Gdyni. Panorama miasta i portu Gdyni z Kamiennej Góry z 1960 roku to szeroka, czarno-biała fotografia, która zawiera 10 ujęć połączonych ze sobą krawędziami w jedną całość, tak aby nie były widoczne granice poszczególnych zdjęć. Mieczysław Syrowatko na zestawionej fotografii prezentuje widok budynków na Płycie Redłowskiej, Działkach Leśnych, Śródmieściu i Skwerze Kościuszki. W prawej części panoramy udokumentował wizerunek wcześniejszego krzyża stojącego na Kamiennej Górze oraz dach teatru „Stodoły” jeszcze przed doszczętnym spłonięciem.
Z analizy obu panoram wynika, że Henryk Baranowski mógł opierać się na fotografii zrobionej trzy lata wcześniej. Jak pisała w biograficznych wspomnieniach jego żona: „Niekiedy wspierał się zdjęciami szukając motywu, lecz najczęściej korzystał z nich w celu znalezienia detali czy potrzebnych szczegółów do tworzonej kompozycji”. Tak też było w tym przypadku. Ujęty na obu wizerunkach dach teatru skłania do oszacowania dokładnego czasu powstania fotografii – być może jest to któryś z wakacyjnych miesięcy, jeszcze przed nieszczęśliwym wypadkiem, natomiast obraz – jak zadatował artysta – powstał w 1963 roku.
Kolekcja
Dorobek artystyczny Henryka Baranowskiego prezentowany był na ponad 110 wystawach a składa się z niemal 4 000 prac, co zapewnia mu stałe miejsce wśród najbardziej rozpoznawalnych artystów Pomorza. Jego dzieła znajdują się w zbiorach m.in. Wojska Polskiego, admiralicji Holandii, Danii, Wielkiej Brytanii, Szwecji, w muzeach morskich w Rosji i Niemczech oraz w licznych prywatnych kolekcjach. W zbiorach Muzeum Miasta Gdyni znajduje się trzynaście prac, w tym obrazy olejne, linoryty oraz litografie. Dzieła, takie jak Basen portowy, Rozbudowa portu, Statek w doku, Port w Gdyni można zobaczyć na wystawie MORZE \ MIASTO \ PORT prezentowanej w Muzeum Miasta Gdyni. Natomiast reprodukcja Panoramy Gdyni wraz z krótkim opisem i komentarzem znajdzie się na wystawie LUDZIE \ MIASTO \ PORT w Galerii Klif.
Katarzyna Gec
Literatura:
[1] E. Baumgart, Malował duszą. Henryk Baranowski – biograficzne wspomnienia żony, Pelplin 2012, s. 45.
Henryk Baranowski (1932-2015) – Panorama Gdyni, 1963, 25,5 cm x 91,5 cm, olej na płycie, nr inw. MMG/SZ/1870.
Mieczysław Syrowatko (1909-1962) – Panorama miasta i portu Gdyni z Kamiennej Góry, 1960, fragment fotografii złożonej z 10 ujęć, nr inw. MMG/HM/II/3829.
Do końca XIX wieku na południowym wschodzie Wielkiego Kacka istniało płytkie jezioro. Powstało za sprawą topniejącego lodowca. W źródłach pisanych informacja o jeziorze pojawia się po raz pierwszy w 1353 roku. Pod koniec XIX wieku niemieccy naukowcy określili je jako lobeliowe – zbiornik z bardzo czystą, przezroczystą wodą, ubogi w substancje mineralne i rozpuszczony węgiel. Dziś, tego typu jeziora są niezwykle rzadkim elementem naszego krajobrazu z powodu zmian spowodowanych działalnością człowieka.
Niegdyś w Jeziorze Kackim występowały szczupaki, liny, okonie, karasie i płotki, a okoliczna ludność zajmowała się rybołówstwem. W okresie międzywojennym archeolodzy znaleźli nawet wykonaną z jednego pnia drzewa średniowieczną dłubankę. Zachowały się także dokumenty określające prawa do korzystania z zasobów jeziora: początkowo tylko sołtys wsi Wielki Kack mógł w sposób nieograniczony odławiać z niego ryby. Chłopi poławiali wyłącznie w piątki i soboty jedynie za pomocą wiklinowych więcierzy. Po kilkunastu latach mieszkańcy zyskali prawo do nieograniczonego rybołówstwa pod warunkiem wniesienia opłaty 20 grzywien rocznie.
Na niemieckiej mapie topograficznej z 1893 roku widnieje napis Gr. Katzer See, oznaczający Jezioro Wielkokackie, z którego w kierunku południowo-zachodnim wypływa strumień uchodzący do potoku Źródło Marii. Mapa z 1907 roku zawiera już tylko Ehem. Gr. Katzen See (pol. byłe Jezioro Wielkokackie). Natomiast w wydaniach mapy turystycznej lasów oliwsko-sopockich z lat 1913 i 1919 widnieje informacja o pozostałych po jeziorze zarosłych mokradłach – Groß-Katzer Wiese (pol. Łąka Wielkokacka). Osuszenia dokonano celowo w 1905 roku, by zyskać więcej pastwisk i łąk kośnych, a powstałe tereny zielone rozparcelowano pomiędzy gospodarzy z Wielkiego Kacka.
Wtedy także wykonano odpływ w kierunku rzeki Kaczej, który istnieje do dzisiaj i nazywany jest Potokiem Przemysłowym. W latach dwudziestych w wyniku jego zapchania, jezioro ponownie wróciło, a następnie w 1926 roku zostało znowu osuszone. Stanowiło bowiem zbyt duże zagrożenie dla budowanej właśnie linii kolejowej Magistrali Węglowej. Wyrosłe żyzne łąki stały się pastwiskiem dla bydła domowego. Dwa razy do roku odbywały się na nich sianokosy.
Pomimo osuszeń miejsce wciąż było okresowo zalewane. W 1945 roku podczas toczonych w tym rejonie ciężkich walk pomiędzy nacierającymi wojskami radzieckimi i polskimi a broniącymi Twierdzy Gdynia Niemcami, w bagnach podmokłej łąki zatopił się czołg radziecki, który prawdopodobnie do dzisiaj znajduje się pod ziemią, mniej więcej na wysokości dworca kolejowego Wielki Kack. Po wojnie melioracja została zupełnie zaniedbana i wczesną wiosną, a także po każdej ulewie tworzyły się liczne rozlewiska wodne, w wyniku których znaczna część Łąki Wielkokackiej uległa zabagnieniu. W źródłach można znaleźć informacje o przypadkach utonięć chłopców, a także wypasanych przez nich zwierząt. Tymczasem w 1979 roku jezioro po raz kolejny samoczynnie wynurzyło się z łąk, gdy miejscowa młodzież zatkała przepust na Potoku Przemysłowym pod ulicą Sopocką. Na łące szybko zebrała się woda, której głębokość dochodziła miejscami nawet do 4 metrów. Ludzie zaczęli się kąpać, wędkować, a przy jedynym domu, stojącym bezpośrednio przy brzegu, uruchomiono wypożyczalnię łódek i kajaków. Na jeziorze pojawiła się nawet mała żaglówka, która została uwieczniona na jednym ze zdjęć. Zimą, kiedy tafla wody zamarzła, organizowano lodowisko. Jednak pod koniec 1983 roku władze Gdyni, podobnie jak pół wieku wcześniej, zauważyły, że woda może stanowić zagrożenie dla pobliskich torów kolejowych. Podczas budowy osiedla Karwiny I wykonano ciąg kanalizacyjny, unormowano przepływ i położono rury o większym przekroju, co spowodowało ponowny odpływ wód z jeziora i stopniowe pojawianie się podmokłej Łąki Wielkokackiej. Do końca lat dziewięćdziesiątych prowadzono tam sianokosy i wypas bydła.
