wojny2

Gdyńskie cienie Wielkiej Wojny

Czas czytania: 15 minut

Gdyńskie cienie Wielkiej Wojny

Z wykształcenia politolog, z zamiłowania historyk, doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych i Humanistycznych Uniwersytetu Gdańskiego

Lato 1914 roku było wyjątkowo upalne, dlatego już w pierwszych dniach lipca do gdyńskiego letniska zjechało wielu turystów, chcących zażyć kąpieli słonecznych i morskich w Bałtyku. Gdyński Związek Upiększania (niem. Gdingener Verschönerungsvereins), dbający o rozwój wsi, planował kolejne rozmowy w sprawie uruchomienia linii tramwajowej z Sopotu, nasadzenia roślin ozdobnych, wytyczenia nowych alei spacerowych przez wieś z roku na rok odwiedzaną przez coraz więcej turystów. Jednak żadnego z tych projektów nie zrealizowano.

28 lipca 1914 roku „Gazeta Gdańska” podała informację o niespodziewanym wypowiedzeniu wojny Serbii przez Austro-Węgry po zabójstwie austro-węgierskiego następcy tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w Sarajewie. Początkowo nikt nie spodziewał się, że to zdarzenie wywoła falę decyzji politycznych, które doprowadzą do największego konfliktu zbrojnego, jakiego nie znał jeszcze świat. Uruchamiając sojusznicze zobowiązania, dwa dni później Rosja wypowiedziała wojnę Austro-Węgrom, a od 1 sierpnia Cesarstwo Niemieckie wystąpiło zbrojnie przeciw kolejno Rosji, Francji i Belgii. W kolejnych dniach taką samą decyzję wobec Niemiec podjęła Wielka Brytania i Japonia. Narastające w Europie od lat napięcie znalazło swoje ujście. W ciągu niecałego miesiąca w stanie wojny znalazły się niemal wszystkie największe mocarstwa ówczesnego świata.

Pomorze, znajdujące się pod niemieckim zaborem, musiało przygotować się na nową, wojenną rzeczywistość. W ciepły, sobotni wieczór 1 sierpnia 1914 roku gdyńska plaża opustoszała, a na niewielkiej stacji kolejowej w Gdingen znalazły się dziesiątki wyjeżdżających w pośpiechu letników, przede wszystkim Polaków z Carskiej Rosji. Chaos komunikacyjny i bezwzględny priorytet transportów wojskowych spowodował, że wiele osób nie mogło wyjechać nawet przez kilka kolejnych dni. Ostatecznie, 11 sierpnia wydano nakaz opuszczenia terytorium Niemiec przez wszystkich obcokrajowców w ciągu kolejnej doby.

Widmo głodu

Choć działania wojenne objęły swoim zasięgiem około 80% terytorium późniejszej II Rzeczpospolitej, to szczęśliwie ominęły nie tylko Gdynię, ale i całe Pomorze. Mimo tego w spokojnej, położonej peryferyjnie rolniczo-rybackiej wsi jeszcze w sierpniu dało się odczuć konsekwencje Wielkiej Wojny. W pierwszych dniach po jej wybuchu do miejscowych Kaszubów przyszły powołania do cesarskiej armii. Na frontach I wojny światowej po obu stronach walczyli członkowie niemal każdej kaszubskiej rodziny, nierzadko w trakcie zmieniając mundur armii. Jednocześnie konflikt znacząco ożywił nadzieje Kaszubów na szybkie odrodzenie i powrót Pomorza do Polski.

