Nadawanie nazw statkom

Istniejąca od tysięcy lat tradycja uroczystego nadawania nazw statkom przed ich zwodowaniem, współcześnie stała się powszechna. Kiedy statek opuszcza stocznię, organizuje się ceremonię chrztu z udziałem matki chrzestnej oraz butelki szampana, który zastąpił wino stosowane u starożytnych Greków, czy wodę używaną podczas chrztów w średniowiecznej Europie, mającą nawiązywać do chrztu człowieka. Matka chrzestna to osoba, która staje się opiekunem statku i symbolicznie nadaje mu nazwę poprzez rozbicie na jego dziobie butelki z szampanem.

W okresie międzywojennym polskie stocznie nie zwodowały żadnej większej, pełnomorskiej jednostki. Nie znaczy to jednak, że pierwsze polskie statki nie miały swoich ceremonii chrztu. Statki przejmowane lub kupowane od zagranicznych stoczni i armatorów już po sprowadzeniu ich do Polski otrzymywały swoje imiona z udziałem ich rodziców chrzestnych, którymi zostawały najczęściej zasłużone osoby. Dla przykładu żaglowiec szkolny Dar Pomorza miał dwóch rodziców chrzestnych – żonę ministra rolnictwa i dóbr państwowych Marię Jantę-Połczyńską oraz ministra Przemysłu i Handlu Eugeniusza Kwiatkowskiego. Ceremonia chrztu polegała na wypowiedzeniu następujących słów: „Płyń po morzach i oceanach, sław imię polskiego stoczniowca i marynarza, przynoś chwałę Rzeczypospolitej Polskiej. Nadaję ci imię…” i rozbiciu umocowanej na linie butelki szampana o kadłub z namalowaną nazwą statku.

Tradycja chrzczenia statków była praktykowana jeszcze częściej w okresie PRLu, kiedy polskie stocznie wodowały znaczną liczbę nowych jednostek. Z czasem zwyczaj rozszerzył się z nadawania wyłącznie imion przez matki chrzestne, do uczestniczenia przez nie we wszystkich wewnętrznych uroczystościach przez cały okres służby swoich „podopiecznych”. Powstawały nawet zrzeszenia matek chrzestnych, takie jak istniejący do dzisiaj Klub Matek Chrzestnych Statków Armatorów Wybrzeża Gdańskiego.

Nadaję Ci imię Tadeusza Wendy

Nadawanie statkom nazw upamiętniających bohaterów i osoby zasłużone jest wielkim wydarzeniem i dumą dla całego państwa. Jest to również wyraz utrwalania pamięci o najważniejszych osobach oraz sposób na prezentowanie ich zasług na całym świecie. Mając to na uwadze minister żeglugi – Stanisław Darski – w 1962 roku wydał zarządzenie w sprawie nadawania nazw statkom morskim. W paragrafie drugim tego dokumentu możemy przeczytać zapis mówiący, że minister osobiście zatwierdza nazwy dla statków o pojemności ponad 8000 DWT (jednostka tonażu), które mają być nazywane nazwiskami osób zasłużonych dla narodu i państwa w dziedzinie politycznej, społecznej i kulturalnej. Instrukcja dotyczyła również największych jednostek technicznych, w tym pogłębiarek, które miały nosić imiona osób związanych z budownictwem portowym. Dla pozostałych statków decyzja należała do Dyrektora Urzędu Morskiego.