Obecnie teren dawnego Jeziora Wielkokackiego jest jednym z najbardziej wartościowych przyrodniczo miejsc w Gdyni. Pozostałe po nim łąki można oglądać z pociągu na linii kolejowej Gdynia-Kościerzyna. Miejscami występują tu bagna, a okresowo – bardzo malownicze oczka wodne, niemniej przejście na drugi brzeg dawnego jeziora nie stanowi większego problemu. Przy łąkach znajdują się tablice informujące o wartości przyrodniczej, retencyjnej i ekologicznej tego terenu. Na jego unikatowość i konieczność ochrony zwracali uwagę przyrodnicy już pod koniec XIX wieku, jednak dopiero w 2008 roku, za radą profesorów botaniki z Uniwersytetu Gdańskiego – Marii i Jacka Herbichów, Rada Miasta Gdyni ustanowiła 21-hektarową łąkę chronionym prawem użytkiem ekologicznym o nazwie „Jezioro Kackie”. Został on określony jako „jedna z wyjątkowo nielicznych w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym i jego bezpośrednim sąsiedztwie łąk wilgotnych o względnie mało zmienionym składzie florystycznym”, na której występuje aż 560 gatunków flory i fauny, w tym 383 gatunki roślin, 52 gatunki ptaków (m.in. żurawie, błotniaki stawowe i jastrzębie) oraz 46 gatunków motyli i ważek. Nieco później zmieniono również plan zagospodarowania przestrzennego miasta, uniemożliwiając zabudowę łąk (takie plany były już w latach siedemdziesiątych), co dziś pozytywnie wpływa na ich bioróżnorodność i walory naturalne. Warto wybrać się tam na spacer z lornetką oraz aparatem, by podążając wytyczonymi ścieżkami, poobserwować przyrodę.
Dawid Gajos
Wybrana bibliografia:
M. Ciechanowski, S. Nowakowski, P. Senn, P. Piliczewski, D. Ożarowski, Z. Wikar, Inwentaryzacja przyrodnicza użytku ekologicznego „Jezioro Kackie” w Gdyni, Sopot 2017.
M. Ciechanowski, Z. Wikar, Kraina traszki i żurawia. Użytek ekologiczny Jezioro Kackie w Gdyni, Gdynia 2018.
D. Ożarowski, Ptaki zbiorników wodnych oraz terenów przyległych na obszarze Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, „Przegląd Zoologiczny” 2004, nr 15, s. 75-82.
M. Poliński, Kacewie. Historia i współczesność Wielkiego Kacka, http://kacewie.blogspot.com/2019/06/potencja-turystyczny-wielkiego-kacka.html, dostęp: 07.02.2022.
M. Ciechanowski, P. Piliczewski, D. Jakubas, D. Ożarowski, Ptaki, płazy i gady użytku ekologicznego „Jezioro Kackie” w Gdyni, Poznań 2010.
T. Rembalski, D. Małszycki, Z. Żywicka, Wielki Kack: dzieje kaszubskiej wsi, Gdynia 2011.
Z. Żywicka, Z dziejów Wielkiego Kacka, Gdynia 2005.
Gdynianki! Gdynianie! Dzisiaj, 10 maja zespół z Muzeum Miasta Gdyni spośród nadesłanych prac wybrał finałowe fotografie, nagrania audio i filmy.
Wybór nie był prosty, ale z przyjemnością chcielibyśmy ogłosić, że na wystawie LUDZIE \ MIASTO \ PORT zobaczymy prace o następujących tytułach:
18 fotografii:
15 nagrań audio:
5 filmów:
Wernisaż wystawy LUDZIE \ MIASTO \ PORT rozpoczyna się w piątek 3 czerwca o godzinie 12:00 w Galerii Klif. Zapraszamy na wystawę, którą stworzyliście razem z nami!
Partnerem strategicznym wystawy jest Klif Gdynia
Wydarzenia i informacje Muzeum Miasta Gdyni, ul. Zawiszy Czarnego 1A, Gdynia
1 V 2022, godz. 14:00 „MORZE \ MIASTO \ PORT” – oprowadzanie po wystawie
Prowadzenie: Katarzyna Gec
7 V 2022, godz. 10:00 „Na styku infrastruktury i sztuki” – spacer śladami artystów
Prowadzenie: Gabriela Zbirohowska-Kościa
8 V 2022, godz. 14:00 „Gdynia – dzieło otwarte” – oprowadzanie po wystawie
Prowadzenie: Anna Śliwa
11 V 2022, godz. 11:00 „A to historia” – czytanie książek dla dzieci
Prowadzenie: Patrycja Wójcik
13 V 2022, godz. 16:00 – 18:30 „Różne sposoby widzenia: jak patrzeć i jak czytać obrazy” – warsztat krytyka sztuki
Prowadzenie: Hubert Bilewicz
14 V 2022, godz. 14:00 „MORZE \ MIASTO \ PORT” – oprowadzanie po wystawie z tłumaczeniem migowym
Prowadzenie: Joanna Mróz
Tłumaczenie na język migowy: Beata Baranowska
15 V 2022, godz. 14:00 „MORZE \ MIASTO \ PORT” – oprowadzanie po wystawie
Prowadzenie: Joanna Mróz
18 V 2022, godz. 11:00 „Czym pachnie las?” – warsztaty dla seniorów z tworzenia świec
Prowadzenie: Gosia Bujak
21 V 2022, godz. 11:00 „Do udźwignięcia – architektoniczna gra miejska dla rodzin z dziećmi
Prowadzenie: Olga Lewandowska
22 V 2022, godz. 14:00 „Ściana zaczarowana. Ilustracje Bożeny Truchanowskiej” – oprowadzanie kuratorskie po wystawie
Prowadzenie: Małgorzata Bujak
25 V 2022, godz. 11:00 „Sztuka portowa” – warsztaty z analizy dzieł sztuki
Prowadzenie: Patrycja Wójcik
29 V 2022, godz. 11:00 „Dzieci do pracy, dorośli na wczasy” – rodzinne warsztaty rekreacyjne
Prowadzenie: Olga Lewandowska
29 V 2022, godz. 14:00 „Gdynia – dzieło otwarte” – oprowadzanie po wystawie
Prowadzenie: Dawid Gajos
Podobno nie wypada. Tak jak człowieka po wyglądzie, a piosenki po tytule, nie ocenia się książki po okładce. Powierzchowne przymioty mogą zwieść nieświadomego czytelnika, sprzedać kiepski produkt w szacownym opakowaniu, krzykliwą powierzchnią zareklamować chałturę. To nie zewnętrzna strona książki, a jej wnętrze, czyli treść jest kluczowa – przyzwyczailiśmy się powtarzać wbrew instynktownym reakcjom. Ale spójrzmy na to inaczej.