Gospodarka niemiecka została przestawiona na cele wojenne i w krótkim czasie dało się odczuć ekonomiczne skutki tej decyzji. Względna równowaga sił na froncie sprawiała, że żadna ze stron nie była w stanie zwyciężyć, co powodowało długotrwałą perspektywę poboru nowych żołnierzy do armii i skrajnego obciążenia gospodarki państwa. Na froncie ludzie ginęli głównie od chorób i gazów bojowych, zaś poza jego linią – z głodu. Choć najgorsza sytuacja panowała w miastach, w tym w pobliskim Gdańsku, to wieś również znacząco ucierpiała. Już po miesiącu trwania wojny wiele problemów nałożyło się na siebie. Z powodu wojskowych transportów kolejowych i wykupienia przez wojsko większości koni załamał się transport żywności. Już po kilku dniach w obiegu zabrakło złotych i srebrnych, a po kilku miesiącach jakichkolwiek metalowych monet. Banki przestały udzielać kredytów, a kursy zagranicznych walut drastycznie spadły. Podstawowym środkiem płatniczym stała się żywność. Zaopatrzenie żołnierzy odbywało się kosztem ludności cywilnej, dlatego wkrótce również produkty spożywcze stały się towarem deficytowym, a lęk przed głodem zaczął dotykać wszystkich[1]. Jeszcze w sierpniu ze sklepów całkowicie zniknęły podstawowe produkty, takie jak mąka, sól czy czekolada. Spowodowało to błyskawiczny, kilkukrotny wzrost cen pozostałych artykułów. Mieszkańcy wsi, w tym rolnicy z Gdyni, w obawie przed zarekwirowaniem zaczęli ukrywać zboże i ziemniaki. Zarządzeniem Rady Związkowej Cesarstwa Niemieckiego zniesiono wolny handel zbożem i wyznaczono ceny maksymalne na większość towarów, w tym chleb żytni, mąkę, ziemniaki, mleko, mięso czy sól. Po miesiącu trwania wojny sytuacja żywnościowa była na tyle zła, że wprowadzono obowiązek pieczenia gorszej jakości chleba z mąki pszennej zmieszanej z mąką ziemniaczaną, nazywanego K-Brot[2]. Chciano w ten sposób ograniczyć konsumpcję i poczynić pierwszy krok do państwowej reglamentacji żywności, którą ostatecznie wprowadzono na początku 1915 roku. Z biegiem wojny przydział kartek był stopniowo obniżany. W marcu 1915 roku w Gdyni i jej okolicy każda dorosła osoba nieprowadząca działalności rolniczej, cotygodniowo otrzymywała kartkę na jeden dwukilogramowy chleb, zaś w maju 1917 roku w tym samym czasie przysługiwał jedynie bochenek ważący 1,7 kilograma. W 1916 roku „Gazeta Gdańska” opisywała, że ludzie zaczęli nawet odmawiać przyjmowania pieniędzy, żądając żywności i powoływała się na anonimowego lekarza z Pomorza, który miał powiedzieć jednej z pacjentek: „Nie chcę pieniędzy – […] niech mi pani przyniesie lepiej ziemniaków. Pieniędzy mam dosyć, ale ziemniaków nie mam”. W połowie 1917 roku żywność w ogóle przestała trafiać do ludności cywilnej, a rolnicy i handlarze, sprzedający nielegalnie na wolnym rynku, przekraczali ustalone ceny nawet kilkunastokrotnie. Takie działania prowadzili między innymi gdyńscy rybacy, których każdy połów i ceny sprzedaży miały podlegać formalnej kontroli władz, a mimo to omijali prawo, dodając do urzędowej ceny maksymalnej dodatkowe elementy, takie jak przewoźne, napiwek czy inne opłaty.

Z utrudnieniami i restrykcjami wynikającymi z trwającej wojny spotykali się również nieliczni letnicy, którzy docierali do Gdyni. Już w 1915 roku ograniczono działanie lokali gastronomicznych, wprowadzając „dni bezmięsne i beztłuszczowe”. Powodowało to, że mięso nie mogło być sprzedawane w wybrane dwa dni w tygodniu, podobnie jak wyroby tłuszczowe. Z czasem wymóg ten skierowano również do gospodarstw domowych, a za jego bezwzględne egzekwowanie odpowiadali urzędnicy lokalnej administracji. Interesującą z punktu widzenia turysty była także informacja zawarta na jedynej wydanej w czasie I wojny światowej mapie turystycznej Królewskich Lasów Chyloni, Gdyni, Oksywia i Zagórza – Wanderkarte von der Königl. Forst Kielau, Gdingen, Oxhöft, Sagorsch. Wykonany pieczęcią zapisek na jej odwrocie zachęcał, by dbano o każdy egzemplarz, ponieważ mógł się okazać potrzebny do ewentualnych działań wojennych, gdyby druk kolejnych wydań okazał się niemożliwy.

