torf2

Torf – zapomniane bogactwo Gdyni

Czas czytania: 11 minut

Torf – zapomniane bogactwo Gdyni

Z wykształcenia politolog, z zamiłowania historyk, doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych i Humanistycznych Uniwersytetu Gdańskiego

Już sama nazwa Gdyni wskazuje na wyjątkowość przyrodniczą tego miejsca. Przedrostek „gd-”, od którego wywodzi się nazwa miasta, w języku staropolskim oznaczał tereny podmokłe, bagniste i obfitujące w torf. Stosunkowo głębokie i liczne torfowiska występowały przede wszystkim w dolinie pomiędzy Kamienną Górą a Kępą Oksywską, w pobliżu ujścia rzeki Chylonki, ale także w Wielkim Kacku, Dąbrowie czy Chyloni. Z tego powodu okoliczni mieszkańcy mieli niemal nieograniczone możliwości pozyskania torfu, mającego zastąpić drogi i niewystępujący na Pomorzu węgiel do palenia w piecach. Rozwój nauki i medycyny z czasem otworzył również nowe możliwości sprzedaży tej cennej kopaliny, zwłaszcza gdy odkryto jej walory zdrowotne. Torfowiska były miejscami, które traktowano z szacunkiem nie tylko z powodów ekonomicznych, ale także ze względu na lokalne wierzenia. Obfitowały one w historie o zjawach czyhających na nieostrożne osoby, które zapuściły się na podmokłe tereny…

Naturalne dziedzictwo Gdyni

Choć torfowiska występują na Ziemi stosunkowo rzadko i stanowią jedynie 3% powierzchni lądów, to zawierają w sobie nawet dwa razy więcej węgla, a tym samym wartości energetycznej, niż wszystkie lasy na świecie. Mieszkańcy północnej Europy, w tym wybrzeża Morza Bałtyckiego i Gdyni, stosunkowo szybko odkryli walory torfu nie tylko jako surowca opałowego, ale także nawozu do uprawy owoców i warzyw czy materiału izolującego w przydomowych lodowniach. W rejonie Gdyni jego pokłady były znaczne i głębokie. Był najbardziej dostępnym ze wszystkich paliw, ponieważ węgiel niemal w ogóle nie występował na Pomorzu, a na pozyskanie drewna trzeba było uzyskać specjalne pozwolenie od państwa, Kościoła lub właściciela ziemskiego, do którego należał najbliższy fragment lasu. Torf kopano w dolinie rzeki Chylonki, na Chylońskich Łąkach, u podnóża Kępy Oksywskiej oraz w dzisiejszych dzielnicach miasta – Wielkim i Małym Kacku, Wiczlinie czy Dąbrowie.

Budowa portu wewnętrznego w Gdyni, widok na ulicę Centralną (ob. Chrzanowskiego) i budynek Urzędu Celnego. W tle widoczne rozległe, ciągnące się w stronę Rumi torfowiska w dolinie rzeki Chylonki, u podnóża Kępy Oksywskiej, fot. Roman Morawski, 1927-1929 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/II/320/1)