Slow wydawnictwo
Przemyślana okładka jest jednym z wielu wskaźników dobrej książki. Z perspektywy wydawniczej liczy się dbałość o każdy detal: dobrze dobrany font, adekwatny format, rodzaj okładziny, typ oprawy, papier. Obok precyzyjnego tłumaczenia czy uważnej redakcji mają one ogromne znaczenie w odbiorze książki, ba, nieudane potrafią odwieść od lektury powieści, która zdobyła najważniejsze literackie nagrody. Nie trzeba być czytelniczym snobem, by odłożyć na stosik wstydu książkę, która sama się zamyka, bo w wyniku błędu introligatorskiego nie osiąga wystarczająco komfortowego – przepraszam za wyrażenie, ale jest ono fachowe – rozwarcia.
Na popularnym funpage’u „Kupiłbym tę książkę, gdyby nie okładka” pełno jest przykładów różnych wydawniczych kuriozów, które autor Patryk Mogilnicki, znany ilustrator, projektant i miłośnik literatury, zbiera od 2013 roku. Pod koniec 2021 roku wydał on książkę, stanowiącą odwrotność facebookowego projektu. Jego „Książka po okładce” prezentuje najlepsze przykłady polskiego projektowania okładek książkowych i kilkukrotnie wymienia tam dzieła wydane przez Muzeum Miasta Gdyni, z czego jesteśmy szalenie dumni.
Partytura książki
„Okładka to jedynie część projektu całej książki. Budowanie layoutu i skład książki porównałabym z pisaniem utworu muzycznego, w którym liczy się każda nuta. Są elementy stałe, jak refren, jest działanie na kontrastach, chwila ciszy i są mocniejsze uderzenia” – opowiada Mogilnickiemu Anita Wasik z Pracowni Projektowania dla Kultury oraz Pracowni Propedeutyki Projektowania Książki na gdańskiej ASP. Okładka to tylko część większego projektu, a graficzka do swoich najlepszych zalicza te zaprojektowane dla muzeum: „Gdynia – dzieło otwarte” oraz „Rośliny wspólne”.
W przypadku tej pierwszej, mowa o katalogu wystawy stałej Muzeum Miasta Gdyni, poświęconej dziejom miasta. Projektantka – zamiast ekskluzywnej twardej, lakierowanej okładki z tłoczeniami – zaproponowała karton, materiał niezwykle elastyczny, wytrzymały i ekologiczny, a poprzez kontrast z typowymi katalogami muzealnymi – szalenie oryginalny. Wasik uznała, że otwartości, zmienności, nowoczesności Gdyni nie da się zamknąć w standardowej „ramie”, że wystawa i katalog powinny oddawać charakter samego miasta. Dodatkowo, w okładce wycięła otwory, ukazujące fragmenty porozrzucanych na wyklejce fotografii, dzięki czemu ukazała głównych bohaterów – samych mieszkańców. Całość dopełniła nieosłoniętym grzbietem albumu, w którym – podobnie jak twórca budynku Centre Pompidou – wydobyła na zewnątrz wszystkie elementy konstrukcyjne zwyczajnie przed widzem/czytelnikiem zakrywane. Jak otwartość to otwartość!
Inne projekty Wasik – katalog wystawy „Oskar Zięta. Polskie Projekty Polscy Projektanci” oraz „Legenda Radmoru” – zapewniły Muzeum Miasta Gdyni w 2017 i 2021 roku tytuły „Najpiękniejszej książki roku”, przyznawanej przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek.
Czarne kropki na białym tle
Dla Grupy Projektor katalog jest „zwieńczeniem i podsumowaniem” kompleksowej współpracy przy wystawach, m.in. w Muzeum Miasta Gdyni. Bo Joanna Jopkiewicz i Paweł Borkowski tworzą dla nas nie tylko identyfikację wizualną publikacji, ale i całych wystaw. Tak było w przypadku „Barbary Hoff. Polskie Projekty Polscy Projektanci”, kiedy projektanci najpierw poszukiwali inspiracji wśród pokazów Hofflandu, layoutu „Przekroju” z którym artystka była związana, wreszcie samych tkanin. Następnie wyodrębnili najbardziej podstawowe środki graficzne – linie i koła, wykorzystali czarny kolor „oddający upodobanie projektantki do monochromatyczności i prostoty”, wreszcie zaprojektowali nowy font. Na końcu przedstawili całościowy projekt aranżacji wystawy, druków promocyjnych, oprawy graficznej i właśnie katalogu. To nie były tylko czarne kropki na białym tle.
Ta kompleksowość współpracy z Grupą Projektor sprawia, że ich rola w całym ekspozycyjno-wydawniczym projekcie nie może się sprowadzić wyłącznie do okładki. Zaangażowanie Pawła i Joanny już na etapie pomysłu, następnie długotrwałych konsultacji, kolejnych projektów aż do wyboru tej jedynej ostatecznej wersji, nie tylko wpływa na treść tego, co znajdzie się ostatecznie w katalogu, ale zaciera twarde rozgraniczenia pomiędzy kuratorem, grafikiem czy redaktorem, które znajdziemy w kolofonie każdego albumu. Podobnie jak w przypadku napisów końcowych w filmach, warto czasem przyjrzeć się dokładniej, jak duży zespół ludzi stoi za projektem „książka”.
Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich
23 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Z dorocznych badań czytelnictwa Biblioteki Narodowej wynika, że tylko 42% Polaków i Polek przeczytało w minionym roku co najmniej jedną książkę. Wydawcy zabiegają jak mogą o uwagę czytelnika, jednak przy średnich nakładach wahających się w graniach 3 – 4 tysięcy egzemplarzy, koszty wykonawcze muszą być ograniczane do minimum. Niewiele wydawnictw może sobie pozwolić na eksperymenty formalne, niestandardowy papier, nieszablonową okładkę. Dlatego spieszmy się doceniać tych wydawców, którzy wciąż podejmują ryzyko. I doceniajmy piękne książki, choćby po okładce.
Ewa Siwek
Wybrana bibliografia:
Barbara Hoff. Polskie Projekty Polscy Projektanci, Gdynia 2019.
Gdynia – dzieło otwarte, Gdynia 2017.
P. Mogilnicki, Książka po okładce. O współczesnym polskim projektowaniu okładek książkowych, Kraków 2021.
Legenda Radmoru, Gdynia 2020.
Oskar Zięta. Polskie Projekty Polscy Projektanci, Gdynia 2017.
W średniowieczu na wybrzeżu bałtyckim podstawą uprawiania rybołówstwa były tak zwane stacje rybackie, z których kilka istniało w granicach dzisiejszej Gdyni. Znajdowały się one przeważnie przy ujściach potoków, czy mniejszych rzek. Tak było również na południe od Kępy Redłowskiej, na terenie obecnego Orłowa, gdzie przystanie rybackie znajdowały się przy ujściach Sweliny, Potoku Kolibkowskiego oraz rzeki Kaczej. Potwierdzają to średniowieczne źródła pisane. Już w 1363 roku ówczesny właściciel Małego Kacka i Kolibek, Piotr z Kacka otrzymał dla siebie i swoich następców prawo rybołówcze. Podobne prawo uzyskali chłopi posiadający jednołanowe gospodarstwa.
