Ma smukłą szyję, długi nos, usta ułożone w lekkim uśmiechu i przymrużone oczy… To dziewczyna ze szkła Eryki Trzewik-Drost. Nie wiemy, kim była modelka, która zainspirowała artystkę do stworzenia płaskorzeźby – być może jedną z uczennic Państwowego Seminarium dla Wychowawczyń Przedszkoli w Opolu (gdzie początkowo pobierała nauki autorka projektu), koleżanką artystki z okresu studiów na wrocławskiej ASP, a może jedynie tworem wyobraźni. Pewne jest, że do kolekcji Muzeum Miasta Gdyni trafiła w 2021 roku, dzięki wystawie „Eryka i Jan Drostowie. Polskie Projekty Polscy Projektanci”. A dzięki nowej popularności, dziewczyna ze szkła – niegdyś produkowana masowo – dziś awansowała do roli obiektów muzealnych i stanowi przedmiot westchnień kolekcjonerów dizajnu.

Szklana płaskorzeźba

Dzieło wykonane zostało w szkle szlifowanym, bezbarwnym i uformowane przez nalewanie do formy żeliwnej. Złożone jest z dwóch części: podstawy w formie leżącego prostopadłościanu z zaokrąglonymi krawędziami i górnej partii scalonej z podstawą w formie medalionu. Na przodzie ukazana jest głowa dziewczyny z kosmykami włosów. W kompozycję wplecione zostały okrągłe kształty imitujące zapewne owoce, dla których Eryka Trzewik-Drost zaprojektowała wiele naczyń. Praca podpisana jest u dołu, z tyłu medalionu sygnaturą „ETD”, co w rozwinięciu oznacza inicjały artystki. Szklany projekt pochodzi z lat osiemdziesiątych. Płaskorzeźba wysoka na 22 cm i szeroka na 17 cm, wyprodukowana została w Hucie Szkła Gospodarczego „Ząbkowice” w Dąbrowie Górniczej, gdzie Eryka pracowała wraz z mężem.

Nie tylko użytkowe

Projekt płaskorzeźby jest niejako powtórzeniem pomysłu na dekorację patery i talerza, który Eryka zaproponowała we wcześniejszym miejscu pracy – Zakładzie Porcelany „Bogucice” w Katowicach-Bogucicach. W latach pięćdziesiątych w jednym ze wzorów – „Hiszpanka” zaprojektowała twarz dziewczyny z warkoczami jako kompozycję operującą kontrastami biało-czarnych płaszczyzn i linii. Wzór ten przygotowała na paterę w formie graficznej dekoracji. W „Bogucicach” artystka odkryła swoje zdolności rzeźbiarskie – jednym z jej pierwszych zadań było stworzenie form kameralnych figurek jak np. „Pierwszy bal”[1]. W swoim szklanym, rzeźbiarskim dossier, wypracowanym w „Ząbkowicach”, Eryka wykonała kolekcję płaskorzeźbionych przycisków w formie dziewczęcych główek. Jedną z ostatnich tego typu prac było stworzenie dekoracyjnego medalionu ze stylizowanym wizerunkiem młodej dziewczyny z warkoczami[2]. Jak sama mówi: „Moje ulubione projekty są użytkowe. Głowy w szkle i medaliony, »Dziewczynka z ptaszkiem«. Te lubię”[3].

ETD

Eryka Trzewik-Drost urodziła się 19 listopada 1931 roku w miejscowości Pokój (koło Opola) na Dolnym Śląsku, ówczesnym Bad Carlsruhe O/S. Od dziecka przejawiała zdolności plastyczne, choć rodzice chcieli, by raczej uczyła się gry na skrzypcach[4]. Lubiła rysować i malować, ale jej talent zauważono dopiero w Państwowym Seminarium dla Wychowawczyń Przedszkoli w Opolu, gdzie nauczycielka rysunku „pani Cieślakowa” namówiła Erykę, by spróbowała sił w nowo powstałej uczelni we Wrocławiu – Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych[5]. To właśnie tam kształciła się w Katedrze Szkła prowadzonej przez prof. Stanisława Dawskiego i obroniła dyplom w 1957 roku. Tak rozpoczęła się jej wielka zawodowa i artystyczna przygoda, która trwała nieprzerwanie do 1990 roku.