Rewers mapy turystycznej Królewskich Lasów Chyloni, Gdyni, Oksywia i Zagórza – Wander-Karte von der Königl. Forst Kielau, Gdingen, Oxhöft, Sagorsch z czerwoną pieczęcią w górnej części, informującą o konieczności zadbania o każdy egzemplarz, 1915 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/I/716).

„Dopiero lazaret pokazuje czym jest wojna” – wojskowe zaplecze szpitalne w Gdingen

Już latem 1915 roku, po wystosowaniu przez władze państwowe odezwy do Czerwonego Krzyża i organizacji kobiecych o pomoc przy transportach rannych z frontu, pojawił się inny problem, który ograniczył możliwość przyjazdu letników do Gdyni. W krótkim czasie powołano lokalne sztaby, mające zorganizować na zapleczu frontu sieć wojskowych szpitali polowych, do których mogliby trafiać prosto z niego na rekonwalescencję ranni i niezdolni do walki żołnierze. Położenie przy jednej z głównych linii kolejowych, prowadzącej z północnej części frontu wschodniego w głąb Niemiec, sprawiło że prawdopodobnie już na początku 1915 roku część willi i pensjonatów we wsi została zamieniona w lazarety, zmniejszając jednocześnie liczbę obiektów noclegowych dla letników. Zachowały się informacje na temat przynajmniej trzech miejsc w Gdyni, w których kwaterowano rannych pruskich żołnierzy, choć mogło być ich znacznie więcej. Na siedziby Stowarzyszenia Szpitali Wojskowych (niem. Vereinslazarett) w Gdyni wybrano willę Luise oraz pensjonat Jana Plichty przy ówczesnej Kurhausstraße (ulicy Kuracyjnej, willa Luiza istnieje do dzisiaj pod adresem 10 lutego 18, zaś budynek należący do Jana Plichty znajdował się przy skrzyżowaniu ulic 10 lutego i Świętojańskiej w miejscu współczesnego Infoboxu), a także dom zakonny prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, który zajmował dawną siedzibę gdyńskiego sołectwa przy Placu Kaszubskim (budynek istniał do końca lat trzydziestych dwudziestego wieku mniej więcej w miejscu dzisiejszego Szpitala Miejskiego). Na zachowanych pocztówkach i zdjęciach z tego okresu można zobaczyć grupy żołnierzy w mundurach armii Cesarstwa Niemieckiego stojących przed budynkami. Mężczyźni są uśmiechnięci i zrelaksowani. Wojenne wspomnienia wskazują, że „pobyt w lazarecie oznaczał szczęście”. Co prawda cierpiano z powodu ran i chorób, ale przynajmniej można było uniknąć kolejnych śmiertelnych zagrożeń i budzącego grozę pobytu na froncie.

Żołnierze armii Cesarstwa Niemieckiego przed Willą Luiza w Gdyni, w której znajdował się lazaret (budynek istnieje do dzisiaj), kopia cyfrowa, fot. nieznany, 21.10.1915 (ze zbiorów prywatnych).
Pocztówka przedstawiająca molo przy gdyńskim Domu Kuracyjnym zimą 1916 roku. Na odwrocie wiadomość adresowana: „Johann Wiśliński / Krakau – Stradom 4 / Oesterreich – Galizien” oraz pieczęcie urzędu pocztowego w Gdingen (Gdyni), Militarzensur Krakau 1 oraz gdyńskiego lazaretu „Vereinslazarett vom Rothe Kreuz / Ostseebad Gdingen”, autor nieznany, 1916 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/II/5296).