Początki Orłowa
Matecznikiem Orłowa były tereny po obu stronach koryta w ujściu rzeki Kaczej należące od wieków do Redłowa i Kolibek. Początki Orłowa sięgają 1829 roku, kiedy to żeglarz Jan Adler zakupił trzy morgi gruntu przy ujściu rzeki Kaczej. Kilka lat później zbudował tam gospodę (obecnie siedziba Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych), wokół której zaczęto stawiać inne budynki. Od nazwiska właściciela (z niemieckiego Adler znaczy „orzeł”) powstającą osadę nazwano Orłowem. Osiedlając się nad Kaczą, Adler chciał wykorzystać fakt, iż brzeg morski w pobliżu Orłowa stanowił atrakcyjne tereny spacerowe dla letników przyjeżdżających do pobliskiego Sopotu. Oddanie do użytku linii kolejowej w 1870 roku na trasie Szczecin–Gdańsk dodatkowo przyczyniło się do rozwoju turystyki.
Razem z letniskiem rozwijała się osada Orłowo, w której mieszkali głównie rybacy. Początkowo jej rozwój przebiegał bardzo powoli – jeszcze w 1871 roku stały tu tylko dwa domy mieszkalne z dwunastoma mieszkańcami. W 1888 roku 46 mieszkańców zajmowało pięć domów, a w 1908 roku ich liczba wzrosła do siedmiu. Nieopodal działki Adlerów zaczęli osiedlać się kolejni niemieccy rybacy, m.in. Görtz, Fisher, czy Zegke. Ich domostwa zajęły odcinek plaży na południe od klifu aż po ujście Potoku Kolibkowskiego.
Letnisko nadmorskie
W okresie międzywojennym doceniono naturalne piękno krajobrazu orłowskiego i zbudowano kąpielisko z prawdziwego zdarzenia. Zachęceni urokami Orłowa pierwsi letnicy pojawili się już w 1920 roku. Wśród nich był pisarz Stefan Żeromski.
Jeszcze w 1919 roku Witold Kukowski, nowy polski właściciel Kolibek, wygospodarował część swojego majątku na potrzeby turystyki. Odtąd letnisko rozwijało się po południowej stronie ujścia Kaczej. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać nowe obiekty, wille i pensjonaty. Pod koniec lat trzydziestych XX na terenie ówczesnego Orłowa istniały dwa hotele, 43 pensjonaty, 30 willi oraz 63 domy z pokojami do wynajęcia. Mogły one przyjąć około 10 tysięcy gości.
Rybołówstwo w okresie międzywojennym
Po powrocie Pomorza do Polski i większym napływie wczasowiczów przystań rybacka znacząco się powiększyła, dzięki czemu rybacy łatwiej mogli sprzedać rybę, a także wynająć pokoje czy domki letnikom. W 1924 roku w przystani orłowskiej, rozciągającej się wówczas po obu stronach ujścia rzeki Kaczej, stacjonowały stale 41 łodzie oraz dwa kutry motorowe. Jednak już w latach trzydziestych – ze względu na rozwój terytorialny letniska – liczba rybaków, a także zajmowany przez nich teren zaczęły się zmniejszać.
W okresie międzywojennym rybołówstwem zajmowali się głównie rybacy narodowości niemieckiej. Pierwszym polskim rybakiem w Orłowie był osiadły tam w 1933 roku Feliks Kwiatkowski. Początkowo zatrudnił się on u jednego z rybaków orłowskich, następnie dorobił się własnej łodzi.
Przystań rybacka po II wojnie światowej
Po zakończeniu II wojny światowej rybacy niemieccy, jak wielu ich rodaków, opuścili ziemie polskie. Przystań orłowska uległa dewastacji i opustoszała. Do nielicznych pozostałych Polaków wkrótce dołączyli kolejni, m.in. Józef Grzęda, bracia Józef i Henryk Cebulowie, Mateusz Noch, czy Zygmunt Burchardt. Początki były jednak trudne, większość nie zajmowała się wcześniej rybołówstwem, a zawodu musieli uczyć się od początku. Do tego doszły zniszczenia wojenne.
W 1947 roku w Orłowie stacjonowało 12 jednostek. W następnych latach rybołówstwo rozwijało się raz lepiej, raz gorzej – jednak liczba łodzi stacjonujących na przystani już nigdy nie przekroczyła 14. Najlepszy okres dla rybaków orłowskich po wojnie miał miejsce w latach siedemdziesiątych XX wieku. Jednak dekadę później nastąpił kryzys: w 1985 roku na siedmiu łodziach pracowało już tylko 15 rybaków, a cztery lata później – na trzech łodziach sześciu rybaków.
Cykl „Rybacy z Orłowa”
Z tego okresu pochodzi zbiór 47 fotografii autorstwa Zbigniewa Nurzyńskiego, które Muzeum Miasta Gdyni nabyło w 2014 roku. Są to odbitki autorskie fotoreportażu Rybacy z Orłowa (1983-1986), ukazującego ciężką pracę rybaków. Zdjęcia w formacie ekspozycyjnym 30×40 cm przedstawiają pracę na łodzi, przy rozciąganiu sieci do suszenia lub ich naprawie w budynkach gospodarczych.
Autor fotografii Eugeniusz Nurzyński początkowo był muzykiem. Na początku lat osiemdziesiątych XX wieku zaczął zajmować się fotografią. Ukończył policealną szkołę fotograficzną w Poznaniu, a następnie filmoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim. Zrealizował kilka dużych cykli, m.in. „Górale z Chochołowa”, „Kurpie”, „Kaszubi”, „Hel”, „Podlasie”, „Trzy Krainy”, „Krajobraz po PGR-ach”. Od 1981 roku jest członkiem Gdańskiego Towarzystwa Fotograficznego, którego był prezesem przez trzy kadencje. Należy też do Gdańskiego Towarzystwa Twórczości Fotograficznej, Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej i Związku Polskich Artystów Fotografików. Brał udział w wielu wystawach i konkursach fotograficznych, zdobył 110 nagród i wyróżnień (większość za zdjęcia reporterskie).
Ostatnie lata
Po transformacji ustrojowej, liczebność łodzi i rybaków ciągle spadała, pomimo że w 2007 roku władze miasta przekazały pieniądze na remont znajdujących się na terenie miasta przystani rybackich (Orłowo Oksywie i Obłuże). Dzięki nim rybacy z Orłowa unowocześnili zaplecze: wyremontowali pomieszczenia socjalne, zamontowali elektryczne wyciągarki, wybudowali kamienne falochrony oraz wytwórnię tak potrzebnego rybakom lodu. W związku z systematycznym spadkiem połowów, na który obok zaniku ryb w wodach przybrzeżnych miała wpływ restrykcyjna polityka limitów połowowych, w 2021 roku na przystani cumowały zaledwie dwie łodzie rybackie.
Miejmy nadzieję, że trudny, ale piękny zawód rybaka łodziowego całkowicie nie zaniknie, a przystań rybacka w Orłowie będzie nadal jedną ważniejszych atrakcji tego pięknego zakątka Gdyni.
Dariusz Małszycki
Wybrana bibliografia:
Arkadia. Gdyńskie Letnisko Przełomu XIX i XX w., red. Jacek Friedrich, Gdynia 2014.