W przeciwieństwie do męża – Jana Sylwestra Drosta (również absolwenta wrocławskiej uczelni), Eryka oprócz korzystania z całej palety kolorów, często tworzyła projekty w szkle bezbarwnym – naturalnym. Zapytana o ulubiony kolor odpowiedziała: „A ja lubię raczej ciepłe odcienie. Szkła nawodzone są bardzo ciekawe, ale wydaje mi się, że najlepsze jest jednak szło bezbarwne. To jest szkło, prawdziwe szkło!”[6]. Jej twórczość charakteryzują motywy inspirowane naturą – m.in. „Cora”, „Sahara”, „Ptaszek”, artystka równie często odwołuje się do postaci ludzkich. „Pytanie o inspiracje nigdy nie jest łatwe. Projekty z dziećmi, tj. te figurki chłopca i dziewczynki, być może wywodzą się ze wspomnień z czasów Seminarium Pedagogicznego w Opolu, gdzie kontynuowałam po wojnie naukę”[7] – tłumaczy artystka. Najbardziej zapadające w pamięć projekty to te noszące nazwy „Nygusek” – w postaci wazonika, „Dziewczyna z ptaszkiem” – w kształcie medalionu, „Chłopak” i „Dziewczyna” – małe szklane figurki.

Zbiory i obiekty

Szklane zastawy, bibeloty i porcelanowe figurki z PRL-u można dziś zobaczyć na niejednej półce w nowoczesnym mieszkaniu, wystawione niczym trofeum – a przecież niegdyś były produkowane w wielu seriach i używane masowo. Dzięki takim wystawom jak „Eryka i Jan Drostowie. Polskie Projekty Polscy Projektanci” – mającym swoją odsłonę w Gdyni i Wrocławiu – chcemy rzucić nowe światło na oryginalne wzory, nazwy i ciekawe technologie stosowane przez polskich twórców sztuki użytkowej. Drostowie projektowali zastawy, naczynia do obiadów, deserów, przekąsek – rzeczy codzienne, którym właśnie dobre wzornictwo zapewniło unikatowość i długowieczność. Przykładem tej twórczości jest właśnie – płaskorzeźba szklana „Głowa dziewczyny”, opisana sygnaturą MMG/SZ/P/49, służąca niegdyś za dekoracyjny element wnętrz mieszkalnych.

Rok 2023 ogłoszony został „Rokiem zbiorów”, które prezentowaliśmy z okazji 40-lecia Muzeum Miasta Gdyni. Przypominaliśmy w tym czasie, że Gdynia nie tylko stoi historią, ale również nowoczesnością. Jako jedno z najmłodszych polskich miast, przyjęła na siebie zadanie, aby opowiadać o dobrym projektowaniu i wyznaczać nowe trendy w dizajnie, architekturze i sztuce.

Katarzyna Gec

Artykuł powstał w ramach wystawy MY O RZECZACH \ RZECZY O NAS dofinansowanej ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
Więcej o wystawie: https://muzeumgdynia.pl/wystawa/my-o-rzeczach-rzeczy-o-nas/


[1] Barbara Banaś, Eryka i Jan Drostowie. Mistrzowie szkła ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Narodowe we Wrocławiu, Wrocław 2021, s. 44.
[2] Barbara Banaś, O Asteroidzie, Bogucicach, Conti itd., czyli abecadło Drostów [w:] Eryka i Jan Drostowie. Polskie Projekty Polscy Projektanci, Muzeum Miasta Gdyni, Gdynia 2021, s. 30.
[3] Eryka Trzewik-Drost, „To jest szkło, prawdziwe szkło!” z Eryką Trzewik-Drost i Janem Sylwestrem Drostem rozmawia Marta Borowska-Tryczak [w:] Eryka i Jan Drostowie. Polskie Projekty Polscy Projektanci, Muzeum Miasta Gdyni, Gdynia 2021, s. 78.
[4] Barbara Banaś, O Asteroidzie, Bogucicach, Conti itd., czyli abecadło Drostów [w:] Eryka i Jan Drostowie. Polskie Projekty Polscy Projektanci, Muzeum Miasta Gdyni, Gdynia 2021, s. 30.
[5] Barbara Banaś, Eryka i Jan Drostowie. Mistrzowie szkła ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Narodowe we Wrocławiu, Wrocław 2021, s. 22.
[6] Eryka Trzewik-Drost, „To jest szkło, prawdziwe szkło!” z Eryką Trzewik-Drost i Janem Sylwestrem Drostem rozmawia Marta Borowska-Tryczak [w:] Eryka i Jan Drostowie. Polskie Projekty Polscy Projektanci, Muzeum Miasta Gdyni, Gdynia 2021, s. 78. 
[7] Tamże, s. 86.