W Gdyni i okolicznych wsiach palono niemal wyłącznie torfem. Jego powszechność, a także wzrost zapotrzebowania na borowinę, czyli rodzaj torfu zakopanego płytko pod ziemią, którego właściwości uznano za lecznicze, sprawiły że okoliczni gospodarze zaczęli go również sprzedawać. W 1819 roku powstał zakład balneologiczny w Sopocie, który przez cały rok oferował ciepłe kąpiele borowinowe. Od tego czasu wsie Gdynia, Chylonia i Wielki Kack stały się głównymi sprzedawcami torfu w okolicy. Doktor Władysław Wagner, renomowany lekarz z sopockiego zakładu twierdził, że torf wydobywany w tych miejscach jest najlepszej jakości i przynosi najwięcej korzyści dla zdrowia podczas kuracji. To jeszcze bardziej napędziło sprzedaż. W połowie dziewiętnastego wieku całymi furmankami zwożono go do miejscowych sanatoriów, które skupowały już nie tylko borowinę, ale również najlepszej jakości torf smołowy z najgłębszych pokładów do ogrzania rozbudowującej się bazy noclegowej. Jak wspominał dr Leon Pohnke, lekarz z Chyloni: „Dla własnego utrzymania mieszkańcy Chyloni sprzedawali zboże, ziemniaki, największy jednak zysk przynosił handel torfem, którym palono i który dawał wiele ciepła”. W 1922 roku Stefan Żeromski w dziele zatytułowanym „Wiatr od morza” zwracał uwagę na szybki rozwój Gdyni, która niemal dosłownie „wyłaniała się z podmokłego torfowiska”. Z kolei Antoni Sobański w artykule z 1934 roku tak opisywał prace na gdyńskich torfowiskach ciągnących się od Dzielnicy Chińskiej (osiedle biedy w okolicy ul. św. Piotra) aż po Rumię: „Szosa przecina torfowisko, gdzie tysiące nędznie wyglądających istot, mężczyzn i kobiet, kopie dziwacznych kształtów zasieki, wydobywa i ustawia w prostokąty cegiełki torfu”. Z powodu bliskości wielu barów i portowych spelunek, gdyńskie torfowiska zasłynęły wśród miejscowej społeczności również jako schronienie dla pijaków oraz lokalnych rzezimieszków.

Wydobycie torfu na Obłużu, w okolicy dzielnicy biedy nazywanej „Drewnianą Warszawą”. W środkowej części widoczna tzw. „torfkula”, czyli wyrobisko torfu, a obok niego wydobyte już bloczki torfu przygotowane do suszenia, kopia cyfrowa, fot. Antoni Malinowski, 1934 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/II/893/60)

Wiele relacji wiąże je także ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. Na podmokłych terenach zwanych Gdyńskimi Błotami, rozciągających się pomiędzy Gdynią a Oksywiem, zgodnie z lokalnymi legendami miały mieszkać różne złośliwe demony, przede wszystkim błędne ogniki i pùrtki z vidą, czyli kaszubskie diabły ze światłami. Niektóre z nich kojarzone były nawet z konkretnymi osobami, tak jak postać niejakiego Erlichta, który wcześniej zginął na tamtejszych bagnach. Zgodnie z gdyńskimi wierzeniami występowały one pod postacią czarta bez głowy, jeżdżącego bryczką przez torfowiska i podmokłe łąki. Wraz z nimi widywano także czarne psy z palącym się w pysku ogniem. Naturalne zjawisko samozapłonu gazów nad torfowiskami, które uwalniało dużą ilość światła w krótkim czasie, wiązano również z duszami młodych dziewczyn, które z małymi latarenkami uciekały nocą na dzikie tereny, by wbrew woli rodziców spotykać się z chłopakami. Za to nieposłuszeństwo miały być zmieniane w błędne ogniki, które później zaciągały kolejnych zakochanych na torfowiska. Wszystkie zjawy mamiły ludzi i prowadziły na grzęzawiska, z których najczęściej już nie wracali.

Pozostałość po minionych wiekach

Torfowiska jako unikatowe systemy ekologiczne są niezwykle korzystne dla środowiska. Pełnią rolę retencyjną, pochłaniają gazy cieplarniane, zapobiegają erozji gleb oraz są ostoją rzadkich, często reliktowych gatunków roślin, a także naturalnymi filtrami, oczyszczającymi wodę deszczową. Jednak przede wszystkim są świetnym materiałem konserwującym ślady przeszłości i tym samym wyjątkowym nośnikiem historii. Torf w naturalnym, uwodnionym i beztlenowym środowisku, może pozostać niezmieniony przez tysiąclecia i zachować w niemal nienaruszonym stanie nawet najdawniejsze pozostałości działalności człowieka. Z tego powodu często bywa nazywany „naturalną kroniką historyczną”, zapisaną dzięki przedmiotom i narzędziom należącym do ludzi sprzed wieków oraz warstwom pyłków i szczątków roślin sprzed tysiącleci.