J. Drozd, Powstanie Letniska w Orłowie Morskim [w:] Wędrówki po dziejach Gdyni, cz. 1 red. D. Płaza-Opacka i T. Stegner, Gdynia 2004, s. 59-82.
K. Małkowski, Kolibki, Orłowo, Redłowo, Mały Kack, Gdańsk 2009.
K. Małkowski, Korzenie gdyńskiego rybołówstwa, „Rocznik Gdyński”, 1990. nr 8, s. 130-149.
M. Poliński, Gdyńskie rybołówstwo, „Rocznik Gdyński” 2017, nr 29, s. 119-127.
T. Rembalski, Dzieje osadnictwa na terenie współczesnych gmin Gdynia i Kosakowa od XIII do XV wieku, Gdynia 2006.
4 lipca 2021 roku Gdynia stała się tymczasową stolicą szkła tłumnie odwiedzaną przez jego kolekcjonerów i miłośników (choć nie tylko). Najnowsza odsłona cyklu Polskie Projekty Polscy Projektanci, poświęcona życiu i twórczości pary projektantów Eryki i Jana Drostów, ściągnęła niemal 12 tysięcy zwiedzających. Nazwisko „Drost” odbiło się szerokim echem w świecie wielbicieli dobrego wzornictwa i nie milkło pomimo zakończenia wystawy. Do dziś na aukcjach zauważa się wzmożone zainteresowanie projektami szkła prasowanego, a na rynkach staroci coraz częściej słyszy świadomy głos sprzedawców: „To jest proszę Pani projekt Drostów. Asteroid z Ząbkowic!”. Asteroidy jak i inne projekty polskich projektantów, niegdyś sprzedawane za grosze, obecnie osiągają niebotyczne ceny. A coraz większą modę na dizajn z PRL-u potwierdza kolejna odsłona gdyńskiej wystawy, która odbędzie się w tym roku w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.
Wokół Drostów
Jeszcze w czasie trwania wystawy na Facebooku zawiązała się grupa, która zrzesza „ludzi od rzeczy”, wymieniających się własnym doświadczeniem i kolekcjami, a także uczących rozpoznawać dobre projekty i ich autorów. Była ona pokłosiem warsztatu dla kolekcjonerów sztuki, poprowadzonego przez Beatę Bochińską, która udzieliła kilku praktycznych porad „kolekcjonerki nie zawsze konsekwentnej”. Z kolei dumni posiadacze „Migdałów”, „Rotorów”, „Oculusów” – czyli najmodniejszych deseni naczyń produkowanych w PRL-u – mieli możliwość podzielić się swoimi opowieściami o tym, jak zaczęła się ich przygoda z kolekcjonowaniem, dzięki wystawie towarzyszącej pt. „(Twoje) Szklane Historie”, którą zrealizowaliśmy w Galerii Klif w Orłowie. Ale to nie wszystko!
Jeden z partnerów wystawy – Fundacja Fabryka Kulturalna – podjął współpracę z fabryką Porcelana Bogucice, w rezultacie której powstały dwie unikatowe patery „Ewa” i „Ela”. Zostały one zaprojektowane przez Erykę Trzewik-Drost jeszcze w 1958 roku, ale wyprodukowane po raz pierwszy w 2021 roku z okazji dziewięćdziesiątych urodzin artystki. Tę specjalną, limitowaną edycję, Fundacja przekazała projektantce. Z naszą wystawą zbiegło się wydarzenie, które potwierdziło słuszność zainteresowania polskim dizajnem i uznanie dla artystów. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego uhonorował projektantów polskiego szkła i nadał medale „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” za szczególne osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej. Eryka Trzewik-Drost i Jan Sylwester Drost zostali odznaczeni srebrnym medalem w dziedzinie sztuk plastycznych. Srebrny medal przyznano także m.in. Stefanowi Sadowskiemu (Huta Szkła „Sudety”), Wszewłodowi Sarneckiemu (Huta Szkła „Krosno”), brązowy – Marii Słaboń (Huta Szkła Gospodarczego „Zawiercie”) i Bogdanowi Kupczykowi (Huta Szkła Gospodarczego „Ząbkowice”). To tylko kilka osób, które wniosły ogromny wkład w rozwój polskiego wzornictwa i na stałe wpisały się w poczet czołowych polskich projektantów.
(Nie)odkryci projektanci
Poszukiwacze reliktów PRL-u z sentymentem wspominają czasy, kiedy w babcinych mieszkaniach natykali się na różne skarby. Jako małe dzieci nie mieli świadomości, jaką wartość będą miały w przyszłości szklane naczynia, porcelanowe figurki, drewniane krzesła czy kolorowe szkła. Nawet dziś wiele osób nie wie, że trzymany gdzieś na półce kobaltowy wazon nazywa się „Rotterdam” i został wyprodukowany w Hucie Szkła Gospodarczego „Ząbkowice” w Dąbrowie Górniczej w latach siedemdziesiątych, a za jego projektem stoi konkretny artysta – Bogdan Kupczyk. Twórcy szkła, tacy jak właśnie Kupczyk, Ludwik Fiedorowicz czy Jerzy Słuczan-Orkusz wciąż czekają na należny im rozgłos.
Obok polskiego szkła użytkowego równie interesująca dla kolekcjonerów jest porcelana czy ceramika – zastawy i serwisy stołowe projektowane przez Danutę Duszniak w modnym wówczas stylu New Look czy eksperymentalne formalnie kolorowe wazoniki Henryka Barana lub dekoracyjne, małe figurki Lubomira Tomaszewskiego i Mieczysława Naruszewicza, które przeszły już do historii jako PRL-owskie ikony. Niestety, rzadko kojarzą się z nazwiskami projektantów, a zdecydowanie częściej z nazwami „Bogucice” (Porcelana Bogucice), „Ćmielów” (Fabryka Porcelany AS Ćmielów) czy „projekt z IWP” (Instytut Wzornictwa Przemysłowego). A przecież za nazwami serii, modelu, fabryki czy firmy ukrywają się wybitni artyści. Dzięki kolekcjonerom możemy sobie o nich przypomnieć, zrozumieć szerszy kontekst ich twórczości, a w rezultacie docenić polskie wzornictwo.
Gdynia inspiruje
W Muzeum Miasta Gdyni od wielu lat organizujemy wystawy prezentujące sylwetki i dorobek polskich twórców. Stawiamy pytania o rolę projektanta, próbujemy scharakteryzować styl polskich „rzeczy codziennych”, dzięki czemu wydarzenia z serii Polskie Projekty Polscy Projektanci odwiedza liczne grono miłośników dobrego dizajnu, kolekcjonerów i poszukiwaczy nowych trendów. Cykl został zainaugurowany w 2014 roku wystawą nestora polskiego projektowania i uznanego twórcy szkła artystycznego i użytkowego – Zbigniewa Horbowego. W kolejnych odsłonach prezentowaliśmy m.in. meble Tomka Rygalika (2015), technologie i unikatowe obiekty Oskara Zięty (2017), znaki graficzne Karola Śliwki (2018), modę zaprojektowaną przez Barbarę Hoff (2019), a w 2021 roku właśnie szkła Drostów.