Już przed wydaniem tego zarządzenia wiele statków nosiło nazwiska wielkich Polaków, jednak nie były one przypisywane wyłącznie do największych i najbardziej reprezentacyjnych jednostek. Nie inaczej było z tymi, które otrzymały imię wybitnego polskiego inżyniera, głównego budowniczego portu w Gdyni – Tadeusza Wendy. Już w 1948 roku, kiedy zmarł, postanowiono uhonorować jego pamięć poprzez ochrzczenie, pozyskanej w tym samym roku z Wielkiej Brytanii, pogłębiarki. Zbudowana w 1903 roku w jednej ze stoczni w Liverpoolu, nieco wysłużona jednostka o długości 103 metrów trafiła do Polski pod nazwą Coronation, by już kilka dni później po ceremonii chrztu nosić imię inż. Wenda. Służyła przy powojennej odbudowie polskich portów, w tym portu w Gdyni, który zaprojektował inżynier Tadeusz Wenda. Wysłużona przez niemal 70 lat maszyna została zezłomowana w 1972 roku. Nie zapomniano jednak wtedy o Wendzie, ponieważ już w tym samym roku zakupiono z Holandii nową, większą i znacznie bardziej nowoczesną pogłębiarkę czerpakową z silnikiem diesla i pięcioma generatorami energii elektrycznej, która już 20 października 1972 roku przejęła imię po swojej poprzedniczce. Inż. Tadeusz Wenda wszedł do służby wraz z innymi pogłębiarkami nazwanymi, zgodnie z zarządzeniem z 1962 roku, imionami współpracowników Tadeusza Wendy, w tym przedwojennego dyrektora Urzędu Morskiego inżyniera Stanisława Łęgowskiego, następcy Wendy w Wydziale Techniczno-Budowlanym Urzędu Morskiego inżyniera Mariana Bukowskiego, czy hydrotechników inżyniera Aleksandra Rożankowskiego oraz inżyniera Piotra Bomasa. Pozostająca nadal w służbie, długa na 46 metrów, jednostka upamiętniająca inżyniera Tadeusza Wendę należy do Przedsiębiorstwa Robót Czerpalnych i Podwodnych z Gdańska. Za pomocą ciężkich kubłów umieszczonych na łańcuchu czerpakowym, może wybierać grunt z dna morskiego aż do 19 metrów głębokości, przeładowując około 1750 m³ urobku na godzinę, co wymaga obsługi przynajmniej 15-osobowej załogi. Inżynier Tadeusz Wenda z pewnością byłby dumny gdyby mógł używać przed wojną tak nowoczesnego jak na owe czasy sprzętu do realizacji swojej wizji budowy portu w Gdyni.

Fotografia, Pogłębiarka inż. Tadeusz Wenda wykonująca prace w gdyńskim porcie, 2009, zbiory prywatne

 

Tadeusz Wenda w portach całego świata

Trzecią jednostką, która nosiła imię inżyniera Tadeusza Wendy, był zwodowany w Stoczni Gdańskiej w 1989 roku kontenerowiec T. Wenda. Długi na ponad 200 metrów statek z silnikiem spalinowym, o tonażu ponad 26 000 DWT i zanurzeniu 9 metrów, służył jednak polskiemu armatorowi – Polskim Liniom Oceanicznym – jedynie przez 2 lata. W tym czasie odwiedził niemal wszystkie kontynenty i największe porty świata obsługując przewozy kontenerów dla Bałtyckiego Terminala Kontenerowego w Gdyni. Jednak już w 1991 roku, na fali prywatyzacji mienia państwowego po zmianie ustroju państwowego, został sprzedany cypryjskiej firmie Reederei Nord Group i od tego czasu aż siedmiokrotnie zmieniał swoją nazwę. Ostatecznie został zarejestrowany w 2007 roku przez spółkę MSC: Global Container Shipping Company pod banderą Liberii jako MSC Ukraine i pływał w niej do 2012 roku, kiedy zakończył służbę.

Postać Tadeusza Wendy została uhonorowana w różnorodny sposób, a pamięć po tym wybitnym inżynierze wybrzmiewa między innymi w postaci pomnika, nazwy ulicy, czy basenu portowego, w wielu lokalizacjach w Gdyni – miejscu, które wskazał pod budowę wielkiego portu, który funkcjonuje w dużej mierze według jego projektu do dziś. Jednak to właśnie nazwanie imieniem inżyniera Wendy jednostek morskich, zarówno tych związanych z budową portu, jak i tych wypływających z niego w celach handlowych, będących niejako rezultatem ukończonej inwestycji portowej, wydaje się być najlepszym sposobem oddania czci człowiekowi, który sam zaprojektował gdyński port i nadzorował jego budowę.

Dawid Gajos

← Kliknij tutaj, aby powrócić do strony “www.TadeuszWenda.pl”

Fotografia, Kontenerowiec T. Wenda w gdyńskim porcie, 1989-1991, fot. J. Uklejewski, zbiory Polskich Linii Oceanicznych S.A.