Nie inaczej było w przypadku torfowisk otaczających Gdynię, gdzie odnaleziono wiele doskonale zachowanych, historycznych pamiątek. Pierwszych odkryć dokonywano jeszcze w dziewiętnastym wieku. Często przypadkowo trafiano na ślady ludzkich osiedli, miejsc pochówku, a nawet drogocenne kosztowności, jak zakopane w głębokiej warstwie torfu złoto z czasów napoleońskich odnalezione przez jednego z gospodarzy z Wiczlina. Najwięcej odkryć wiązało się jednak z budową gdyńskiego portu. Jak donosił w maju 1935 roku „Dziennik Białostocki”, wykopano ponad 100 000 m³ torfu z dna doliny rzeki Chylonki. Łatwość wydobycia przy pogłębianiu basenów portowych okazała się jednym z głównych czynników, jakie skłoniły inżyniera Tadeusza Wendę do wybrania Gdyni jako miejsca dla tej inwestycji. W powstającym porcie wewnętrznym pogłębiarki odkrywały zabytki archeologiczne z epoki kamienia, brązu i żelaza, a także obiekty z nieco mniej odległych czasów. Były wśród nich doskonale zachowane urny na ludzkie prochy, poroża zwierząt oraz prehistoryczne narzędzia i broń. Jedno z najbardziej spektakularnych znalezisk stanowiło wydobycie w latach trzydziestych dwudziestego wieku przez pogłębiarkę „Varsovie” dwóch armat z siedemnastowiecznych szwedzkich galeonów, biorących najprawdopodobniej udział w bitwie pod Oliwą (która w rzeczywistości odbyła się głównie w okolicy tzw. Bożej Zatoczki, czyli obecnej redy portu gdyńskiego). Odkrycie odbiło się szerokim echem w ówczesnej prasie i radiu. Oba działa umieszczono we wnękach bramy wjazdowej do Komendy Portu Wojennego przy rondzie Bitwy pod Oliwą w Gdyni, gdzie znajdują się do dzisiaj.

W jaki sposób wydobywano torf?

Z powodu licznych zagrożeń – tak realnych jak i magicznych – występujących na torfowiskach, praca nad wydobyciem torfu odbywała się wyłącznie od świtu do zmierzchu. Sezon zaczynał się wczesną wiosną, najczęściej już na początku kwietnia, by jak najbardziej wydłużyć proces schnięcia, który trwał aż do późnej jesieni. Czasem kopanie nie było możliwe ze względu na wysoki poziom wód roztopowych lub obfite wiosenne deszcze, i prace można było rozpocząć dopiero w maju, a po wyjątkowo śnieżnych i długich zimach, nawet na początku czerwca. Wydobycie torfu zwykle trwało kilkanaście do kilkudziesięciu dni. W Gdyni i w innych otaczających ją wsiach było to zajęcie, w które zaangażowana była niemal cała lokalna społeczność. Po zakończeniu prac często wspólnie świętowano. Ta tradycja, zwana „czarnym weselem”, kultywowana jest symbolicznie do dzisiaj podczas rokrocznych obchodów organizowanych przez Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach. Po powstaniu miasta i portu wydobyciem torfu zajmowali się już tylko wybrani przedsiębiorcy oraz najbiedniejsi mieszkańcy miasta, pozyskujący go wyłącznie na własne potrzeby opałowe. Również w czasie II wojny światowej Niemcy pozwalali polskim mieszkańcom na kopanie torfu na Obłużu, w bezpośredniej okolicy portu.

Dziewczynka na torfowisku na Obłużu, w okolicy dzielnicy biedy nazywanej „Drewnianą Warszawą”. Za jej plecami bloczki torfu przygotowane do suszenia, kopia cyfrowa, fot. Antoni Malinowski, 1934 (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/II/893/61)