Po ostatniej wystawie w Muzeum Miasta Gdyni obiekty wróciły w ręce prywatnych kolekcjonerów i do kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu, gdzie już 25 kwietnia czeka je kolejna odsłona. Tymczasem w gdyńskim muzeum zastanawiamy się, który projektantka bądź dizajner zostanie wybrany na bohatera kolejnej edycji cyklu Polskie Projekty Polscy Projektanci? Zwłaszcza, że wielu artystów wciąż pozostaje do odkrycia.
Zdjęcia, które dostarczą wspomnień:
Filmy, które dostarczą wiedzy:
Gadżety, które musisz mieć:
Warto przeczytać:
Książki o dizajnie, które możesz zakupić w naszym sklepie przy ul. Zawiszy Czarnego 1A:
Katarzyna Gec
Wkrótce Muzeum Miasta Gdyni otworzy nową wystawę „LUDZIE \ MIASTO \ PORT” w Galerii Klif. Zanim jednak to nastąpi macie szansę współtworzyć ją z nami!
Gdynianki, gdynianie! Pokażcie jak odbieracie miasto i port waszymi zmysłami. Podzielcie się z nami waszymi fotografiami, nagraniami lub filmami, które tworzycie. Dzięki Wam nasza wystawa wzbogaci się o autorskie spojrzenie na miasto i jego dzielnice. W celu poszukiwania inspiracji, zachęcamy do odwiedzin naszej wystawy „MORZE \ MIASTO \ PORT” w Muzeum Miasta Gdyni!
Zainspiruj się! Dołącz do naszej akcji. Prześlij swoje fotografie, filmy czy dźwięki. Najlepsze prace zostaną zaprezentowane w przestrzeni wystawienniczej Galerii Klif już w czerwcu.
Swoje prace możecie przesyłać na adres: zgloszeniedowystawy@muzeumgdynia.pl do 8 maja 2022, w tytule wiadomości prosimy o wpisanie Zgłoszenie „LUDZIE \ MIASTO \ PORT”.
FOTOGRAFIA
Uchwyć miasto na fotografii, pokaż nam port gdyński widziany Twoimi oczami. Porównaj zrobione przez Ciebie zdjęcie z fotografią archiwalną dostępną w archiwum cyfrowym www.gdyniawsieci.pl. Pokaż nam jak zmieniło się miasto, jak wybrane przez Ciebie miejsce wygląda dziś, a jak kiedyś zostało uwiecznione na fotografii.
Możesz wysłać max. 3 zdjęcia, w pliku jpg lub tiff, w rozdzielczości 300 dpi, w formacie możliwym do wydruku (A5 lub A3), na adres mailowy: zgloszeniedowystawy@muzeumgdynia.pl.
Najlepsze fotografie zostaną zaprezentowane na wystawie „LUDZIE \ MIASTO \ PORT” w Galerii Klif.
Na twoje zgłoszenie czekamy do 8 maja 2022! W zgłoszeniu prosimy o podanie: imienia i nazwiska, tytułu pracy, nazwy dzielnicy i ulicy, gdzie zostało zrobione zdjęcie oraz krótkiego opisu tego, co przedstawia fotografia. W tytule wiadomości prosimy o wpisanie: Zgłoszenie „LUDZIE \ MIASTO \ PORT”.
AUDIO
Nagrywasz odgłosy otaczającej Cię rzeczywistości? Podziel się z nami dźwiękami, które słyszysz w drodze do pracy, czy podczas odpoczynku w mieście. Twoje nagrania posłużą za ścieżkę dźwiękową wystawy w Galerii Klif! Nagranie audio w pliku mp3, o długości do 3 minut, prześlij na adres mailowy zgloszeniedowystawy@muzeumgdynia.pl do 8 maja 2022. W zgłoszeniu prosimy o podanie: imienia i nazwiska, tytułu pracy, czasu trwania nagrania, miejsca lub miejsc, w których nagrywano dźwięki wraz z datą oraz krótkiego opisu prezentowanego nagrania. W tytule wiadomości prosimy o wpisanie Zgłoszenie „LUDZIE \ MIASTO \ PORT”.
FILM
Filmujesz życie miasta za pomocą telefonu lub aparatu? Podziel się swoją wizją miasta z morza i marzeń oraz portowych rewirów! Nagraj film lub stwórz filmowy kolaż który oddaje to, jak postrzegasz miasto i port. Nagranie video w pliku, mp4 (preferowana rozdzielczość HD) o długości do 3 minut, prześlij na adres mailowy zgloszeniedowystawy@muzeumgdynia.pl do 8 maja 2022. W zgłoszeniu prosimy o podanie: imienia i nazwiska, tytułu pracy, czasu trwania filmu, miejsca lub miejsc, w których zostało nagrane video wraz z datą oraz krótkiego opisu prezentowanego filmu. W tytule wiadomości prosimy o wpisanie Zgłoszenie „LUDZIE \ MIASTO \ PORT”.
„Baza służy dla floty, a nie flota dla bazy” – pisał komandor podporucznik Heliodor Laskowski, szef Służby Artylerii i Uzbrojenia w Kierownictwie Marynarki Wojennej. Dlatego w latach międzywojennych Gdynię jako główną bazę Polskiej Marynarki Wojennej należało jak najszybciej ufortyfikować, aby odpowiednio zabezpieczyć port zarówno od strony zatoki jak i morza. W rezultacie powstały: bateria nadbrzeżna na tzw. Cyplu Oksywskim (uzbrojona była w dwie armaty Canet wz. 91/92 kal. 100 mm) oraz cztery baterie przeciwlotnicze (po 2 armaty Schneider wz. 22/24 kal. 75 mm). 3. Bateria Przeciwlotnicza została zlokalizowana na Grabówku i właśnie ta budowa zapoczątkowała militarną historię dzielnicy.
W latach międzywojennych organizacja obrony przeciwlotniczej w Gdyni wynikała z planów wykorzystania 14 armat przeciwlotniczych Schneider wz. 22/24, które Marynarka Wojenna zakupiła we Francji w 1925 roku. Pierwotna koncepcja zakładała ustawienie armat na hulku ORP Bałtyk, czyli starym okręcie pozbawionym napędu i uzbrojenia, stojącym w oksywskim porcie wojennym. Rozwiązanie, choć korzystne budżetowo, było jednak mało pragmatyczne – tego typu stacjonarną, „pływającą” baterię łatwo było wyeliminować z walki, np. w wyniku nalotu. Wobec tego, armaty ustawiono na lądzie w czterech dwudziałowych bateriach wokół Gdyni (pozostałe ustawiono w Helu w późniejszym okresie): pierwszą przy Wąwozie Ostrowickim na Oksywiu, drugą na Redłowie, trzecią na Grabówku, a czwartą na Pogórzu, niedaleko Suchego Dworu. Całość zorganizowano w ramach 1. Morskiego Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej, który powstał na bazie Kadry 9. Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej sformowanej w październiku 1931 roku.
„Grabówkowa” bateria została wybudowana przez Szefostwo Fortyfikacji Wybrzeża Morskiego w latach 1932-1933 i – podobnie jak w przypadku pozostałych – składała się z dwóch stanowisk ogniowych oraz jednego schronu amunicyjnego na 500 pocisków (nie posiadała go jedynie 2. Bateria „Redłowo”). Ponadto zbudowano koszary dla obsady baterii oraz brukowaną drogę dojazdową poprowadzoną przez Obóz Emigracyjny (kompleks budynków wybudowany w latach 1930-35, związany z ruchem emigracyjnym z Polski, okolice dzisiejszej ul. Skłodowskiej-Curie).