 

Fotografia, Kontenerowiec T. Wenda, 1989-1991, fot. J. Uklejewski, zbiory Polskich Linii Oceanicznych S.A.

Święto Niepodległości na m/s Batory w 1939 roku

Wśród kilkunastu tysięcy dokumentów związanych z życiem społecznym i politycznym, zebranych w Muzeum Miasta Gdyni, znajduje się obiekt, którego historię pragnę przybliżyć. Jest to Program  Święta Niepodległości w dniu 11- go  listopada 1939 r. obchodzonego na m/s Batory.

Historia Święta Niepodległości

Tradycje  polskiego święta narodowego, obchodzonego co roku 11 listopada, można uznać za symboliczne dla naszej najnowszej historii. Dzień ten kojarzy się Polakom z  rocznicą przekazania w 1918 roku przez Radę Regencyjną władzy Józefowi Piłsudskiemu, uwolnionemu właśnie z niemieckiego więzienia oraz zakończeniem I wojny światowej po zawarciu rozejmu w Compiègne 11 listopada tego roku.

Państwowe Święto Niepodległości zostało ustanowione ustawą Sejmu z dnia 23 kwietnia 1937 roku. Nie oznacza to jednak, że w latach wcześniejszych nie pamiętano w Polsce o rocznicy odzyskania niepodległości po I wojnie światowej. Organizowane były  uroczystości o charakterze wojskowym, odbywające się przeważnie w pierwszą niedzielę po dacie rocznicy. Po raz pierwszy uroczyście upamiętniono odzyskanie państwowości w 1920 roku. Po przewrocie majowym 1926 roku Józef Piłsudski, jako prezes Rady Ministrów, wydał okólnik ustanawiający 11 listopada dniem wolnym od pracy dla urzędników państwowych. Od tego czasu obchody święta zaczęły przyjmować coraz bardziej zorganizowaną formę. W miastach odbywały się z reguły uroczyste parady z udziałem wojska oraz akademie. W kościołach odprawiano z tej okazji nabożeństwa. Od 1932 roku 11 listopada stał się też dniem wolnym od nauki. Uroczyste obchody Państwowego Święta Niepodległości miały upamiętnić zakończenie I wojny światowej, odzyskanie suwerenności państwowej oraz wzmocnić autorytet osoby Józefa Piłsudskiego.

W 1945 roku władze Polski zniosły Święto Niepodległości i zastąpiły je Świętem Odrodzenia Polski obchodzonym 22 lipca, w rocznicę ogłoszenia przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego Manifestu Lipcowego w 1944 roku.

Należne miejsce w świadomości Polaków przywrócono Świętu Niepodległości na początku lat 80., a 15 lutego 1989 roku Sejm PRL-u ogłosił ustawę o Narodowym Święcie Niepodległości obchodzonym 11 listopada każdego roku, w dniu wolnym od pracy i nauki.

Pierwsza wojenna podróż Batorego

24 sierpnia 1939 roku od nabrzeża Francuskiego gdyńskiego portu odbił polski statek o królewskim imieniu Batory. Dla pasażerów i prawdopodobnie większej części załogi miał to być normalny rejs transatlantyku do Ameryki Północnej. Statkiem dowodził kapitan Eustazy Borkowski. W połowie rejsu kapitan otrzymał ostatni telegram z Gdyni o treści: „Idźcie do najbliższego portu brytyjskiego”. Najbliższym portem okazał się być Saint Johns w Nowej Funlandii, skąd Batory popłynął do Halifaxu w Kanadzie i wreszcie do Nowego Jorku. Tu, z różnych powodów, zatrzymano kapitana statku do dyspozycji konsulatu generalnego RP. Konsul poinformował pasażerów i załogę o możliwości opuszczenia statku i pozostania w USA. W rezultacie w Nowym Jorku zeszły z pokładu wszystkie kobiety, z wyjątkiem siostry Polskiego  Czerwonego Krzyża – Romany Turońskiej oraz pielęgniarki okrętowej. Zeszli też wszyscy nieletni chłopcy zatrudnieni na różnych stanowiskach. Natomiast załoga pokładowa i maszynowa pozostała na statku prawie w całości – 120 załogantów i oficerowie. Obowiązki kapitana Batorego przejął starszy oficer Franciszek Szudziński. Zgodnie z decyzją władz konsularnych nowy kapitan poprowadził statek z powrotem do Kanady, która była w stanie wojny z Niemcami. Nie zachodziła więc obawa ewentualnego internowania załogi. W Halifaxie przycumowano Batorego przy Imperial Oil Ltd, gdzie pobrał 300 ton ropy i słodką wodę. Zdecydowano, że wypłynie w rejs do Europy. Decyzje jednak zmieniono i statek zacumował w porcie na kilka miesięcy.