Brytyjski materiałoznawca Mark Miodownik nazwał szkło „niewidzialnym”.
Ten dyskretny, a zarazem funkcjonalny materiał doskonale współgra z
oszczędną, pozbawioną nadmiernych dekoracji estetyką modernizmu.
Wyobrażenie sobie nowoczesnej architektury bez udziału szkła staje się
obecnie praktycznie nieosiągalne, choć początkowo zapewne wydawało się
awangardowe. I choć zimna i gładka tafla może wydawać się bez ducha,
odbijając swoje otoczenie i mieszkańców w jednej chwili może stać się
bardziej „cielesna”. Miodownik pisał: „Szklane gmachy, które codziennie
powstają w nowoczesnym mieście, stanowią architektoniczne spełnienie
naszych sprzecznych pragnień, by być chronionym przed wiatrem,
zimnem, deszczem (…), a jednocześnie nie mieszkać w ciemnościach.
Wnętrza, w których wielu z nas spędza większość życia, są rozświetlone i
przyjemne dzięki szkłu. Szklane witryny głoszą: mamy otwarte drzwi i
prowadzimy otwarty, uczciwy biznes. Sklep bez witryn to żaden sklep.
Szkło jest także nieodzowne, byśmy mogli oglądać samych siebie. […] Nie
ma nic wyjątkowego w skali, w jakiej toczy się nasze życie, w naszych
miastach i naszej cywilizacji. Mamy jednak wyjątkowy materiał, który
pozwala nam naszą skalę przekraczać – tym materiałem jest szkło”.
O zaletach wykorzystania szkła w architekturze modernistycznej,
rozumianej powszechnie jako przeszklenia i okna, przekonywano w prasie
branżowej. Najnowocześniejsze szyby przepuszczające promienie
ultrafioletowe montowane w szkołach, miały mieć wymierny pozytywny
wpływ na uczniów – mieli być wyżsi, a wyniki badań ich krwi miały być lepsze.

Wacław Weker w 1932 roku na łamach “Dom, Osiedle, Mieszkanie “rozważał:
„Bardzo wyraźnie w budownictwie mieszkaniowym naszych czasów jest
dążenie, aby dać dostęp do wnętrza mieszkania możliwie największej ilości
światła, powietrza i słońca. Dążenie to znalazło wyraz nawet w przepisach
budowlanych: do niedawna obowiązywał stosunek powierzchni okna do
powierzchni pokoju 1:10, obecnie 1:5 lub 1:6”. Zdaniem autora ewolucja
przejścia od ciemności do światła jest w historii znana od tysięcy lat i
powszechna – wyjście z jaskiń, poprzez okna zaciągnięte skórą zwierzęcą
aż do wielkich przeszklonych powierzchni charakteryzujących
współczesność. Równolegle wyjście na większą ekspozycję światła miało
całkiem przyjemny dla ludzkości efekt uboczny – a mianowicie ciepło. Był
to kolejny argument w dyskusji przemawiający na korzyść montażu dużych
przeszkleń w mieszkaniach, podbity dodatkowo argumentem
ekonomicznym – dobrze wystawione na ekspozycję słoneczną mieszkanie
ogrzewa się w dużej mierze naturalnie. „Czy światło tą drogą otrzymane
będzie równie drogie jak prąd z elektrowni warszawskiej? Miejmy nadzieję,
​że nie.” – pyta retorycznie Weker. Z kolei zbyt intensywne operowanie
światła zawsze można stłumić przy użyciu modnych kotar, firan czy żaluzji.
Zakład Ryszarda Zielińskiego i szkłożelbet (szkłobeton)
W Gdyni przy ulicy Pułaskiego 9 znajdował się zakład szklarski i hurtownia
Ryszarda Zielińskiego ERZET, który zasłynął m.in. opatentowaniem
szkłobetonu, czyli zatopionych w żelbetowym ruszcie szklanych kształtek –
świetlików. Był to sprytny sposób na doświetlanie przestrzeni – przykładem
może być garaż podziemny w gdyńskim Bankowcu. W zakładzie można
było oprawić obrazy, zamówić lustra czy szyby wystawowe. Oferowano
również usługi szlifierskie. ERZET pełnił także funkcję pośrednika w zakupie
szklanych pustaków, czyli popularnych luxferów: kwadralitów oraz
rotalitów.

Ograniczanie myślenia o szkle tylko do okien może być mylące i pod
żadnym pozorem nie wyczerpuje możliwości tego materiału w
architekturze modernistycznej.

Tekst: Marta Borowska-Tryczak