Stanowiska ogniowe miały formę betonowych podstaw, zagłębionych poniżej poziomu terenu wraz z nieregularnym sześciokątnym przedpiersiem o wysokości ponad metra, w którym umieszczono nisze amunicyjne, w tym jedną dla zapalników. Każde stanowisko miało również blaszany dach maskujący, który poza swoją główną funkcją stanowił ochronę przed niekorzystnymi warunkami pogodowymi. Schron amunicyjny został wybudowany jako żelbetowy monolit o wymiarach 12 x 8,5 m. Grubość ścian zewnętrznych oraz stropu wynosiła metr, a obiekt wkomponowywano w teren tak, by wyeksponowana była jedynie elewacja wejściowa. Ściany wewnętrzne o zmiennej grubości 15 – 100 cm, tworzyły funkcjonalny układ pomieszczeń: dwie komory amunicyjne o wymiarach 3,8 x 3,8 m, przedsionek wraz z niszami dla pocisków oraz korytarz powietrzny o szerokości 0,6 m, pełniący funkcje izolacyjne. Z polskiej przedwojennej baterii przeciwlotniczej na Grabówku do dziś zachowały się jedynie: schron amunicyjny oraz brukowana droga dojazdowa, zaś stanowiska ogniowe, jeśli do tej pory nie uległy rozbiórce, wciąż czekają na swojego odkrywcę. Nie zachowały się również międzywojenne koszary, bowiem zabudowa dawnego węzła łączności przy ul. Dembińskiego ma późniejszy rodowód (lata 1955–1956). We września 1939 roku 3. Bateria pod dowództwem kpt. Władysława Faczyńskiego odegrała znaczącą rolę w obronie przestrzeni powietrznej nad Gdynią.
Po zajęciu Gdyni (przemianowanej na Gotenhafen) przez wojska niemieckie, port wojenny wraz z większością części cywilnej został zaadaptowany przez Kriegsmarine. Ze względu na położenie miasta i istniejącą infrastrukturę władze okupacyjne umieściły tu Dowództwo Środkowego Wybrzeża Bałtyku. Już w początkowym okresie okupacji przystąpiły do tworzenia nowego systemu obrony przeciwlotniczej, tym razem znaczącej bazy morskiej, wykorzystując często lokalizacje dawnych polskich baterii. Bateria “Oxhoft” powstała w miejscu polskiej Baterii „Canet”, bateria “Adlerhorst” – w miejscu 2. Baterii, a baterii “Grabau” – 3. Baterii. Zagadnienie niemieckiej obrony przeciwlotniczej Gotenhafen zasługuje na szersze opracowanie, a w niniejszym tekście skupię się jedynie na opisie Marine Flak Batterie “Grabau” w końcowym okresie okupacji.
Pod koniec wojny 5. Bateria MFB „Grabau” jako jedyna z gdyńskich baterii podlegała pod helski 818. Marine Flak Abteilung, który został utworzony marcu 1943 roku w Lorient i w listopadzie 1943 roku włączony w skład gdyńskiego 9. Marine Flak Regiment na potrzeby obrony przestrzeni powietrznej niemieckich baz morskich w Helu i Gotenhafen.
Na potrzeby baterii wybudowano między innymi cztery stanowiska ogniowe dla armat S.K.C/32 kal. 105 mm, w formie okrągłych betonowych podstaw, otoczonych drewniano-ziemnym przedpiersiem oraz centralnie umieszczony względem działobitni schron kierowania ogniem typu Fl 184. Tego typu schrony były powszechnie budowane w gdyńskich bateriach jak również na terenie okupowanej Francji. Ich głównym elementem wyposażenia były dalmierze stereoskopowe o bazie optycznej 6 m, osłonięte pancernymi kopułami. Oryginalną kopułę niemieckiego dalmierza z MFB można obejrzeć na Helu w głównym punkcie kierowania ogniem powojennej 13. Baterii Artylerii Stałej, tyle że zachowana tam kopuła była przystosowana pod dalmierz o bazie 4 m. Schron mieścił również pomieszczenie dowodzenia, mały przelicznik artyleryjski (Kleinkog), nisze łączności oraz dwie nisze obserwacyjne. W drugiej połowie 1944 roku baterię uzbrojono w trzy podwójne armaty Flakzwilling 40 M kal. 128 mm, co uczyniło baterię na Grabówku najsilniej uzbrojoną po “Koliebken” MFB w Gotenhafen. Armaty ustawiono na typowych ośmiokątnych, betonowych podstawach.
Do dziś nie zachował się żaden z wymienionych obiektów niemieckiej baterii przeciwlotniczej, a schron kierowania ogniem został rozebrany w 2012 roku, co zatarło ostatnie wyraźne ślady po grabówkowej MFB. Na szczęście na terenie Gdyni i okolic, możemy oglądać analogicznej konstrukcji schrony typu Fl 184 m.in. na Kolibkach (najlepiej zachowany tego typu obiekt), Babich Dołach i Górze Markowca w Rumi, w Łężycach, Dębogórzu (posesja prywatna) oraz na Pogórzu i Oksywiu (oba obiekty w dużej części zasypane). Schrony kierowania ogniem o uproszczonej konstrukcji względem typu Fl 184 tj. pomniejszone poprzez rezygnację z części pomieszczeń, można również podziwiać na Redłowie oraz Oksywiu.
Powojenne wykorzystanie terenu również zatarło ślady po stanowiskach ogniowych MFB “Grabau”, aczkolwiek nie należy wykluczać, że zachowały się one pod warstwą ziemi. Wciąż istniejące podstawy pod armaty S.K.C. 32 oraz Flakzwilling 40 M możemy oglądać w różnych bateriach wybudowanych wokół Gdyni, czego najlepszym przykładem jest bateria na terenie dawnego toru motocrossowego na Kolibkach. Do dziś zachowało się bardzo mało zdjęć Baterii “Grabau”, na szczęście w zbiorach Muzeum Miasta Gdyni znajduje się kilka niezwykle cennych fotografii, które wykonano w 1948 roku. Przedstawiają one dwie uszkodzone armaty Flakzwilling 40 M kal. 128 mm.
Obecnie militarna strona Grabówka – pomimo bardzo dużego potencjału historycznego i widokowego – jest w dużej mierze zapomniana. Na szczególną uwagę zasługuje przedwojenny schron amunicyjny, który pomimo wpisu do gminnej ewidencji zabytków jest regularnie dewastowany. Pozostaje żywić nadzieję, że wzrastające zainteresowanie tą tematyką, jak również wydanie przez miasto Gdynia mapy „Fortyfikacje Gdyni i okolic”, popularyzacja wiedzy prowadzona przez Muzeum Miasta Gdyni czy wytyczanie szlaków turystycznych przyczyni się do lepszego gospodarowania tym miejscem.