Terapia zajęciowa na pokładzie

Załodze polskiego statku, jak i załogom innych, cumujących w porcie jednostek, nie wolno było opuszczać pokładu i wychodzić na ląd. Każdego dnia cała załoga Batorego zajęta była do godziny 17.00 przemalowywaniem burty statku na kolor szary, bojowy. Pracowali wszyscy nie tylko z obowiązku, ale i dla zabicia czasu. Po pracy załoga spotykała się przy kolacji. Potem były już tylko długie, często samotne wieczory i noce, rozmyślania o bliskich i kraju. Przed oficerami statku stanęło trudne zadanie dostarczania załodze najnowszych wiadomości z Polski oraz znalezienia zajęć, które by oderwały  ludzi od smutnych rozmyślań. Na pokładzie wywieszano więc gazetkę ścienną. Były to tłumaczone z angielskiego wiadomości z prasy kanadyjskiej dostarczanej wraz z prowiantem na pokład. Aby poprawić nastroje załogi zaczęto poszukiwać wśród marynarzy i oficerów talentów artystycznych. Znalazło się ich sporo. Dzięki temu powstał na statku chór i orkiestra.

Święto Niepodległości na Batorym

Zarówno śpiewacy, jak i instrumentaliści orkiestry pragnęli zaprezentować się pozostałym członkom załogi m/s Batory. Postanowiono więc zorganizować na statku 11 listopada akademię z okazji Święta Niepodległości. Opis przygotowań do święta  i jego przebiegu podaje, w wydanej w 1992 roku książce pt. Ku chwale bandery, ówczesny starszy oficer – Bohdan Korodziejewski.: „Ponieważ nasz drukarz  zszedł ze statku w Nowym Jorku, II oficer Leopold Mikuła, zabrał się do badania  tajników drukarni, aby drukować programy. Postanowiono, że wszystko będzie jak w prawdziwym teatrze; pięknie malowane afisze, dekoracje oraz porządnie wydrukowane programy. Użyto do nich ozdobnych kartoników do menu, do afiszy zaś – dużych arkuszy papieru do pakowania.” Dekoracje przedstawiające okopy na tle płonącej Warszawy wykonano także na papierze pakowym. Przygotowania do święta pozwoliły załodze zapomnieć o kłopotach. Na akademię zaproszono wiele osób z miasta. Jak podaje Korodziejewski, uczestniczyli w niej tacy znakomici goście, jak: admirał Królewskiej Marynarki Kanady wraz z małżonką, kierownik miejscowej placówki Sea Transport, komandor Oland, czy dyrektor portu Halifax. Uroczystość rozpoczęła się o godz. 10.00 mszą odprawioną przez katolickiego kapelana portowego, misjonarza, ojca Piusa. Występy artystów rozpoczęły się, jak podaje Program Święta Niepodległości, o godz. 14.00 przemową kapitana Franciszka Szudzińskiego i odegraniem hymnu państwowego przez orkiestrę. Podobno najbardziej spodobał się  piękny skecz pt. Głosy z oddali, napisany przez siostrę PCK Romanę Turońską, przeplatany znanymi melodiami. Załogowi artyści odnieśli wielki sukces. Ich występy zakończyły się żywym obrazem pt. Obrona Warszawy i odegraniem Roty Feliksa Nowowiejskiego.

Zupełnie niespodziewanym skutkiem zorganizowania na Batorym polskiego święta patriotycznego było, ku uciesze wszystkich, odwołanie zakazu zejścia ze statku do portu i miasta.