            Oprócz głównego lekarza (pełniącego funkcję dyrektora tymczasowego szpitala), wojskowego oficera, który sprawował nadzór sanitarny nad każdym lazaretem, a także pracowników Czerwonego Krzyża znalazło w nich zatrudnienie wiele kobiet ze wsi. Taka wielomiesięczna pielęgniarska opieka nad żołnierzami przybyłymi z dalekiego frontu – często przymusowa i bezpłatna – prowadziła do nawiązywania związków a nierzadko i małżeństw. Jedna z takich historii dotyczy Fryderyka Drucksa, który służył w stacjonującym w Grudziądzu 129. Pułku Piechoty i ranny trafił do jednego z tymczasowych szpitali wojskowych w Gdyni w październiku 1915 roku. Poznał tam pomagającą przy chorych miejscową Kaszubkę z Oksywskich Piasków – Rozalię Detlaff, córkę rybaka Józefa Detlaffa. Nieco ponad rok później, 5 listopada 1916 roku młodzi wzięli ślub w oksywskim kościele i zamieszkali w domu rodzinnym Rozalii. W Gdyni urodziły się ich dzieci, a niedługo potem Fryderyk znalazł zatrudnienie jako zaopatrzeniowiec w Biurze Budowy Portu w Gdyni i razem stworzyli pierwsze pokolenie budowniczych miasta Gdyni.

Willa Luiza przy ulicy Kuracyjnej 18 w Gdyni, w której w czasie I wojny światowej znajdował się lazaret. Budynek istnieje do dzisiaj, zachowały się w nim oryginale okna i okucia krat z 1914 roku, fot. nieznany, 1921 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/II/573).

Gdynianie na frontach I wojny światowej

Wielka Wojna odcisnęła piętno przede wszystkim na rodzinach ofiar. Nierzadko w jednym rodzie ginęli wszyscy mężczyźni. Zdarzało się także, że jeden brat ginął z ręki drugiego brata wcielonego do przeciwnej armii. A ci, którzy przeżyli te tragiczne wydarzenia, często musieli zmagać się z wieloma problemami zdrowotnymi. Po powrocie do domu zmagali się z fizycznymi okaleczeniami, chorobami układu oddechowego i poparzeniami spowodowanymi użyciem nowego typu broni – gazów bojowych. Dla wielu najtrudniejsze były urazy psychiczne, które odcisnęły swoje piętno na całe życie. Niechętnie opowiadano o okrucieństwach wojny, nie chciano do nich wracać pamięcią.

Mężczyzn z Pomorza, w tym także Kaszubów z Gdyni niemal od razu po rozpoczęciu I wojny światowej wcielono do niemieckiej armii. Taki los spotkał między innymi znanego działacza kaszubskiego Antoniego Abrahama, który został powołany do armii wraz ze swoimi dwoma synami i zięciem. Cała rodzina poza „Królem Kaszubów” zginęła w walce w pruskim mundurze, a on wrócił na Pomorze ranny. Niemcy niezwykle chętnie werbowali do Kaisermarine – Cesarskiej Marynarki Wojennej również miejscowych rybaków, którzy posiadali doświadczenie na morzu i mogli zostać w krótkim czasie wyszkoleni do walki na wodzie. Jednym z nich był Anastazy Konkol, późniejszy Prezes Towarzystwa Rybackiego w Gdyni, a po II wojnie światowej wieloletni kapitan kutra rybackiego Gdy-9, który w czasie Wielkiej Wojny służył na okręcie wojennym stacjonującym w Wilhelmshaven.

Gdyński rybak Anastazy Konkol w mundurze Kaisermarine – niemieckiej marynarki wojennej w czasie I wojny światowej, fot. Atelier Kloppman Wilhelmshaven, 1914-1918 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/II/3060).