Do wydobycia torfu służył szereg specjalnych narzędzi. Kilka z nich, pochodzących z okolic Gdyni, w swoich zbiorach posiada Muzeum Miasta Gdyni.Pierwszą czynnością po dotarciu na torfowisko było wyznaczenie miejsca przyszłej torfkuli, jak po kaszubsku nazywano doły powstałe po wydobyciu torfu. Najpierw w tym miejscu wypalano trawy i wybierano przy użyciu łopaty wierzchnią, zwykle około półmetrową warstwę darniny i ziemi, nazywaną lecha waura (pol. lichy towar). Po wykrojeniu tradycyjną łopatą dołu w torfie, schodzono do niego i przy użyciu siekacza, czyli narzędzia przypominającego łopatę z dodatkowym bocznym ostrzem wygiętym pod kątem prostym, wycinano poziomo ze ściany torfkuli prostokątne bloki torfu. Kiedy dół był coraz głębszy, używano do tego również specjalnego, długiego noża o sercowatym kształcie – klingi – wbijanego pionowo w torf. Następnie bryły układano na szlófy, czyli pomosty z desek przybitych do płóz, które służyły później do transportu surowca na łąkę. Tam najczęściej dzieci układały torfowe „cegły” na kary, czyli taczki, rzadziej na wozy konne, skąd transportowane były do specjalnych przydomowych komórek zwanych szałerkami bądź torfnikami. Cały proces powtarzano, jednak trzeba było się spieszyć, ponieważ im głębsza torfkula, tym szybciej była zalewana wodą, którą należało wylewać wiadrem z wyrobiska. Pozostawione po wydobyciu torfkule, w krótkim czasie całkowicie zachodziły wodami gruntowymi, tworząc baseny wykorzystywane do zabawy przez miejscowe dzieci. Nadawały się do tego przez pierwsze dwa-trzy lata po wydobyciu torfu, zanim nie zmieniły się ponownie w grząski, bagnisty teren.

Siekacz – narzędzie do kopania torfu z Gdyni, drewno, stop żelaza, wyrób rzemieślniczy, producent nieznany, pierwsza połowa XX wieku (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/III/2411/1)
Klinga – narzędzie do kopania torfu z Gdyni, drewno, stop żelaza, wyrób rzemieślniczy, producent nieznany, pierwsza połowa XX wieku (ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, sygn. MMG/HM/III/2411/3)

Po przewiezieniu torfu do gospodarstwa, układano go w specjalne pryzmy, nazywane na Kaszubach ryglami lub kòzełkami, po piętnaście „cegiełek”, umożliwiając dopływ powietrza potrzebny przy ich suszeniu. Regularnie je przekładano, by zostały dokładnie osuszone z każdej strony. Dopiero wtedy torf nadawał się do palenia w piecach. Przedsiębiorcy, którzy nim handlowali, łączyli bloczki w pryzmy po 1000 sztuk, czyli tak zwane ruty, które były podstawową jednostką handlową. Jedna ruta przeciętnie wystarczała do ogrzania domu przez całą zimę.

Zanik torfowej tradycji

Złoża torfu w Gdyni nadal są znaczące, o czym informował między innymi artykuł z „Dziennika Bałtyckiego” z 16 grudnia 1977 roku, relacjonujący budowę Obwodnicy Trójmiasta na odcinku Wielki Kack – Chylonia: „Grunt tu torfiasty i bagnisty. (…) Łącznie wydobyto i wywieziono około 400 tysięcy metrów sześciennych torfu i mułu”. Jednak mimo tego już w 1965 roku władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zakazały wydobycia torfu z wyjątkiem kilku państwowych zakładów, posiadających specjalne pozwolenie. Głównym celem tej decyzji było zwiększenie obszarów łąk i pastwisk do wypasu zwierząt. Torfowiska traktowano jako nieużytki i jak większość terenów podmokłych w całym kraju poddano osuszaniu. Powierzchnia mokradeł, pod którymi kryły się złoża torfu, w krótkim czasie zmniejszyła się o połowę, a w rezultacie stały się „ekosystemami zagrożonymi”. Dopiero to spowodowało, że objęto je ochroną w formie rezerwatów czy użytków ekologicznych. Rada Miasta Gdyni od początku dwudziestego pierwszego wieku przyjęła uchwały o powołaniu kilku użytków ekologicznych na terenie miasta, z których większość stanowią moczary i torfowiska.

Jak wyglądały dawne miejsca wydobycia torfu, można się przekonać, wybierając na leśny spacer w Wielkim Kacku do tzw. Torfowych Kul, znajdujących się pomiędzy linią kolejową Magistrali Węglowej (obecnie linia Pomorskiej Kolei Metropolitarnej) a dawnymi zakładami Polifarb, czy Stawu Lipusz na Fikakowie. W śródmieściu Gdyni ostatnie ślady Gdyńskich Błot znajdują się za budynkiem Urzędu Morskiego przy ulicy Chrzanowskiego, gdzie zachował się fragment naturalnych przybrzeżnych torfowisk. Można tam nie tylko wyobrazić sobie trudy pracy przy wydobyciu torfu, ale także poczuć aurę tajemnicy, a może nawet spotkać pùrtka z vidą?