Program Święta Niepodległości  w zbiorach Muzeum Miasta Gdyni

Dokument trafił do muzeum jako dar w 2000 roku. Jest niezwykle cenny. Jego treść ma charakter sentymentalny i symboliczny, jeśli weźmiemy po uwagę okoliczności i miejsce powstania obiektu. Niezwykłe jest też to, że był przechowany przez 82 lata i zachowany w dobrym stanie. Potrzebne były tylko drobne zabiegi oczyszczające papier. Historia obiektu nie jest do końca znana. Z wielkim prawdopodobieństwem podać możemy, że był on własnością Mieczysława Richtera, który  zamustrował na m/s Batory w połowie 1939 roku jako magazynier. Na statku pływał przez całą II wojnę światową. Jako członek załogi otrzymał od organizatorów  Program Święta Niepodległości i zapewne uczestniczył w uroczystości.

Kiedy połączymy informacje zawarte w Programie oraz dołożymy wspomnienia z tamtego wydarzenia i czasu przygotowań zawarte w  Ku chwale bandery, otrzymamy całkowity obraz tworzenia samego dokumentu i akademii, której dotyczy. Drukowany w 1939 roku dokument jest jednak wierniejszy pod względem faktograficznym od wspomnień. Pamięć ludzka jest zawodna. Świadczy o tym chociażby godzina rozpoczęcia akademii. W programie podano godzinę drugą po południu a Bohdan Korodziejewski wymienia godzinę trzynastą. Z dokumentu nie wyczytamy jednak emocji i zaangażowania załogi i oficerów m/s Batory w to trudne przedsięwzięcie. Możemy się ich jedynie domyślać. Wspomnienia pierwszego oficera są tu więc nie do przecenienia.

Z Programu dowiadujemy się nie tylko o doborze repertuaru, ale także poznajemy nazwiska wykonawców i organizatorów święta. Uzupełniamy je o wiadomości z literatury. Reżyserem  całości widowiska i akompaniatorem była Romana Turońska, która przed wojną studiowała w konserwatorium, orkiestrą dyrygował asystent elektryka – Edward Kozłowski, inspicjentem został E. Maćkowiak, a dekoracje wykonali stewardzi: Witold Strzelbicki, który dobrze grał na skrzypcach i pięknie malował (studiował w Akademii Sztuk Pięknych) i P. Łaniewski o dużych zdolnościach plastycznych.

Program został wydrukowany na statku, na ozdobnym, złożonym na pół, gotowym kartoniku do menu o wymiarach 22 x 14 cm. Barwna rycina na awersie sygnowana jest symbolicznym znakiem ptaka – mewy w locie.. Mewa – to nazwa powołanego w Warszawie w 1933 roku atelier graficznego. Jego założycielami byli znakomici artyści – Edward Manteuffel i Antoni Wajwód. Później dołączyła do nich Jadwiga Hładki. Twórcy Mewy wykonali wiele prac artystycznych na polskich transatlantykach GAL (Gdynia Ameryka Linie Żeglugowe) – Piłsudskim i Batorym. Także projekty kart dań. Na awersie Programu Święta Niepodległości graficy zamieścili barwną rycinę przedstawiającą wiejską scenkę z kobietą w stroju ludowym, ubijającą w specjalnym naczyniu masło. Ilustracja podpisana jest jako LUBLIN, chociaż przedstawiona scenka nie kojarzy się z miastem, a raczej z jego okolicami. Projekt ryciny świadczy o doskonałym warsztacie i uproszczonym widzeniu rzeczywistości jego autorów.

Program  Święta Niepodległości w dniu 11- go  listopada 1939 r. wydrukowany na m/s Batory jest dokumentem świadczącym o głębokim patriotyzmie Polaków, których wojna rzuciła daleko od kraju. Przekazanie go do Muzeum Miasta Gdyni jest natomiast dowodem wysokiej świadomości społecznej darczyńcy.

 

                                                                                                                Barbara Mikołajczuk

 

Program Święta Niepodległości na m/s Batory 11 listopada 1939 roku, sygn. MMG/HM/I/2591