Kamil Sarapuk
Kochany i ceniony przez studentów, niezwykle towarzyski i serdeczny, Kazimierz Ostrowski – dla przyjaciół po prostu „Kach” – podbijał serca jako człowiek i malarz. Urodził w 1917 r. w Berlinie, a trzy lata później wraz z rodziną przeprowadził się do Poznania. Po skończeniu szkoły, praktykował w warsztacie swojego ojca, malarza pokojowego i twórcy szyldów reklamowych. Po zamieszkaniu w Gdyni w 1934 roku, zaczął dorabiać malowaniem szyldów na statkach, m.in. SS Kościuszko. Swoje zainteresowania artystyczne rozwijał w pierwszych latach okupacji, jednak ze względu na ograniczone możliwości i brak materiałów – tematykę ograniczał do studium krajobrazowego a format obrazów – do wymiarów kasety. Już wtedy widoczna stała się skłonność artysty do syntetyzmu, a wkrótce – ekspresyjności i żywych barw.
Wojna, Francja i skarpetki w paski
Po zakończeniu II wojny światowej Kazimierz Ostrowski został wychowankiem Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku, w pracowni malarstwa sztalugowego prof. Janusza Strzałeckiego i prof. Artura Nacht-Samborskiego oraz w pracowni malarstwa architektonicznego prof. Jacka Żuławskiego. W roku 1949 wyjechał na stypendium do Paryża, gdzie podjął naukę u francuskiego artysty Fernanda Légera. Bardzo się przywiązał do swojego paryskiego mistrza, jednak – jak zaznacza Bożena Kowalska – charakterystyczne elementy twórczości pojawiły się jeszcze przed wyjazdem do Francji, m.in. we wcześniej wspominanych pracach z lat okupacji. Obcowanie z Légerem jedynie przyspieszyło krystalizację dążeń twórczych artysty, a paryskie życie pozwoliło mu rozwinąć skrzydła.
Nic dziwnego, że powrót do kraju okazał się dla Ostrowskiego „kubłem zimnej wody”. Zarzucono mu, że „wrócił z Paryża nasiąknięty kapitalizmem”. Skrytykowano nawet jego skarpetki w paski, z powodu których musiał napisać stosowną samokrytykę. Wspominał po latach, że cały dzień siedział na peronie w Sopocie z kartką papieru i ołówkiem, i nie był w stanie sklecić nawet jednego zdania. Nie miał pojęcia, co złego może być w pasiastej odzieży? Ostatecznie napisał krótko, że już więcej skarpetek w paski nie będzie nosić, bo jest to wymysł kapitalizmu i że absolutnie tego nie popiera. W sztuce pozostał wolny.
Oryginał w PRL-u
Ten nie mający „ani antenatów ani godnych następców” niepoprawny buntownik, niepokorny i charyzmatyczny artysta podążał zawsze swoimi własnymi ścieżkami. Nie wpisywał się niewolniczo w żadne konkretne nurty – sam sobie wyznaczał drogę. Jego prace, bardzo odważne w swoim wyrazie, niekiedy wręcz brawurowe i przewrotne, odznaczają się m.in. niezwykle śmiałą, orzeźwiającą kolorystyką. Lesław Szolginia porównał dzieło artysty do muzyki Igora Strawińskiego: „zaskakuje, zachwyca, a zarazem – gdy zachodzi chęć dokonania ich analizy – budzi w pierwszej chwili uczucie bezsilności”.
Ostrowski malował pejzaże gdyńskie, martwe natury, portrety, autoportrety a także kompozycje abstrakcyjne. Szczególny sentyment żywił do krajobrazów kaszubskich. Inną chętnie podejmowaną przez niego tematyką były morze i port. Artysta ujmował te z pozoru banalne widoki w sposób osobliwy i niestandardowy. Np. w pracy olejnej „Port” surowy, industrialny klimat portowy zderzył z beztroskim światem dziecka. Dzięki grubym, śmiałym konturom, orzeźwiającej kolorystyce i pełnym rozmachu, brawurowym formom sprawił, że elementy konstrukcyjne zaczęły rządzić się własną logiką.
Nurt natury
Kazimierz Ostrowski realizował się na wielu polach. Od 1964 roku aż do emerytury prowadził pracownię malarstwa na swojej macierzystej uczelni. W 1981 roku otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego. Poza malarstwem sztalugowym zajmował się ceramiką i malarstwem ściennym. Projektował również tkaniny i witraże. Miał zamiłowanie do muzyki literatury. Dużo spacerował, a obcowanie z naturą sprawiało mu wielką radość. Zawsze podkreślał konieczność wierności naturze, bez względu na obierane przez artystów nurty. Zalecał swoim podopiecznym, by od czasu do czasu „sprawdzali na niej swoje oko i żeby zawsze do niej wracali”.
Artysta prowadził bardzo aktywną działalność wystawienniczą. Miał przeszło 60 wystaw indywidualnych. Swoje prace pokazywał także na licznych wystawach zbiorowych za granicą, w tym w Tokio, Neapolu, Visby i Kalmarze. Został uhonorowany licznymi nagrodami, m.in. Grand Prix w 1970 r. (Festiwal Polskiego Malarstwa Współczesnego w Szczecinie). Otrzymał również nagrodę Ministra Kultury i Sztuki w 1965 r. oraz nagrodę Prezydenta Miasta Gdyni za całokształt pracy twórczej w 1974 r. Od 10 lutego 2022 r. wybrane prace Kazimierza Ostrowskiego można podziwiać na najnowszej ekspozycji w Muzeum Miasta Gdyni, „MORZE / MIASTO / PORT”.
Autorka: Gabriela Zbirohowska-Kościa
Wybrana bibliografia:
B. Kowalska, Kazimierz Ostrowski, malarstwo, wstęp do katalogu wystawy, Koszalin 1977.
L. Szolginia, Kazimierz Ostrowski, malarstwo, wstęp do katalogu wystawy, Grudziądz 1968.
Lubisz fotografować? Uwielbiasz leśne spacery? Weź udział w konkursie fotograficznym Muzeum Miasta Gdyni Do lasu! Od 21.03.2022 do 21.06.2022 prześlij nam autorskie zdjęcie wykonane na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, które ukazuje bogactwo jego przyrody, przedstawia wasz ulubiony leśny zakątek lub pokazuje, jak spędzacie czas wolny w gdyńskich trójmiejskich lasach.
Spośród nadesłanych zgłoszeń wybierzemy piętnaście fotografii, których twórców nagrodzimy muzealnymi gadżetami oraz publikacjami. Dla autorów wszystkich wyróżnionych prac przewidzieliśmy także wyjątkową nagrodę specjalną. Będzie to prezentacja zwycięskich zdjęć na wystawie stałej „Gdynia – dzieło otwarte”!
Konkurs Do Lasu! jest częścią projektu Dzikie muzeum, który ma na celu poznanie i upowszechnienie wiedzy o przejawach kultury oraz walorów naturalnych, które od pokoleń kształtowały mieszkańców Gdyni i regionu.
Zgłoszenia prosimy przesyłać w terminie od 21.03.2022 do 21.06.2022 na adres mailowy: zgloszeniedokonkursu@muzeumgdynia.pl Wysłanie zgłoszenia jest równoznaczne z zapoznaniem się i akceptacją regulaminu, który dostępny jest na stronie internetowej Muzeum Miasta Gdyni www.muzeumgdynia.pl.