Dawid Gajos

Bibliografia:

M. Cwaliński, M. Fudziński, Badania archeologiczne w Gdyni, [w:] Niepoznana. Gdynia i okolice do XII wieku, M. Cwaliński (red.), Gdańsk-Gdynia 2023.
Czarne Wesele – kopanie torfu, naLudowo.pl, http://naludowo.pl/kultura-ludowa/wiosna-obrzedy-zwyczaje-ludowe/czarne-wesele-kopanie-torfu-kiedy.html [dostęp: 09.02.2024].
R. Dźwigoł, Polskie ludowe słownictwo mitologiczne, Kraków 2004.
J. Fikowicz-Krośko, Torfowiska. Niepodręcznik Oceaniczny, cz. 1 i 2, Oceanliteracy.pl, https://youtu.be/BKkOylcispk [dostęp: 09.02.2024].
Historia Rumi od pradziejów do 1945 roku, B. Śliwiński (red.), tom I, Gdynia 2012.
W. Kotowski, Bagna, ludzie i klimat, zapis wideo wykładu monograficznego w serwisie YouTube, wygłoszonego w dniu 10.11.2020, https://www.youtube.com/watch?v=O7kAit0XrPM [dostęp: 09.02.2024].
R. Markiewicz, Gdynianie w Gotenhafen, Gdynia 2019.
M. Miegoń, Kamienice, potoki, cmentarzyska – inne oblicze śródmieścia Gdyni, Inneszlaki.pl, http://inneszlaki.pl/historia-gdyni/sam-swiety-i-jego-jedynosc [dostęp: 09.02.2024].
Nowa chluba Gdyni. Nowoczesny port drzewny, „Dziennik Białostocki” z dn. 11.05.1935, https://www.bialystok.lasy.gov.pl/kartki-z-historii-bialostockich-lasow/-/asset_publisher/1M8a/content/89-lat-temu-dziennik-bialostocki-donos-17/pop_up?_101_INSTANCE_1M8a_viewMode=print&_101_INSTANCE_1M8a_languageId=en_GB [dostęp: 09.02.2024].
M. Poliński, Gdyńska księga demonów, „Gdyński Folklor”, 14.11.2019, http://gdynskifolklor.blogspot.com/2019/11/gdynskie-straszki.html [dostęp: 09.02.2024].
Prognoza oddziaływania na środowisko do zmiany studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Gdyni, P. Sągin, G. Fiutowska, P. Janowski (red.), Gdynia 2015.
M. Sikora, Torf, Gdynia, w której żyję, 12.05.2013, http://gdyniawktorejzyje.blogspot.com/2013/05/torf.html [dostęp: 09.02.2024].
A.Sobański, Pochwała Gdyni, „Wiadomości Literackie”, nr 33, z dn. 12.08.1934 r.
Uchwała Rady Miasta Gdyni nr XXX/705/05 z dnia 27.04.2005 r. w sprawie użytków ekologicznych w dzielnicy Dąbrowa, https://bip.um.gdynia.pl/module/Files/controller/Default/action/downloadFile/hash/de1eb40cd2c0d95ba3f5f88e8ff0f244 [dostęp: 09.02.2024].
M. Walicka, Znad Chylonki, [w:] „Zeszyty Gdyńskie” nr 14, M. Gawron, H. Głogowska (red.), Gdynia 2009.
Zakład Balneologiczny, Dawny Sopot, http://www.dawnysopot.pl/?content=przewodnikopis&obiekt=zakladbalneologiczny [dostęp: 09.02.2024].
E. Zieliński, Torfkule, Edmund Zieliński Blogspot, 10.07.2016, http://edmundkociewski.blogspot.com/2016/07/edmund-zielinski_10.html [dostęp: 09.02.2024].
S. Żeromski, Wiatr od morza, Warszawa 1973.