Los sprawił również, że wielu późniejszych budowniczych miasta, którzy przybyli do Gdyni po odzyskaniu niepodległości walczyło w armii każdego z mocarstw. W armii niemieckiej służył między innymi Bronisław Palmowski. Późniejszy wieloletni pracownik gdyńskiego portu i członek Koła Starych Gdynian, walczył w latach 1916-1918 na froncie rosyjskim (pod Baranowiczami i Rygą) oraz francuskim (w pobliżu Reims). W rosyjskiej Carskiej Marynarce Wojennej na Morzu Czarnym służył z kolei późniejszy szef kapitanatu Portu w Gdyni – Władysław Zaleski. Jako porucznik Żeglugi Wielkiej początkowo zgłosił się do Floty Ochotniczej, gdzie pływał na parowcu „Saratow”, a później na innych okrętach. Wielu Polaków trafiło w czasie Wielkiej Wojny do tworzonego we Francji Wojska Polskiego, tak zwanej „Błękitnej Armii” dowodzonej przez generała Józefa Hallera, czy Legionów Polskich utworzonych w Austro-Węgrzech. W tych drugich niemal przez cały okres wojny, od sierpnia 1914 roku do marca 1918 roku, w I Brygadzie Józefa Piłsudskiego walczył najpierw jako kapral, potem jako sierżant liniowy późniejszy Komisarz Rządu w Gdyni, powołany na to stanowisko właśnie dzięki znajomości z wojska, Franciszek Sokół.

Franciszek Sokół (z lewej), późniejszy Komisarz Rządu w Gdyni wraz z nieznanym żołnierzem w mundurze Legionów Polskich w I Brygadzie Józefa Piłsudskiego, fot. nieznany, 1914 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/II/3725).

Najstarszy gdyński pomnik

Po zakończeniu I wojny światowej – jeszcze zanim Gdynia wraz z Pomorzem w lutym 1920 roku, po decyzjach podjętych w Wersalu, wróciła do odrodzonej Rzeczypospolitej – zmieniła się władza. 30 września 1919 roku decyzją mieszkańców Polak Jan Radtke przejął funkcję sołtysa od Niemca Aarona Jansena. Po krótkim czasie objął również obowiązki wójta obwodu wójtowskiego w Chyloni, do którego należała Gdynia. Od tego czasu rozpoczęto starania o upamiętnienie ofiar I wojny światowej oraz wojny polsko-bolszewickiej, w której udział brali także mieszkańcy Gdyni i Chyloni. W II Rzeczypospolitej pamięć o poległych była niezwykle żywa, dlatego w wielu miejscach powstawały poświęcone im pomniki fundowane przez kombatantów i lokalne społeczności. Poprzez odwołania do refleksji filozoficznych i religijnych na temat ludzkiego życia próbowano sobie radzić z wojenną traumą.

            Nie inaczej było w Gdyni, a właściwie jej dzisiejszej dzielnicy – Chyloni, gdzie około 250 członków założonego w 1918 roku przy parafii pw. św. Mikołaja Bractwa Najświętszego Serca Maryi wraz z proboszczem Franciszkiem Mengelem zainicjowało budowę pomnika ku czci poległych mieszkańców Chyloni i okolic. Choć nieznana jest dokładna data jego powstania, przyjmuje się, że stanął on w ogrodzie przed plebanią w 1920 lub 1921 roku. Z tego powodu monument z postacią Jezusa Chrystusa w naturalnych rozmiarach na wysokim cokole, powszechnie uznawany jest za najstarszy istniejący do dzisiaj pomnik w granicach Gdyni. Jak głosi napis na jednej z czterech umieszczonych na nim tablic powstał „ku czci i pamięci Najdroższym Ojcom Synom i Braciom z parafii Chylonia którzy życie Ojczyźnie w ofierze oddali”. Na pozostałych tablicach wymieniono czterdzieści głównie kaszubskich nazwisk poległych wraz z informacją, na którym froncie zginęli. Interesujący jest fakt, że spis obejmuje nie tylko ofiary I wojny światowej, ale wszystkich tych mieszkańców Chyloni, którzy zginęli w walkach o wolną Polskę w latach 1914-1920, w tym między innymi w wojnie polsko-bolszewickiej czy powstaniu wielkopolskim.

Pomnik poświęcony mieszkańcom Chyloni w wojnie 1914-1920, fot. nieznany, 1950-1960 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/II/277/6).

            Najbardziej intrygującym w historii pomnika poległych chylonian jest fakt, że przetrwał on do współczesności. Większość podobnych symboli wiary i polskości zostało zniszczonych podczas II wojny światowej przez Niemców, jednak ten znacznych rozmiarów monument z wyraźnymi odwołaniami do wartości religijnych i narodowych przetrwał w niemal nienaruszonym stanie. Według przekazów mieszkańców pomnik uratował ksiądz Mengel, który postanowił zostawić go w jego oryginalnym miejscu, jednak otoczył stertą desek i innych materiałów budowlanych, które zasłoniły cały monument. Celowy bałagan urządzony przez proboszcza w parafii miał zbić z tropu Niemców, którzy drwili z nieporządku, nie przypuszczając jednak, co się za nim kryje. Po zakończeniu wojny ksiądz Mengel opuścił Chylonię, a na jego miejsce powołano kolejnego proboszcza – Józefa Labona. Jak wspominał Henryk Langer, potomek znanego chylońskiego rodu Jasińskich, to właśnie ten duchowny około 1950 roku przeniósł pomnik w miejsce, w którym znajduje się obecnie – na działkę przy ulicy Działdowskiej 12.

Wraz z upływem czasu stojący na uboczu monument coraz bardziej niszczał. Dopiero rozpoczęta w 2019 roku inicjatywa lokalnych mieszkańców sprawiła, że pomnik doczekał się wpisu do wojewódzkiego rejestru zabytków. 11 listopada 2020 roku w symboliczną setną rocznicę jego powstania i Narodowe Święto Niepodległości przeprowadzono kwestę na rzecz wykonania prac konserwatorskich, które zrealizowano w kolejnym roku. Przywrócono stabilność postumentu, uzupełniono pęknięcia, odmalowano tablice i odtworzono serce Jezusa, na którym odkryto jeszcze ślady oryginalnej złotej farby. Dziś podobnie jak ponad 100 lat wcześniej, dzięki zaangażowaniu mieszkańców pamięć o ofiarach Wielkiej Wojny jest kontynuowana, a najstarszy gdyński pomnik pozostaje niemym świadkiem tej tragicznej części lokalnej historii.

Dawid Gajos

Pomnik poświęcony mieszkańcom Chyloni w wojnie 1914-1920 przy ulicy Działdowskiej, fot. Izabela Nieżorawska, 2021 (ze zbiorów serwisu Gdynia.pl).

Bibliografia:

– Antoni Abraham. Setna rocznica śmierci “króla Kaszubów”, PolskieRadio.pl, 23.06.2023, https://www.polskieradio.pl/39/156/artykul/1326959,antoni-abraham-setna-rocznica-smierci-krola-kaszubow [dostęp: 08.04.24].
– J. Borzyszkowski, I wojna światowa i przyłączenie Pomorza do Polski w pamięci Kaszubów i Pomorzan, „Acta Cassubiana” nr 16, 2014.
– A. Busler, Najstarszy gdyński pomnik, Czec.pl, 22.11.2020, https://czec.pl/pl/n/83 [dostęp: 08.04.24].
– J. Daniluk, O początku I wojny światowej w Gdańsku pisze gdański historyk Jan Daniluk, www.gdansk.pl, https://www.gdansk.pl/wiadomosci/Poczatek-I-wojny-swiatowej-w-Gdansku,a,248872 [dostęp: 03.04.24].
– J. Górski, Lazaret na Toruńskiej, OpowiadaczeHistorii.pl, 24.02.2022, http://www.opowiadaczehistorii.pl/lazaret-na-torunskiej/ [dostęp: 04.04.24].
– I wojna światowa na ziemiach polskich, red. P. Stawecki, Warszawa 1986.
– T. Krzemiński, K-brot, marmolada i ziemniaki. Pożywienie mieszkańców Prus Zachodnich w czasie I wojny światowej, „Zapiski Historyczne” t. LXXIX z. 2, Toruń 2014.
– D. Małszycki, Antoni Abraham – zasłużony działacz kaszubski, Muzeum Miasta Gdyni, https://muzeumgdynia.pl/2023/06/antoni-abraham-zasluzony-dzialacz-kaszubski/ [dostęp: 08.04.24]
– D. Małszycki, Władysław Zaleski. Zasłużony szef Kapitanatu Portu w Gdyni, Trójmiasto.pl, 20.06.2018, https://historia.trojmiasto.pl/Wladyslaw-Zaleski-Zasluzony-szef-Kapitanatu-Portu-w-Gdyni-n124840.html [dostęp: 08.04.24].
– J. Matura, I wojna światowa. Pomniki krwawego konfliktu, „Pomorze Zachodnie”, 02.09,2017, http://pomorze24.blogspot.com/2017/09/i-wojna-swiatowa-pomniki-na-pomorzu-zachodnim.html [dostęp: 08.04.24].
– B. Mikołajczuk, M. Zakroczymska, Gdyńskie kapliczki, figury i krzyże, Gdynia 2011.
– Polski wir I wojny: 1914–1918, red. A. Dębska, Ośrodek Karta, Warszawa 2014.
– M. Scheibe, Budowa portu, Dettlaffka, gdyński lazaret – życie gdynian i małżeństwa kaszubsko-niemieckie, „Gdynia – plan miasta, miejsca które pamiętamy a których coraz mniej, Facebook.pl, 16.01.2022, https://www.facebook.com/groups/planmiastagdynia/posts/5731419903552260/ [dostęp: 05.04.24].
ul. 10 Lutego, „Wolne Forum Gdańsk”, http://wolneforumgdansk.pl/viewtopic.php?t=377&postdays=0&postorder=asc&start=0&sid=4c02fec074f9eea6db2b6e56682d10d4 [dostęp: 08.04.24].
– M. Sielski, Gdyńskie pomniki chronione przed Niemcami, Trójmiasto.pl, 11.11.2020, https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Gdynskie-pomniki-chronione-przed-Niemcami-n150501.html [dostęp: 08.04.24].
– P. Szczerba, Najstarszy pomnik w Gdyni. Gdzie stoi?, Trójmiasto.pl, 11.06.2023, https://historia.trojmiasto.pl/Najstarszy-pomnik-w-Gdyni-stoi-w-Chyloni-n178925.html [dostęp: 08.04.24].
– K. Szypelt, Najstarszy pomnik w Gdyni odrestaurowany, Gdynia.pl, 09.03.2021, https://www.gdynia.pl/co-nowego,2774/najstarszy-pomnik-w-gdyni-odrestaurowany,555425 [dostęp: 08.04.24].
– W. Wysocki, 105 lat temu wybuchła I wojna światowa, Dzieje.pl, https://dzieje.pl/aktualnosci/105-lat-temu-wybuchla-i-wojna-swiatowa [dostęp: 03.04.24].


[1] Należy zauważyć, że sytuacja żywnościowa w Niemczech w czasie I wojny światowej była znacznie gorsza niż w innych państwach, takich jak Francja czy Wielka Brytania, które podsiadały wiele kolonii. Przez cały okres wojny mogły z nich sprowadzać rezerwy żywnościowe i surowce, dzięki czemu skutki wojny nie były aż tak odczuwalne wśród ludności cywilnej.

[2] Nazwa pochodzi od skrótu słowa „kartoffelbrot”, czyli „chleb ziemniaczany”.